Rodział V Pierwszy dzien zawsze jest najgorszy.

153 21 1
                                    

Wybiegłam dosłownie z akademika, aby nie spóźnić się na lekcje plastyki. To miała być moja pierwsza lekcji i chciałam wypaść jak najlepiej, a tu bum! Angela wyłączyła mój budzik nim zdążyłam się obudzić. Teraz nawet nie miałam czasu na śniadanie i modliłam się aby zdążyć na lekcje. Wbiegłam do szkoły, a potem na najwyższych obrotach szukałam klasy. Na szczęście znalazłam ją dzięki temu, że pani jeszcze chwilę stała przed klasą i czekała na spóźnialskich czytaj: czekała na mnie.
- Dzień dobry.- powiedziałam zdyszana, a starsza kobieta uśmiechnęła się do mnie miło.
- Dzień dobry. Zapraszam do klasy.- weszłam pospiesznie, ale prawie nikogo nie zauważyłam.- Zwykle w pierwszy dzień wszyscy się spóźniają.- powiedziała pani i rozłożyła na każdym krześle kartki z numerami.
- Co to takiego?- zapytałam i spojrzałam na drugą stronę kartki, ale nic tam nie było.
- Osoby z takimi samymi numerami będą tworzyły grupy, a potem robiły projekty na 30 października.
- Aha.- powiedziałam mało inteligentnie, ale tylko taka odpowiedź przyszła mi do głowy. Wczoraj było rozpoczęcie roku, ale szczerze to nie zwracałam uwagi na nikogo poza osobami, które już znałam.

Dopiero po dziesięciu minutach wszyscy weszli do klasy, a ja usiadłam z Jamie, która przyszła dwie minuty po mnie.
- Dobrze!- powiedziała głośno pani, aby przekrzyczeć uczniów. Po chwili bez problemu mogła mówić.- Na ławkach macie karteczki z numerami i chciałabym, abyście usiedli na chwilę w grupach według tych numerów.- Jamie wstała od naszej ławki i zaczęła szukać ludzi z numerem pięć, a ja z numerem dwa. Po chwili stałam przy ławce gdzie siedziały dwie dziewczyny i Eric, który nie pałał radością na mój widok.

Weszłam na stołówkę gdzie miałam się spotkać z dziewczynami.
- Hej.- powiedziałam siadając obok Sam na co dziewczyna lekko się uśmiechnęła.
- Hej!- krzyknął ktoś za nami i po chwili do stolika przysiadła się Dakota z Willem.
- Nie uwierzycie co się stało!- powiedziała podekscytowana dziewczyna, a jej chłopak uroczo pogłaskał ją po ramieniu.
- No nie uwierzymy.- powiedziałam ze śmiechem i rozejrzałam się po stołówce, ale nie zauważyłam nikogo znajomego.
- Marcus przyszedł dzisiaj do nas na lekcje i powiedział, że dzisiejszy trening będzie z tą trenerką... jak jej tam na imię...?
- Gianna.- powiedziała Kelly i odsunęła sobie krzesło obok Dakoty.
- Ciekawe czy będzie tylko patrzyć jak jeździmy i jakoś nas pogrupuje czy zrobi egzamin.- powiedziała Sam i zrobiła zamyśloną minę.
- Dziewczyny ze starszych klas mówiły, że od razu robi jazdę i tyle.- dodała zielonooka i zaczęła jeść frytki na co zaburczało mi w brzuchu.- Opowiadały też, że strasznie się drze i nie słucha tego co jeźdźcy mają do powiedzenia.- dziewczyna wzięła kolejną frytkę, a mój brzuch nakazał mi iść po jedzenie.
- Idę po jedzenie, ktoś się dołączy?- zapytałam, ale nikt mi nie odpowiedział.
Stanęłam w niedługiej kolejce i zaczęłam przeglądać menu.
- Cześć.- usłyszałam za sobą i odwróciłam się do, jak wywnioskowałam po głosie, dziewczyny. Okazała się nią Vee, która uśmiechnęła się do mnie lekko.
-Hej, chcesz usiąść z nami?- zapytałam, a dziewczyna cicho się zaśmiała.
- Dzięki za propozycje, ale ja siedzę z kółkiem teatralnym.- blondynka wskazała brodą na stolik, który był chyba najgłośniejszy ze wszystkich. No doba sportowcy byli dużo głośniejsi.
- Nie mówiłaś, że należysz do kółka teatralnego.- powiedziałam szczerze zaciekawiona, ale nim dziewczyna zdążyła mi odpowiedzieć kucharka zapytała mnie co podać.
- Pogadamy później.- powiedziałam odbierając spaghetti i idą do stolika.
- Okey.- odpowiedziała i zaczęła składać zamówienie.

Byłam potwornie zdenerwowana przed pierwszą jazdą. Założyłam czarne bryczesy i fioletową koszulkę na grubszych ramiączkach. Sam wyglądała na tak samo zdenerwowaną jak ja, ale ja nie dawałam tak po sobie tego poznać.
- Idziemy?- zapytałam się blondyneczki, a ona niemrawo skinęła głową.
Kiedy byłyśmy w stajni ja poszłam po tajemniczego konika, a Sam po Kaprysa. Kiedy przyprowadziłem swojego konia w około stało jeszcze dziesięć koni. W tym wielkim zamieszaniu zobaczyłam Kelly z Agadą i Jamie z Ametystem. Wszystko było niby normalnie, ale każdy w duszy się denerwował, było to widać po zdenerwowanych spojrzeniach rzucanych w różne strony.
- Hej.- powiedziałam do reszty i przywiązałam Mystery'ego do drążka.
- Witam ponownie.- powiedziała niby spokojnie Jamie i zaczęła zakładać dla Ametysta siodło. Reszta tylko kiwnęła głowami, a ja postanowiłam już ich nie zajmować głupotami i zaczęłam czyścić mojego konia. Po chwili przyszła trenerka i zaczęła mówić kolejność. Ja byłam 13. Poszłam jeszcze po siodło i osiodłałam konia.
Założyłam toczek i zaczęłam iść w stronę ujeżdżalni, ale zatrzymała mnie Ashley.
- I jak jest stres?- zapytała i poklepała mojego konia na co zaczął chodzić nerwowo.
- Trochę jest. A jak u ciebie?- zapytałam tylko z grzeczności, ponieważ nie miałam ochoty z nią rozmawiać. Teraz żałuję, że nie jestem pierwsza i nie mogę jej zbyć.
- Nie ma. Przecież to jest banalne. - powiedziała lekceważąco i pociągnęła swojego konia z całej siły na co ten skulił się i przyśpieszył.- Dobra idę się szybko rozgrzać.
Dziewczyna odeszła a ja odetchnęłam. Ona jest jakaś dziwna. Pogłaskałam tego durnia po biało- szarym pysku i podeszłam do schodków.
_=-_=-_=-
Właśnie stanęła przed ujeżdżalnią  Kelly, a Ashley, stojąca przy drzwiach, posłała jej miły uśmiech.
- Czego się szczerzysz?- zapytała spokojnie zielonooka i przystanęła, aby poczekać na komendę. Odwróciłam się do Jamie, która miała być dopiero 20 i czekała na padoku. Brunetka odwzajemniła uśmiech i popatrzyła się za mnie ze strachem. Odwróciłam się na swoje miejsce, gdzie koń Kelly zaczął chodzić na boki.
- Agada spokojnie.- powiedziała dziewczyna, a koń jakby jej na przekór, z całego impetu kopnął konia Ashley.- Spokojnie.- zielonooka ściągnęła ją lekko za wodzę i zrobiła woltę.
- Patrz co zrobił twój durny koń!- krzyknęła szatynka i zsiadła z konia. Jej izabelowaty koń miał dużą czerwoną pręgę na łopatce.- Boże Morlin!- Kelly popatrzyła przestraszona na konia Ashley.
- Kelly wołam... co tu się stało?- zapytał Marcus i podszedł do dziewczyn.- Ashley odstaw swojego konia do boksu i poczekaj tam. Kelly jedź na ujeżdżalnię i niczym się nie przejmuj.
- Ale... ja naprawdę...
- Spokojnie ja się tym zajmę. Jedź.
Robi się nieciekawie...
Odwróciłam się co Jamie, ale ona tylko pokręciła głową.
Ja też nie wiem co tu się dzieje Jamie, ja też...
_=-_=-_=-_=-_=-
Mam nadziej, że rozdział się podoba.
Liczę na gwiazdki!!!
~Lidka

Akademia Marzeń// Pierwsze spotkanie. Przyjaciele i wrogowie.Where stories live. Discover now