________________________________
Ethan jeszcze przez chwilę trzymał moją dłoń. Pomimo tego, że jego mięśnie były jeszcze osłabione, odczuwalność ciężkości jego dłoni i jej pozornej siły była zdecydowana. Co jakiś czas przesuwał po niej delikatnie palcami, co powodowało przyjemne uczucie w moim sercu i dreszcz tak drobny, jak od lekkiego kłucia szpilkami. Panowała pomiędzy nami cisza. Siedziałam spokojnie na krześle, przyglądając się teraz starszemu mężczyźnie z ręką otuloną całkowicie bandażami. Leżał na swoim szpitalnym łóżku, głęboko nabierając powietrza, jakby zaraz miało go zabraknąć, starając się korzystać jak najlepiej z ostatnich jego ilości. Patrzył martwo w punkt skierowany na szpitalną szafkę, umieszczoną pod ścianą naprzeciw niego. Jego oczy były smutne, zmarniałe, a na twarzy malował się grymas, prawdopodobnie malowany przez ból. Miałam wrażenie, że skrywa jakąś tajemnicę przed światem jednocześnie mając poczucie, że w jego wnętrzu zgasły ostatnie nadzieje na to, że ktoś jeszcze go odwiedzi w szpitalnym gmachu.
Odwiedziny. Właśnie o nich zapomniałam wspomnieć Ethanowi. W końcu jeszcze lekko ponad dobę i zjawi się tutaj jego mama. Obwieszczenie tej informacji, kosztuje mnie niemałej ilości stresu, będąc świadomą tego, jak napięte są relacje w rodzinie Henderson.
Po upływie dłuższej chwili Ethan zabrał swoją dłoń aby odgarnąć długie włosy, które niewdzięcznie opadały mu na twarz. Po drodze musnął swoją naprawdę bujną brodę, która chcąc nie chcąc, dodawała mu na oko jakieś dwadzieścia lat. W myślach przemieszczała mi się sylwetka Ethana - tryskającego młodością i energią chłopaka, będącego w stanie przenosić góry. Patrząc na niego teraz, nie dziwiłam się sobie, że widzę całkowicie innego, obcego człowieka, który miał jedynie te same dane osobowe.Przełknęłam kilka razy ślinę, która z ledwością była w stanie dostać się do żołądka. Co jakiś czas zaciskałam zęby, starając się w końcu wydusić z siebie informację o wydarzeniach, jakie mają zamiar nastąpić jutrzejszego dnia. Miałam cichą nadzieję, że Ethan przyjmie to w miarę spokojnie.
- Ethan? - zapytałam niepewnie, rozglądając się nerwowo po sali i w końcu umieszczając wzrok na moim rozmówcy. Chłopak przeniósł swój wzrok z doktora wprost na mnie.
- Słucham. - stwierdził niskim, basowym głosem, jakiego nie słyszałam u niego prawdopodobnie nigdy.
- Nie powiedziałam Ci jeszcze jednej rzeczy. W sumie ważnej rzeczy. - zaczęłam, patrząc jak z sekundy na sekundę jego mimika twarzy zmienia się. Na myśl przyszło mi stwierdzenie na temat islandzkiej pogody - wystarczy pięć minut, a ona zmieni się diametralnie. U Ethana zmiana wyrazu twarzy odbywała się z prędkością światła.- Dlaczego mi się wydaje, że to co teraz do mnie powiesz, będzie niespodzianką wszechczasów? - zapytał, przybierając pozę myśliciela i kątem oka, spoglądając na moją coraz bardziej nerwową postawę ciała.
Zasłoniłam swoją twarz dłonią, zamknęłam oczy i wydusiłam z siebie szeptem:
- Twoja mama tutaj jutro przylatuje.
Ethan popatrzył na mnie krytycznie.
- Słucham?! - odparł z tak pełnym absurdu tonem, że wydawało mi się, że właśnie ten ton umieści mnie zaraz na samym końcu sali.
- Twoja mama jutro przylatuje. - powtórzyłam, patrząc chaotycznie po innych łóżkach i zbierając wzrok pacjentów, których spontaniczne wykrzyknięcie Ethana dosłownie wydarło z dokonywanych do tej pory czynności.
Ethan opadł na oparcie szpitalnego łóżka ze zdenerwowaniem parującym z jego ciała. Parę jego wściekłości ewidentnie można było porównać do pary wydostającej się z czajnika, pełnego zagotowanej dopiero wody.
- Powiedziałaś jej co się stało?! Dlaczego?! Prosiłem Cię o to? Pytam! - zaczął Ethan, a jego głos przypominał sykanie węża.
- Ethan, uspokój się. - położyłam dłoń na jego rękę, którą zaraz wyrwał. - Domyśliła się, że coś jest nie tak. Jest matką, a one mają naprawdę dobry instynkt do takich rzeczy. - odpowiedziałam, chcąc jakoś przekonać go do tej racji.
Ethan zaśmiał się kpiąco i popatrzył na mnie z wyrzutem.
- Wiesz jakie mam relacje z matką, a jeśli nie wiedziałaś, to na pewno ona o tym wspomniała, wylewając przy tym rzewnie swoje łezki. - powiedział Ethan, kręcąc głową z niedowierzania, śmiejąc się żałośnie w głębi duszy. - Proszę Cię Emily o jedną rzecz teraz. - kontynuował, a ja spojrzałam na niego wyczekującym wzrokiem, będąc poniekąd przygotowaną na następujące właśnie wypowiedzenie wyroku. - Wyjdź stąd.
- Ale Ethan... - zaczęłam głosem pełnym powątpiewania, niezmiernie cichym.
- Poprosiłem o coś, więc uszanuj moją prośbę, która wydaje mi się, nie jest ciężka do spełnienia. - odpowiedział z rosnącą złością, formując ze swojej dłoni pięść i opierając o nią czoło, mając równocześnie przymknięte oczy. Najwidoczniej miały mu pomóc w opanowaniu nadmiaru emocji.
Popatrzyłam na niego ze zdumieniem, jakbym usłyszała właśnie nonsensowną informację. Faktycznie, wiedziałam jak jest sytuacja, nie mogę tego ukryć ani zaprzeczyć. Ale dlaczego on żywi tak ogromną nienawiść wobec własnej matki? Czym ona zawiniła w jego oczach, w jego mniemaniu? Gdyby wiedział, jak przez ten rok martwiła się o niego, ile nocy za nią jest nieprzespanych i ile nerwów pochłonęła jego nieobecność jako jedynego syna, na pewno inaczej by to przyjął. Przynajmniej z jakimkolwiek szacunkiem. Jednak zdawało mi się, że nawet myśl o szacunku w tej chwili była zbyt wygórowaną koncepcją, która nie weszłaby w życie w żaden, osiągalny sposób.
Podniosłam swoją torebkę, która leżała obok krzesła na podłodze i skierowałam się ku wyjściu. Ethan nie podniósł wzroku, dopóki nie usłyszał odgłosu zamykanych drzwi. Arogancja, egoizm i inne podobne określenia, stały się właśnie jego kolejnymi imionami.
Kiedy wychodziłam, w drzwiach spotkałam się z doktorem Kennedym. Skinął głową na rozdrażnionego Ethana, oczekując ode mnie jakiegokolwiek wytłumaczenia odnośnie zaistniałej sytuacji. Spojrzałam na niego z lekko wykrzywionym wyrazem twarzy, jednocześnie posyłając lekarzowi westchnięcie i kręcenie głową z niedowierzania. Na to nie było odpowiedzi, a jeżeli była - znał ją tylko Ethan.
Wyszłam na szpitalny korytarz. Kilka krzeseł dalej siedziała mama - cierpliwie czekająca na mojego objawienie, które w końcu doszło do skutku. Kiedy mnie ujrzała, podniosła się z ciemnozielonego, plastikowego krzesła i podeszła do mnie z uśmiechem.
- I jak kochanie? - zapytała łagodnie.
CZYTASZ
Nieskończoność od zachodu Słońca
RomanceEmily po roku po raz kolejny spotyka Ethana na swojej drodze. Czy ich znajomość nabierze nowego tempa czy zakończy się wraz ze spotkaniem? Wszystko to w kontynuacji opowieści "Od wschodu do zachodu Słońca" Natalie December.