4.Wasze pierwsze spotkanie

330 20 1
                                    

❇Jason - Straciłaś wszystkich, na których Ci zależało. Wszytko przez tą pieprzoną wojnę. Szłaś akurat na grób Twojego ojca. Kiedy dotarłaś na miejsce, stanęłaś nad jego grobem i łzy zaczęły napływać ci do oczu. W głowie przeleciały wszystkie wspomnienia z nim związane. Nawet zapamiętałaś film, kiedy uczył Cię chodzić.  Był taki szczęśliwy i takiego go zapamiętałaś. Nie chciałaś pamiętać jego sinobladej skóry, sinych i wyschniętych warg, ani zbielałych oczu. Miał otwór w głowie, spowodowany pociskiem z pistoletu. Łzy spływały po Twoim policzku. Poczułaś jak ktoś pociera Twoje ramię. Nie patrząc na przybysza przttuliłaś się do niego albo niej. Odsunęłaś się i otarłaś oczy.
-Dziękuję... -wyszeptałaś i Spojrzała na tą osobę.
Był to mężczyzna o silnej, szczupłej psotawie. Jego brązowe włosy były postawione do góry, ale każdy włos stał w inną stronę. Jego brązowe oczy patrzył na Ciebie z troską i współczuciem. Na twarzy widać było kilkutygodniowy zarost.
-Współczuję, ale wiem co czujesz. Przez to straciłem brata -odezwał się męskim głosem.
Pokiwałaś głową i chciałaś już iść, ale Cię zawołał.
-Jak masz na imię?
-Jestem [T/i]. A ty?
-Jason.
-Do zobaczenia.
Powiedziałaś i poszłaś w swoją stronę. Pomimo tak smutnych okoliczności, miałaś nadzieję na następne, mniej smutne spotkanie.
❇Vass - Co Ci strzelili do tego pustego łba?! Spróbujmy uratować biednych niewolników bez jakiej kolwiek broni! Oczywiście zostałaś natychmiastowo złapana. Mieli cię wywieźć i sprzedać. Zajebiście... Twoi rodzice dostaną zawału, o ile jeszcze go nie przeżyli. Sama wiadomość o Twoim wyjeździe zaskoczyła ich. Lubiłaś wyzwania i niebezpieczeństwo. Siedziałaś związana. Sznur obcierał Twoje ręce oraz zaciskał się. Wokół było zbyt dużo piratów, ale próbowałaś się uwolnić.
-EJ, ty, chodź tu! -krzyknęłaś do strażnika.
-Czego chcesz? -zapytał ze złością.
Podeszła tak blisko, że podciągnęłaś ręce i udrzyłaś go w kark. Mężczyzna upadł, ale nie stracił przytomności. Szybko zabrałaś mu nóż, który był w kieszeni. Obróciłaś nin tak, że po krótkim czasie rozcięłaś sznur. Trzymając w dłoni broń i broniłaś się. Gościu, który stał za tobą celował w Ciebie, ale nagle oberwał nożem w gardło. Ujrzałaś niedaleko czarnoskórego z czarnym irokezen, a na sobie miał czerwony kaburę na broń. Był ich przywódcą, a pomimo to zabił swojego, aby Cię uratować. Podziękowałaś gestem dłoni i wybiegłaś w gęstwinę leśną.
-Jestem Vass, jakby co! -usłyszałaś krzyk i zaśmiałaś się pod nosem.
❇Dennis - Jedyne co naten moment pamiętasz, to to, że uciekałaś. Mieszkałaś tu od zawsze i wiedziałaś co może się kryć na wyspie. Może uciekałaś przed dzikim zwierzęciem? Albo piratem? Nie wiedziałaś. Siedziała okryta kocem. Przed Tobą siedział po turecku czarnoskóry mężczyzna z czarnymi włosami oraz okularami. Ubrany był w oliwkową koszulę i szare spodnie. Na ręce znajdował się tatuaż, ale nie udało ci się dojrzeć vo na nim widniało.
-Co się stało? -zapytała cicho z bolącą głową.
-Uciekałaś przed piratami i uderzyłaś się o kamień, kiedy się wywaliłaś. Gdybym Cię nie wyciągnął, to byś się już więcej nie obudziła -odpowiedział ze spokojem.
-Dziękuje za ratunek -rzekłaś wystawiając do niego rękę. -Jestem [T/i].
-Dennis -uścisnął Twoją dłoń. -Nigdy Cię tu nie widziałem.
-Ja ciebie także.
-Ale i tak to miłe spotkanie -stwierdził.
