- I-Ignacy? - do Pawła pobiegł Admiros, nie wierząc kto przed nim stoi.
Pełen szczęścia i nadziei popatrzył na mężczyzn z bardzo poważnymi minami.
- Jakie szczęście, że cię spotkaliśmy, Ignacy. - Andrzej spojrzał na przedmiot trzymany w ręce przyjaciela. - I jeszcze masz broń. - odetchnął - Przynajmniej będziemy bezpieczni, bo wiesz, Plaga się źle czuje i—
Ignacy uniósł broń ku górze, po czym ułożył ją na klatce piersiowej rozgadanego mężczyzny, tym samym mu przerywając.
- Dla ciebie, Porucznik Ignacy. - powiedział i spiorunował go wzrokiem.
Admiors lekko przerażony zaśmiał się i powiedział: - Wiesz Ignacy, to nie czas na żarty, więc jakbyś mógł, no ten...
- To nie są żarty, jestem tu, by albo was zabić, albo zabrać jako więźniów do placówki. - Andrzej otworzył usta i spojrzał pytająco na Pawła, lecz ten nie odwrócił nawet głowy.
Stał zapatrzony w kolegę Ignacego jak w obrazek.
- Kolega Zdrajcacy, co? - zaśmiał się po chwili Bladii. - Zawsze taki byłeś, więc wcale nie dziwi mnie ten fakt, że pracujesz dla MTF. Ale Porucznik? No, muszę jedynie pogratulować.
- Wiesz, wszystko to tak przez przypadek, kimś trzeba było "zalepić" - wolną ręką mężczyzna narysował w powietrzu niewidzialny cudzysłów - straty. Wybierali przypadkiem, lecz też przypadkiem trafili na bardzo dobrą osobę. W sumie to znam jeszcze taką jedną osobę, która odnalazłaby się w takich rzeczach, ale cóż, jej los już jest przesądzony. Straszna strata. - Ignacy zaśmiał się.
- Kto powiedział, że musisz ją zabijać?
- Bo nie brakuje nam osób, powiedziałbym, że jest wręcz komplet.
Admiros patrzył zdezorientowany na przyjaciół i próbował poukładać sobie w głowie tą rozmowę w sensowny sposób.
Co Paweł chce zrobić? - Ta myśl nie dawała mu spokoju.
Ocknął się dopiero, gdy Bladii wyrwał mu z ręki pistolet, kierując go na towrzysza Ignacego.
- Bladii! - krzyknął w idealnym momencie, gdy mężczyzna pociągnął za spust.
Andrzej patrzył na ciało opadające na ziemię, pod którym momentalnie zaczęła robić się duża plama krwi.
Mężczyzna spojrzał na jego kamienną twarz, nie mogąc wyczytać z niej kompletnie nic. Nie rozumiał jego zachowania.
W końcu zabił człowieka.
- A teraz? Kimś trzeba byłoby wypełnić tą stratę. - Mężczyzna zdziwiony zabrał famasa z klatki piersiowej Admirosa, uśmiechając się zwycięsko.
Wyciągnął rękę w stronę Pawła, a ten złapał ją.
-Tylko pod jednym warunkiem. - Odparł Bladeusz. - Puścisz ich wolno.
Ignacy zaśmiał się i zmarszczył brwi. - To nie tak działa mój drogi. Czemuż miałbym to zrobić?
- Wiesz, w końcu trzeba poinformowac tych tam i to załatwić, a ich prędzej czy później załatwią zombiaki.
- Skoro stawiasz sprawę w takim świetle - przycisnął jego dłoń mocniej - przystaję na tę propozycję. A teraz chodźmy, musimy omówić sytuację i załatwić wszystko w placówce.
Cała grupa stała już wraz z Admirosem, niedowierzajac w to, na co zgodził się ich przyjaciel.
- Paweł - rzekł Andrzej, robiąc krok w przód.
CZYTASZ
•IT IS SIMPLY A MATTER OF TIME• | EKIPA
FanfictionApokalipsa zombie. Jedyne słowo które mogłoby skojarzyć się z ucieczką SCP-049 z placówki. Co się stanie gdy lekkomyślność personelu klasy D sprawi, że wypuszczą oni doktora na wolność? Jak potoczą się losy ekipy, która zawzięcie będzie starać się w...