-Co ty do cholery robisz?
Wonwoo podniósł głowę. Nie spodziewał się, że spotka w lesie kogokolwiek. Tym bardziej różowowłosego, niskiego dziecka. Patrzył na nie przez chwilę w ciszy. Nie. To nie było dziecko. To był po prostu bardzo niski chłopak.-No co się tak gapisz?
-Przepraszam...- ciemnowłosy cofnął się o dwa kroki.-Kim jesteś?
-Pytanie brzmi: kim ty jesteś, chłoptasiu.
-Chłoptasiu?- powtórzył Wonwoo, nieco urażony.
-Tak. Masz problemy ze słuchem czy z mózgiem? W sumie sam mogę sobie odpowiedzieć na to pytanie, kto normalny wchodzi w krąg...
-To jest krąg?- wskazał na grzyby.
-Tak! Brawo! Rozpoznałeś krąg!- różowowłosy przyklasnął.-Chcesz może medal?
-Dlaczego miałbym nie wchodzić do kręgu?
Potarł skronie i westchnął ciężko, jakby miał ochotę zrobić swojemu rozmówcy krzywdę, ale nie mógł.
-Nigdy nie słyszałeś historii o kręgach, intruzie? To pułapki. Mógłbyś znaleźć się w innym świecie. Albo tańczyć aż do swojej śmierci.
Wonwoo zaśmiał się cicho.
-To tylko bajki.
-Tak? Jesteś tego taki pewien?
Przygryzł nerwowo wargę. W tym chłopaku było coś... Nienaturalnego. I pojawił się znikąd. Jak można być pewnym czegokolwiek w takiej sytuacji?-Mam na imię Wonwoo.
-Wiem. Wszyscy o tobie mówią. W lesie wczoraj huczało od plotek. Rzadko zjawia się ktoś nowy.
-W lesie- ciemnowłosy zaczął się powoli wycofywać.
-Ta. Jestem Jihoon. Lepiej zapamiętaj sobie to imię.
-Bo co? Bo będę je krzyczał całą noc?- uniósł brwi Wonwoo.
-Nie. Bo znajomość ze mną może ci uratować życie.
Zapadła cisza, przerywana śpiewem ptaków i oddechami wyższego chłopaka.
-Będę się już zbierał- mruknął w końcu, starając się zachować naturalnie.
-Wystraszyłeś się? To cudownie. Postraszę cię bardziej. Nie wychodź z ogrodu po zmroku. Nie tańcz z obcymi. Nie otwieraj okien w nocy. A przede wszystkim...- Jihoon zawiesił głos.-Przestań tak głośno kaszleć.
-Nie mogę nic na to poradzić... Skąd wiesz, że kaszlę?
-Uwierz mi, ciężko było tego nie usłyszeć.
-Oh. T-to do widzenia- mruknął brunet.
-Do widzenia, Jeon Wonwoo. Do widzenia.I nagle został sam w lesie, po Jihoonie nie było śladu. Zamknął oczy, próbując sobie to wszystko ułożyć.
Dopiero po chwili uświadomił sobie, że nie podał obcemu swojego nazwiska. I nie słyszał, jak tamten oddychał.-Proszę pani, czy w lesie żyją inni ludzie?
-Słucham?- starsza kobieta odłożyła swoją herbatę i spojrzała na Wonwoo.-Skąd to pytanie?
-Bo... Byłem dzisiaj w ogrodzie... Wszedłem trochę głębiej w las i...
-Spotkałeś kogoś?
-Tak. Był bardzo... Dziwny. I znał moje imię.
Uśmiechnęła się do niego.
-Pewnie spotkałeś leśnego duszka.
-Leśne co?
-Leśnego duszka. Innej opcji nie widzę. Ten dom jest na odludziu. Może miałeś halucynacje, a może spotkałeś pomocną istotkę.
-Nie był zbyt pomocny- mruknął Wonwoo w swój kubek. Kobieta zachichotała cicho. Podniósł głowę, zaskoczony. To nie był chichot w stylu starszej pani zajmującej się wnukiem. Zabrzmiało bardziej jak sześcioletnia dziewczynka, która ukrywała przed rodzicami jakiś sekret. Postanowił zastanowić się nad tym później.
-Czyli nikt nie mieszka w okolicy? Żadnych różowowłosych chłopców?
-Nie- zapewniła, odkładając kubek stanowczym ruchem.-Idę zająć się moim krewnym.
-Dobrze, proszę pani. Ja się tym zajmę- pokazał na kubki i czajnik.
-Jaki z ciebie miły młody człowiek.
W kuchni zapadła cisza, przerywana tylko śpiewem ptaków. Wonwoo spojrzał za okno. Musiał zbadać dokładniej całą tę sprawę, ale nie mógł tego zrobić sam. To było zdecydowanie zbyt ryzykowne. Sprzątnął kubki. Kto mógłby mu pomóc, nie zadając dziwnych pytań...
Podniósł głowę.
Jak mógł nie wpaść na to wcześniej?
Junhui.
----------------------------------------------------------------------------------
Hej hej hej!
Kolejny rozdział po praktycznie dwóch miesiącach, o ile dobrze liczę :'''')
Mam nadzieję, że wszystko jest ok. Zbliża się nowe opowiadanie, więc może będę pisać więcej~
Kim Naree
CZYTASZ
The Fairy // Meanie
Fanfiction•W każdym domu znajdują się przynajmniej jedne zamknięte drzwi...• Po wyjściu ze szpitala Wonwoo wyjeżdża poza miasto, odetchnąć świeżym powietrzem. Jego marzenia są zmiażdżone, rodzice się rozwodzą, a domem rządzi starsza pani z kwiatową obsesją. S...