12

333 17 8
                                    

***Oliver***

Szukanie jej domu nie zajęło mi za dużo czasu. Jak pisałem mam pieniądze na detektywów, żeby ją znaleźli. Podeszłem do jej numer domu czyli 21 i zapukałem do drzwi. Nikt nie otwiera. Trochę się zmartwiłem. Nie chce ona otworzyć swojemu staremu przyjacielowi? Obok jej mieszkania czyli w sąsiednim domu usłyszałem płacz dziecka i znajomy dźwięk. Czyli mieszka obok jakiegoś dziecka. Aww jakie to słodkie. Zaśmiałem się na tą myśl i drugi raz do niej zadzwoniłem. Możliwe, że jest w tej pracy. Nagle usłyszałem otwierane się drzwi, odwróciłem się, w tą stronę, a tam stała śliczna czarnowłosa dziewczyna o nieskazitelnej jasnej skórze.

-Olivier?!-powiedziała, a ja zrobiłem minę zaskoczonego. Skąd ona niby zna moje imię? Przyjrzałem się jej twarzy ponownie. Po twarzy kogoś mi przypominała. Chyba z Seattle. No brawo geniuszu przecież cały czas mieszkasz w Seattle! Po przypatrzeniu jej się zacząłem mówić.

-Przepraszam znamy się? Bo trochę mi kogoś przypominasz. Do tego znasz moje imię. AH!! Czy tylko ja nie mogę normalnie zacząć rozmowy?!- Krzyknąłem na ostatnie zdanie do siebie. Czy jest ktoś jeszcze taki sam na tym głupim świecie? Raczej chyba nie. Jestem jedyny taki na świecie.

-Nie pamiętasz mnie Olivier? Isabel Meyer. Twoja przyjaciółka z domu dziecka.- Po chwili to zrozumiałem i ją przytuliłem. 

-Już cię pamiętam. Jak się masz Isi?- Spytałem z wielkim uśmiechem na twarzy. Trochę się zmieniła. Zamiast swoich rudawych pięknych włosów ma czarne jak smoła włosy. Zresztą jej nawet pasują. 

-Wiesz co nawet dobrze Oliv. Po co tutaj przyszyłeś. Z tego co wiem tutaj nikt nie mieszka-pokazała palcem na drzwi. Teraz już nic nie rozumiem. Przecież tutaj mieszka Victoria. Czy ja znowu coś pomyliłem? Nie no do tego jestem jeszcze najbardziej pechowym chłopakiem na świecie. 

-Z tego co wiem tutaj mieszka Victoria. Pamiętasz ją? Miałem się dzisiaj z nią spotkać.- Powiedziałem już z przeciętną miną. Ona jedynie się na mnie popatrzyła i po chwili się roześmiała. 

-Chyba sobie numery pomyliłeś ona mieszka obok. -Pokazała ponownie palcem na drzwi tylko, że już po innej stronię. Udałem się tam i zapukałem. Może ma pracę niani, że tam słychać dziecko. Po chwili już słyszałem osoby idącej, w stronę drzwi. Po chwili otworzyła mi kobieta z dzieckiem na pewno to nie Victoria, ponieważ to...

-Mama?- Moja niebiologiczna matka.

***Victoria***

Obudziłam się z strasznym bólem głowy. Znowu spadłam z mojego łóżka? Próbowałam powoli wstać lecz tą czynność coś mi przeszkadzało. Nie wiedziałam co to bo jeszcze nie otworzyłam oczów. Ale chyba trzeba to zrobić. Powoli otwierałam oczy. Nie zostałam porażona w oczy słonecznymi promieniami lecz ciemnością. Gdzie ja do cholery jestem? Zaczęłam szarpać rękami lecz to nic nie podstępowało z uwolnieniem się. Do rąk miałam przypięte kajdanki, a za mocne ciągnięcie mogło się skończyć poważnymi ranami i przy okazji bliznami. 

Po chwili słyszałam zbliżające się kroki do tego pomieszczenia. Nie miałam teraz siły na nic nie mam picia, ani jedzenia. Pomocy! 

-O witaj Victorio. Pamiętasz mnie?  Jestem dobrym przyjacielem twojej mamy. Jakbyś mnie nie pamiętała nazywam się Jack Hyde. Za chwilę przyjdą twoi klienci. Masz tutaj jedzenie, a za chwile Amber przyniesie ci twoje ubrania. Pamiętaj przygotuj się dobrze.-powiedział i powoli wychodził.

-Ja nie mam matki!-Krzyknęłam na cały głos, a on nawet nie raczył się do mnie odwrócić tylko wyszedł spokojnie z pokoju. Dopiero teraz zobaczyłam, że nie mam już na sobie żadnych kajdanek. Wzięłam jedzenie które mi przyniósł. Nie przejmowałam się tym, że może być tam trucizna i tak wolałam bym umrzeć.



Hej. Tak wiem po pierwsze jest krótki rozdział i do tego prawie mnie nie było miesiąc. Strasznie was przepraszam. Do tego wiem że ten rozdział jest do dupy. Do następnego!

Oddana✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz