Rozdział 3

17 0 0
                                    

_______________________

Kiedy usłyszałyśmy z mamą informację od doktora Kennedy'ego o tym, że Ethan żyje, odniosłyśmy wrażenie jakbyśmy weszły właśnie do nowego, lepszego życia. Nie sądziłam, że pojawię się na tym oddziale po raz kolejny. Znów w sprawie osoby, która w jakiś sposób zapisała się w moim życiu. Dwa lata temu, stojąc przed drzwiami sali, na której leży teraz Ethan, przechodziłam najgorsze. Myślałam, że takie cierpienie mnie nie dotyczy, dam radę go uniknąć. Jednak natknęłam się na niego i nie pozostało mi nic innego jak stanąć przeciwko niemu.

Teraz stałam na korytarzu oddziału OIOM z wielką ulgą. Czułam jakby stres, złość, przerażenie uszły ze mnie niczym powietrze z przebitego balonika. Wiedziałam jednak, że przede mną czeka trudna rzecz. Zastanawiało mnie, na ile będę mieć odwagi teraz, aby spojrzeć Ethanowi prosto w oczy.

- Pan Ethan jest jeszcze słaby, niemniej jednak jego funkcje życiowe w miarę się ustabilizowały, co nas bardzo cieszy. - kontynuował doktor Kennedy. - Mamy zamiar przenieść go teraz na inną salę, aby mógł dojść do siebie. Napewno będziemy go nawadniać i podawać stosowne kroplówki oraz leki. - powiedział, lekko odchrząkając.

Spojrzałam na doktora.

- Jest szansa na to, że mogłabym go teraz zobaczyć? - zapytałam z nieukrytą nadzieją.

Doktor Kennedy popatrzył na mnie przyjaznym wzrokiem, przechylając głowę nieco w bok.

- W tym momencie nie jest to możliwe Emily. - odezwał się lekarz, sprawiając niczym magik, że moja nadzieja zniknęła jak za pstryknięciem palca. - Zakładam, że taka szansa pojawi się za kilka godzin, kiedy pan Ethan będzie bardziej wypoczęty. W tym czasie niech panie jadą do domu. - mówiąc to, spojrzał na moje zakrwawione kolana. - A Tobie koleżanko, przyda się oczyszczenie tych ran i założenie opatrunków. Wezwać pielęgniarkę, żeby Ci pomogła? - zapytał, szeroko się uśmiechając.

- Może jednak nie angażujmy w tę pracę pani pielęgniarki, dobrze panie doktorze? - odpowiedziałam również z uśmiechem. - Wydaje mi się, że poradzę sobie z tym sama. - dodałam.

- W takim razie, mam wrażenie, widzimy się za kilka godzin. - powiedział doktor. - Ja idę do pacjentów, bo każdy z nich potrzebuje pomocy, a nie powiem, dzisiejszy dyżur należy do jednego z najcięższych. - westchnął rozkładając ręce. - Do widzenia drogim paniom. - pożegnał się, przechodząc obok mnie i klepiąc mnie wdzięcznie i przyjacielsko po ramieniu.

- Do widzenia panie doktorze. - odparłyśmy zgodnie z mamą.

Podeszłam do drzwi sali, na której leżał Ethan. Dotknęłam ich zimnego szkła, przesuwając po nich dłonią. Spojrzałam w głąb pomieszczenia. Kilka łóżek, przy każdym stało urządzenie do podtrzymywania i kontrolowania funkcji życiowych. Na ostatnim łóżku leżał Ethan. Nadal dało się zauważyć jego bladość skóry, nawet z tak daleka.
Moja mama podeszła do mnie i przytuliła mnie od tyłu. Widziała, że obudziła się we mnie tęsknota za Ethanem zmieszana z poczuciem winy za to, co wydarzyło się kilka godzin temu.

- Chodź Emily, pojedziemy do domu. Za niedługo się zobaczycie. - powiedziała do mojego ucha półszeptem, odciągając mnie delikatnie od drzwi.

Odwróciłam się w jej stronę i popatrzyłam na jej zmęczoną nieco twarz.

- Dziękuję Ci za to, że jesteś mamo. - powiedziałam i przytuliłam ją mocno. W końcu to ona toczyła dziś ze mną walkę o życie Ethana.

Nieskończoność od zachodu SłońcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz