1. [Część druga]

218 25 6
                                    


-Takaro chciałbym jeszcze przydzielić twojej drużynie misję. - Ciszę przerwał trzeci hokage, szybko przypomniała sobie o jego istnieniu i zwróciła swoją uwagę na starą, pomarszczoną twarz.

-Dopiero wróciliśmy z naprawdę ciężkiej podróży. - wygięła wargi w niezadowoleniu. Co ten staruch sobie wyobrażał? Myślał, że jako starszy hokage ma prawo zamęczać młodszych shinobi? 

-Tak, tak, ale tylko wy dacie sobie radę. - uśmiechnął się - Jesteście zgrani i dzięki temu bardzo silni. Nowi genini powinni brać przykład z twojej drużyny. - Jak zawsze zapomniał wspomnieć o ciężkich treningach do utraty sił. Nawet ona ćwiczyła każdego dnia wypruwając z siebie resztki energii aby pokazać swoim ulubieńcom, że dzięki pracy i samozaparciu można stać się niezwyciężonym i szanowanym ninją.

-Eh, a zresztą życzeniem pana feudalnego było to abyś właśnie ty go ochraniała jako jeden z silniejszych jouninów. - podrapał się z zakłopotaniem. Tego się mogła domyśleć, ułożona i szanowana shinobi, która potrafi zabić każdego w mgnieniu oka, a co najważniejsze znała swoje miejsce. Przez lata traktowała Konohę jako coś najlepszego co mogło ją spotkać, więc była jej oddana i wierna. Niestety hokage często naciągał to na swoją korzyść. Kiedy pomyślała o starym i nieznośnym panie feudalnym drgnęła jej powieka. Mężczyzna czepiał się dosłownie wszystkiego, uwielbiał się też afiszować swoją pozycją. 

-Chronić pana feudalnego? Super! Staruchu nasza drużyna powinna iść na tę misję! Dattebayo! - skrzywiła się słysząc piskliwy głos. Hatake szybko zareagował i uderzył książką w głowę swojego ucznia. 

-Naruto, Naruto. Jesteście świeżo upieczonymi geninami i nie możecie wyruszyć na tak niebezpieczną misję - pouczył go. Blondyn wydął policzki w niezadowoleniu. Takara widząc młodego Uzumakiego szybko przywołała wspomnienia z ich pierwszych misji. Kiedy jeszcze Shin był małym wrzodem. Na szczęście po paru groźbach i wielu godzin treningu wyplewiła z niego to idiotyczne zachowanie. A może po prostu zaczął dorastać. Nie była pewna. Tak dużo stało się przez ostatni rok, że sama zaczęła się gubić.

-Ależ jeśli nalegacie mogę oddać wam tego pomarszczonego starucha - zakpiła - Już wolałabym łapać te głupie koty niż spędzić z nim chociażby pięciu minut, a co dopiero kilka dni. -mruknęła. Sarutobi popatrzył na nią z bezsilnością. Nie chciał zaczynać nowej kłótni, która prowadziłaby i tak donikąd. Mimo wszystkich wad trzeci szanował Takarę. Rok temu zaproponował jej własną drużynę, ponieważ nie chciał by była samotna. Nie mogła się porozumieć z shinobi w jej wieku, była ciężkim przypadkiem. Obawiał się, że nie będzie wstanie nauczyć swojej drużyny zbyt wiele przez swoje wycofanie w stosunku do ludzi. Jak bardzo się pomylił. Drużyna druga stała się częścią młodej kobiety, pokochała ich całym sercem.

-Wiem, że go nie lubisz, ale zrozum...

-"Jesteś już dorosła i nie powinnaś się zachowywać jak dziecko", czyż nie to chciałeś powiedzieć czcigodny? -Obruszyła się Takara. -Zawsze mi to powtarzasz z nadzieją, że odpuszczę. Ale nie tym razem, chcę - zrobiła przerwę - nie, ja żądam innej misji. Jak sam wcześniej wspominałeś jestem twoim zaufanym doradcą, więc ostrzegam cię, że spotkanie z tym starym zboczeńcem skończy się na pewno źle. - Wydawało się, że hokage chciał zawarczeć w odpowiedzi. Czarnowłosa przewróciła oczami. Zobaczyła, że mina Sarutobiego zaczęła łagodnieć, a on sam coraz bardziej przystawał na protest kobiety. 

-I ktoś taki jak ty ma nam dawać przykład, dattebayo. Powinnaś wykonywać wszystkie misje. - mruknął cicho Naruto. Rzuciła mu tylko kpiące spojrzenie.

-Porozmawiamy za kilka dni. -Wiedziała co ich czeka, nuda i upokorzenie. Kurenai bawiło zachowanie Takary, chcąc nie chcąc zaśmiała się zwracając uwagę wszystkich na siebie.

-Oh, hokage -sama, jeśli mogę się wtrącić. Drużyna Guya wróciła kilka dni temu z misji, a z tego co wiem Might lubi zadania takiego typu. - Takara z niedowierzaniem słuchała jak kobieta wstawia się za nią u trzeciego. 

-Nie jestem pewny... zastanowię się. -szepnął bardziej do siebie. Takara nie mogła ukryć swojego poirytowania. Od jakiegoś czasu hokage wręcz zmuszał ją do opuszczania wioski. Zrobiła coś źle? Przecież starała się jak mogła, być "prawdziwym" shinobi  wioski ukrytej w liściach. Cokolwiek to znaczyło. 

-Myślę, że możecie już iść. - skinął na drużyny - Takaro ty zostań musimy porozmawiać. - Zerknęła na rozbawione miny geninów i szczęśliwych jouninów, którzy w końcu mogli opuścić starego hokage. Takara poczuła, że jednak wolałaby zostać sam na sam z nieznośnym panem feudalnym niż teraz z trzecim. Sarutobi zaczął przeszywać ją swoim wnikliwym wzrokiem. Czego chciał tym razem? Kolejna misja? A może dla odmiany chciał jej podziękować za narażanie życia swojego jak i drużyny drugiej? Prychnęła. Nie, to niemożliwe aby wielki Kage zniżył się do tak przyziemnych czynności. 

W końcu kolejka do drzwi zmalała, wręcz zniknęła. Wszystkie drużyny opuściły gabinet przez co pokój zrobił się jeszcze bardziej pusty. Na samym środku stało biurko czcigodnego z posegregowanymi dokumentami, księgami i innymi pierdołami. Takara wykrzywiła usta w pół-uśmiechu, Hiruzen musiał mieć wszystko pod nosem jednocześnie uporządkowane i w odpowiedniej kolejności, to był jego konik. Nie, to już podchodziło pod obsesję. 

Staruszek skinął na nią głową aby usiadła przed nim. Zapowiadało się na długą rozmowę. Niekoniecznie należącą do tych miłych i przyjemnych.  Takara dotarła do drewnianego krzesła wyłożonego zielonym materiałem, niewiele myśląc usiadła na nim. Spojrzała na pomarszczoną twarz trzeciego, zagłębiła się w stare oczy, które widziały znacznie więcej od jej.
Sarutobi westchnął, oparł się plecami o swój fotel. Staruszek odwrócił się na krześle by zobaczyć ogromne okno, za którym można było dostrzec większość wioski.

-Spójrz, to jest nasza wioska. - zaczął ciepłym głosem. -Konohagakure... - Patrzyła na zwiewne budynki, uporządkowane jak papiery trzeciego. Za szybą tętniło życie wielu tysięcy ludzi. Mogli spokojnie przebywać na terenie wioski i nie martwić się co czeka ich jutro. Na straży prawa stoi on, Hiruzen Sarutobi. Zabrzmiało to jak zapowiedź jakiegoś słabego filmu, który znudziłby się po pięciu minutach. W rzeczywistości Konoszanie nie wiedli tak pięknego i spokojnego życia jak wydawało się wszystkim. W tej wiosce kryło się wiele zła i tajemniczych historii.

-Kazałeś mi tu zostać by podziwiać, że masz w końcu czyste szyby? - zadrwiła, na twarzy Hiruzena wyrosło lekkie po wątpienie, ale uśmiechnął się.

-Widzę, że wraca moja mała, nieznośna Takara, dobrze zrobiłem że oddałem ci pod opiekę drużynę drugą. - stwierdził cicho hokage. Rzuciła mu pytające spojrzenie. - Po tym jak zginął on...

-PRZESTAŃ! To było lata temu, nie chcę do tego wracać. - obruszyła się czując, że coraz bardziej nie podoba się jej takie nagłe zainteresowanie ze strony czcigodnego.

-Myślałem, że pogodziłaś się z jego śmiercią.

-Mówiłam już, nie chce o tym rozmawiać. - syknęła - Myślę, że powinnam iść i odpocząć skoro mam użerać się z panem feudalnym. - poderwała się z krzesła, w jej tonie głosu można było usłyszeć zirytowanie jak i smutek. Co Sarutobi chciał uzyskać przez rozdrapywanie starych ran? Takara pragnęła zapomnieć o wielu rzeczach, które w jej sercu wypaliły ogromną pustkę. Nawet jeśli trzeci się martwił nie miał prawa wracać po tylu latach do tego tematu.

-Spokojnie, usiądź. -nie posłuchała- Nie chciałem cię rozgniewać. A co do twojej misji, może masz trochę racji chyba powinienem przydzielić ci inną.

----

Nie mam bladego pojęcia jak długie pisać rozdziały, eh to na razie powinno wystarczyć

10 minut to za mało [Świat Naruto]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz