Obudziłam sie w jasnym pomieszczeniu. Nie było ani początku, ani końca. Byłam sama, a przynajmniej tak mi sie wydawało. Nie czułam sie tak samo jak zawsze. Nie czułam strachu, jednak ból. Okropny, przeszywający ból głowy oraz pisk. Okropny głośny pisk, który nie chciał ustąpić. Nie słyszałam nawet własnych krzyków. W pewnym momencie pisk ustąpił, a słychać było jedynie cisze. Głuchą cisze, która jeszcze bardziej mnie przerażała. Cisza została przerwana poprzez krzyki. Głośne i błagające o litość krzyki. Nie wiedziałam wtedy do kogo należały. Biegłam w tamtą strone. Nikogo nie widziałam, a krzyk stawał sie coraz bardziej głośny, aż w końcu wypełnił całą moją głowę. Zamknęłam oczy, aby zaraz ponownie je otworzyć. Krzyki umilkły, a u moich stóp leżała martwa kobieta. Moja mama. Kobieta, która mnie urodziła, wychowała, dawała mi swoją miłość i wszystko czego potrzebowałam. Nieopodal leżało drugie ciało. Tym razem chłopaka. Mojego chłopaka, który dawał mi inną miłość, poczucie bezpieczeństwa, chęć do życia. Płakałam. Nie mogłam przestać. Położyłam się pomiędzy ciała. Chciałam umrzeć. Zostać z nimi. Przytulona do martwej ręki chłopaka, gładząc martwy policzek mamy. Nie wiem ile czasu minęło, nie obchodziło mnie to. Zostałam z nimi zasypiając...
CZYTASZ
It's Just A Dream...
Short StoryBędę tu opisywać swoje i nie tylko swoje koszmary oraz nietypowe sny.