❇Keith - Była Twoja impreza urodzinowa. Twoi rodzice wyjechali i dali Ci, co do urodzin, wolną rękę, więc zorganizowałaś wielką imprezę. Zaprosiłaś całe miasto. Nie ważne, że większości nie znałaś, ważne, żeby byli. Dom Miałaś ogromny, więc nie było problemu. Uszykowałaś się, przygotowałaś przekąski, a do budynku zaczęli napływać goście. Wszyscy lepiej ubrani niż zwykle. Podobał Ci się taki obrót spraw. Kiedy stwierdziłaś, że nikt więcej nie przyjdzie zamknęłaś drzwi. Włączyłaś muzykę i poszłaś tańczyć. Każdy chciał z Tobą zatańczyć, co Ci bardzo schlebiało. Gdy zobaczyłaś kolejną osobę oniemiałaś. Czarnowłosy, zwany Keithem, przyszedł na Twoją imprezę. W środku niemal fangirlowałaś. Znałaś go i wiedziałaś jaki jest. Podobał Ci się kiedyś, ale nigdy mu tego nie powiedziałaś.
-[T/i], wszystkiego najlepszego -rzekł.
-Dzięki Keith.
❇Oliver - Siedziałaś w klubie i oglądałaś chore poczynania jednego z klientów. Blondyn tańczył na stole i butelką piwa w ręce. Jego zielona czapka niemal spadała z jego głowy przy potrząsaniu nią. Żółta koszulka była wymięta. Byłaś lekko podpita, ale to nie był dla Ciebie problem, aby próbować go uspokoić. Podeszłaś do stolika i usiadłaś na nim. Chłopak przestał tańczyć, a jego przyjaciele zaczęli się śmiać. Miał podkrążone oczy i maksymalnie poszerzone źrenice. Był naćpany.
-Mógłbyś zejść? -zapytałaś grzecznie.
On zamiast zejść przysunął się ku Tobie.
-Jestem Oliver.
-[T/i], ale ja z tym schodzeniem mówiłam poważnie.
✨Ajay - Byłaś w górach. Zaczął padać deszcz. Po prostu świetnie, bo nie miałaś żadnego kaptura. Nieopodal zauważyłaś dom. Pobiegłaś ku niemu, przeskakując przeszkody. Był stary, nawet bardzo. Nie miał ogrzewania, ale miał dach. Przynajmniej tyle. Ucieszyłaś się z tego aspektu. Otworzyłaś drzwi, które zaskrzeczały, wyjawiając tym samym Twoją obecność. Z góry zszedł mężczyzna o czarnych włosach i niebieskich oczach.
-Przepraszam, nie wiedziałam, że ktoś tu mieszka, ale chciałam się schronić przed deszczem -powiedziałaś ze skruchą.
-Spokojnie, możesz zostać. Ajay... -zaczął, ale Ty mu przerwałaś.
-Ghale. Tak doskonale wiem kim jesteś. Ja jestem [T/i].
✨Pagan - Wojna. Rebelia kontra prawo. Ty stałaś po stronie rebelii. Miałaś serdecznie doscyć tyrani Mina. Kyrat potrzebował wolności, a Ty masz zamiar o nią walczyć. Nigdy byś się nie spodziewała, że dasz się złapać w pułapkę. Ze swoimi żołnierzami pojechałaś na północną część, a tam Cię zaskoczyli. Okrążyli was wrogowie, ale największą niespodzianką było pojawienie się ich przywódcy. Pagana Mina.
-Co tu robisz, dupku? -zapytałaś wcale się nie bojąc.
Jego platynowe włosy zalśniały, ale miałaś to gdzieś. Brązowe oczy wydawały się być ogromnie zaskoczone.
-Mam propozycję. Jeśli zostaniesz ze mną to Twou żołnierze nie zginą, a rebelia będzie się rozwijać -jego spokojny głos Cię zaniepokoił.
-A co jeśli nie będę chciała? -zapytałaś z podniesioną brwią.
-Zginiecie wszyscy, a Złoty Szlak straci jednego z dowódców.
Myślałaś chwilę. Nie chciałaś, aby wszyscy zginęli, więc wybór był rzekomo prosty, ale nie chciałaś z nin zostać.
-Zostanę -powiedziałaś na tyle głośno, aby każdy usłyszał. -Wracać do domów! -to był ostatni Twój rozkaz.
-Dobra decyzja, [T/i].
✨Sabal - Modliłaś się w świątyni. O wszystko, ale przede wszystkim o zdrowie dla Twojej po strzelonej siostry. Mówiłaś jej, aby została w domu, ale Cię nie posłuchała. Strzał miałbyć na Ciebie, ale ona go przyjęła. Teraz walczy u medyków o życie. Była jedyną Twoją rodziną. Usłyszałaś obok siebie szmer. Nie zerwałaś się. Do tej świątyni mieli dostęp tylko członkowie Złotego Szlaku. Nie zdziwiłaś się więc kiedy ujrzałaś postać przywódcy. Ukończyłaś modlitwę i stanełaś obok niego.
-Jak tam Twoja siostra? -zapytał czarnowłosy.
-Na razie walczy o życie -westchnęłaś smutna.
-Będzie dobrze -poklepał cię po ramieniu. -Jak coś wiesz gdzie mnie szukać [T/i].
-Dziękuje dowódco.
-Wystarczy Sabal -uśmiechnął się życzliwie.
W ten sposób poznałaś prywatnie Sabala, przywódcę.
***
Ponad tysiąc słów, Matko Boska! Nie wiem czemu, ale nie które są krótkie, a inne długie.

Preferencje I Imagify z Far CryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz