Rozdział 1

22 1 0
                                    

_____________________

Po tym, gdy uświadomiłam sobie, że kilkadziesiąt metrów ode mnie, na tej samej plaży siedzi Ethan, nie mogłam zebrać swojego wnętrza. Zapanował w nim totalny chaos. Harmonia nagle została zburzona jednym, niewłaściwym ruchem. Przez ten cały rok, przywykłam do myśli, że już go nigdy więcej nie zobaczę. Sam podjął wówczas decyzję o zakończeniu naszej znajomości, więc dlaczego teraz wraca?

Siedząc nadal na brzegu jeziora, przyglądałam mu się z daleka. Nie wiedziałam czy chcę usłyszeć jego głos, ujrzeć jego twarz, poczuć jego obecność, która stała się tak nagle realna. Nie wiedziałam, czy pojawienie się go tutaj, będzie mieć wpływ na moje życie.

Wzięłam swoją książkę w dłoń i zmierzałam ku wyjściu znad jeziora. Ethan widząc, że zbliżam się do okolicy w której teraz siedział, wstał i zaczął iść w moją stronę. W głębi duszy czułam, że to spotkanie będzie nieuniknione. Jednak nie byłam pewna, czy będę mogła go ot tak wpuścić ponownie do swojego życia.


Kiedy dzieliło nas kilka metrów od siebie zauważyłam, jak przez ten czas, kiedy zniknął z mojego świata, bardzo się zmienił. Jego wygląd przypominał typowego tułacza, któremu życie nie oszczędziło niemiłych sytuacji. Miał kilka drobnych ran na sobie. Jego nie dość krótkie włosy zamieniły się w mało zadbane, w długości do ramion. Z kilkudniowego zarostu powstała broda. W brązowych oczach, w których płonęła kiedyś iskra, właśnie osiadł popiół.

Nie każdy by go rozpoznał. Nie po takim okresie czasu. Większość miałaby wrażenie, że stoi przed zupełnie obcym człowiekiem, jednak ja go rozpoznałam, pomimo radykalnej przemiany w jego wyglądzie. Mimo sporego upływu czasu istniała nierozerwana nić pomiędzy naszymi duszami.

Staliśmy na przeciwko siebie, w odległości około metra. Popatrzyłam na niego, lecz zaraz odwróciłam głowę w stronę jeziora, zaciskając usta w cienką kreskę. Przytuliłam nieco mocniej  do siebie książkę, którą jeszcze kilka chwil temu czytałam.

Ethan patrzył cały czas na mnie. Otaczała nas cisza przerywana momentami przez śpiew ptaków lub delikatny szum jeziora. Brąz tęczówek Ethana przechodził teraz w czerń. Były to oczy wbite w moją postać. Niezwykle smutne, jakby zbierały wszystkie przykre sytuacje i problemy z tego świata. Nie chciałam w nie spojrzeć. Nie miałam ochoty na to aby okazać mu teraz zbytnią litość.

Ethan przestąpił z nogę na nogę. Było widać, że jest wycieńczony i nie ma siły nawet stać na nogach. Otworzył usta i wziął głęboki, dobrze słyszalny oddech. W końcu odezwał się z zapytaniem w moją stronę - ochrypłym, słabym głosem w którym odbijała się głuchość:

- Chcesz ze mną jeszcze rozmawiać?

Nie zareagowałam na to pytanie. Moja głowa nadal była skierowana w stronę jeziora. Chciałam obudzić w sobie brak uczuć wobec tego człowieka. Nie zapomniałam tego jak się zachował w stosunku do mnie. Tego się nie zapomina i on powinien dobrze o tym wiedzieć.

- Emily... - zaczął podchodzić do mnie wolnym krokiem.

- Nie podchodź. - odpowiedziałam ze złością.

Odwróciłam w tym momencie głowę w jego stronę. Popatrzyłam mu w oczy. Były przerażające. Nie było w nich obłędu, jednak miały w sobie coś zatrważającego, co nie pozwalało w nie długo spoglądać.

- Mam jedno zasadnicze pytanie. - zaczęłam. - I dobrze by było odpowiedzieć na nie szczerze. Dlaczego wtedy odszedłeś? - zapytałam.

- Tłumaczyłem Ci to w liście... - zaczął Ethan.

Nieskończoność od zachodu SłońcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz