1

193 18 0
                                    

Słabość to tylko ból, który opuszcza nasze ciało.

3 miesiące wcześniej

Lucy

Powtarzałam to w kółko niczym mantrę, aż pomyślałam, że tracę rozum. To nie działo się naprawdę. Nie śniłam znów tego samego koszmaru. To nie działo się naprawdę.

Kiedy człowieka budzi jego własny krzyk, to nie wróży nic dobrego. Usłyszałam kroki. Chwilę później drzwi się otworzyły i stanęła w nich moja współlokatorka, dziewczyna, którą poznałam ledwie kilka godzin temu.

– Wszystko w porządku? – Niepewnie weszła do pokoju i skrzyżowała ramiona. – Słyszałam krzyk.

No to pięknie. Byłam dziwadłem. Chciałam zacząć wszystko od nowa i co dostałam w zamian? Medal za przestraszenie swojej współlokatorki; jedynej przyjaznej osoby, jaką spotkałam, odkąd przyjechałam na Uniwersytet Waszyngtoński.

– No... tak. – Udało mi się powstrzymać drżenie głosu. – Wiem, że to dziwne, ale wciąż mam koszmary. – Widząc niedowierzanie na jej twarzy, dodałam pospiesznie: – Ale tylko kiedy jestem naprawdę zestresowana. – No i kiedy biorę prochy, dodałam w myślach, ale nie powiedziałam tego na głos.

– Och. – Oblizała wargi i spojrzała w głąb korytarza. – Chcesz, żebym spała na podłodze albo co? Zrobię to, jeśli się boisz.

Bogu niech będą dzięki za jej południową gościnność.

– Nie. – Uśmiechnęłam się. – Nic mi nie będzie. Mam nadzieję, że cię nie przestraszyłam.

– No cóż... – Levy zbyła mnie machnięciem ręki. – I tak nie lubiłam tamtej lampy.

– Mój krzyk strzaskał ci lampę? – Aż się wzdrygnęłam.

– Nie. – Pokręciła głową. – Stłukłam ją, jak spadałam. Wygląda na to, że wyskakiwanie z łóżka piętrowego o pierwszej w nocy to sport kontaktowy. Tym razem trafiło na lampę. Nie przejmuj się – westchnęła. – Nie cierpiała. Pękła w kontakcie z podłogą. I roztrzaskała się, gdy poślizgnęłam się na misiu, który razem ze mną spadł na podłogę. Na szczęście, bo zamortyzował mój upadek, dzięki czemu się nie poobijałam.

Ukryłam twarz w dłoniach.

– Jasna cholera! Tak mi przykro!

– Nic się nie stało. Jestem chodzącą katastrofą. – Roześmiała się. – Ale jeśli zamierzasz krzyczeć całą noc, będę spała na podłodze. Skończyłam już z rozbijaniem lamp.

Uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową.

– Jasne. Ja tylko... nie chcę, żebyś...

– Przestań przepraszać. – Uśmiech Levy był ciepły i opiekuńczy. – A tak przy okazji, lunatykuję, więc jeśli się obudzisz i zobaczysz, że stoję nad tobą, nie wal mnie pięścią w twarz.

– No to nieźle się dobrałyśmy.

Ściągnęła koc z mojego łóżka i rzuciła go na podłogę.

– Zauważyłaś rubrykę „Komentarze", kiedy wypełniałaś formularz?

– Tak. Co z nią?

– Założę się, że jest po to, żeby wszyscy dziwacy wylądowali razem na kupie.

Ziewnęłam.

– Potrzebuję poduszki – oświadczyła Levy. – Zaraz wrócę. Koniec z krzyczeniem. Zamknij oczy, a rano pójdziemy zapolować na facetów. Śnij o tym.

Utrata:Natsu x LucyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz