6

107 13 4
                                    

Prosto w ogień, a z ognia może prosto do... chwileczkę, jak to było? Do piekła?

Lucy
– Gotowa? – Levy starła z ust nadmiar błyszczyka i przejrzała się w lustrze.
– Bo ja tak.-Roześmiałam się.
– Właśnie widzę. – Założyła minispódniczkę, szpilki i kusą koszulkę. Ja w życiu bym się tak nie ubrała. Wujek Mak by mnie zabił. Umarłabym ze wstydu. Oto jak dziewczyny pakują się w kłopoty.
– No dobra. – Odwróciła się rozchmurzona.
– Nie możesz tak wyjść.
– Co? – Spojrzałam na jeans rurki i botki. Założyłam do tego białą bluzeczkę i spięłam włosy w koński ogon.
– Idziemy na imprezę – przypomniała mi.
– Wiem. – Wzruszyłam ramionami.
– Przecież się ubrałam.
– Właśnie widzę. – Ton Levy nie napawał optymizmem.
– Ale nie jesteś mniszką,a w tej chwili wyglądasz jak ktoś, kto uczy się w domu i nie musi z niego wychodzić.-Uczy się w domu? Znałam dzieciaki, które uczyły się w domu, i wszystkie były normalne. Po tym wszystkim błagałam nawet wujka, żeby pozwolił mi się uczyć w domu. Jeszcze raz spojrzałam na swoje ubranie i wzruszyłam ramionami. Ktoś załomotał do drzwi i do pokoju wszedł Gray.
– A niech mnie, kuzyneczko, zamierzasz dać się przelecieć?-Levy się uśmiechnęła. Gray patrzył teraz na mnie.
– A ty ubrałaś się jak przedszkolanka. Dlaczego?
– Bardzo śmieszne.
– Ale ja nie żartuję. – Udawał, że się krztusi, i znacząco uniósł brwi. Westchnęłam i odwróciłam się w stronę Levy.
– Taki mam styl. Nie noszę kusych spódniczek, bluzek odsłaniających brzuch i...
– Widzisz, już sam fakt, że nazwałaś to – mówiąc „to", wskazała na swoją bluzkę
– bluzką odsłaniającą brzuch, wiele o tobie mówi.
– Na przykład co?
– Że potrzebujesz pomocy.- Gray potwierdził skinieniem głowy.
– Słuchajcie, nie jestem Kopciuszkiem. -Gray uśmiechnął się znacząco i mruknął:
– Zgub tylko pantofelek.
– No proszę, chce znaleźć twój pantofelek – zażartowała Levy.
– To botek – sprostowałam, unosząc stopę i odsłaniając but z czarnej lśniącej skóry.
– Czy to ważne? – Gray wzruszył ramionami.
– W ubraniu czy bez, i takwyglądasz seksownie. Gdybym był tobą i gdyby uganiał się za mną ktoś taki jak cholerny Natsu Dragneel, musiałby się nieźle postarać, żeby zdobyć moje serce.
– Ja, no... – Bawiąc się włosami, spojrzałam w lustro. Oboje mieli rację.Wyglądałam jak córka amisza. Kiedyś interesowałam się modą, ale ostatnio wszystko wydawało się pozbawione sensu. No ale przynajmniej jadłam i się myłam. Levy i Gray nie musieli o tym wiedzieć, ale dbanie o siebie było dla mnie nie lada wyczynem.
– W porządku – powiedziałam zrezygnowana.
– Założę inną koszulkę, ale na tym koniec.
– Umowa stoi! – Levy uśmiechnęła się i klasnęła w dłonie. Dziesięć minut później zaczęłam poważnie wątpić w to, czy jestem normalna. Koszulka, którą mi dała, nie zachodziła na spodnie i odsłaniała dobre pięć centymetrów brzucha. Próbowałam się garbić, ale Gray nazwał mnie Quasimodo,więc porzuciłam ten pomysł. Impreza odbywała się w głównym holu budynku. Sytuacja nie mogła więc wymknąć się spod kontroli, prawda? Wszystko działo się przecież za zgodą władz uczelni. A to znaczyło, że nie będzie narkotyków, alkoholu i innych używek. Wujek Mak ostrzegał mnie, żebym nie mieszała lekarstw z alkoholem. Najwyraźniej człowiek upijał się wtedy dwa razy szybciej. W praktyce oznaczało to, że po jednym drinku będę tańczyła z abażurem na głowie. Cóż, przynajmniej zapomnę, że mam na sobie tę kusą bluzeczkę. Kiedy weszliśmy do holu, ludzie zaczęli się na nas gapić. Nie tak, jak gapią się na ciebie, kiedy masz jedzenie między zębami. To były ciekawskie spojrzenia. Może to przez Gray'a? Stanęłam bliżej niego, a on otoczył nas ramionami.
– Gray już tak ma – wyjaśniła ze śmiechem Levy i dla żartu uderzyła go pięścią w biceps.
– Ludzie nie potrafią zdecydować, czy jest przystojny, czy obłąkany.
– Dzięki, Levy. – Gray zmrużył oczy i szepnął mi do ucha:
– Tak między nami,po prostu jestem seksowny.
– Oczywiście – odparłam protekcjonalnie. Odchylił głowę i wybuchnął śmiechem. Nie przypuszczałam, że mógłby mi się spodobać, ale było w nim coś, co sprawiało, że czułam się swobodnie. Miałam wrażenie, że gdybym w środku nocy poprosiła go, żeby zawiózł mnie do oddalonego o cztery godziny drogi Bickelton, zgodziłby się i jeszcze kupił mi kawę. Nigdy dotąd nie miałam takiego przyjaciela. Było to miłe uczucie.
– A więc... – Levy rozejrzała się po twarzach zgromadzonych.
– Gdzie on jest?
– Nieznajomy, z którym spędzisz dzisiejszy wieczór? – spytał Grey, który przyniósł nam kubeczki z ponczem.
– Nie. – Levy nadal rozglądała się po pomieszczeniu. – Natsu. Gdzie on się podziewa? Jest opiekunem roku, więc musi tu...
– Czyżby? – odezwał się łagodny głos za naszymi plecami. – Pomyślałem, że wystarczy mi się pokazać. Nie sądziłem, że kto kolwiek będzie mnie szukał.- Gdyby nie muzyka, w holu byłoby cicho jak makiem zasiał. Widziałam, że ludzie próbowali usłyszeć, co mówił, i nadstawiali uszu. Natsu zignorował Levy i Grey'a, całą uwagę skupiając wyłącznie na mnie.
– Przyszłaś – odezwał się.
– Zmusili mnie.
– Przekonali – westchnęła znacząco Levy. Gray'a wyraźnie rozbawiła ta wymiana zdań. Natsu nawet na chwilę nie odrywał ode mnie wzroku. Grey najwyraźniej dość miał tej niezręcznej sytuacji, bo odsunął mnie i wyciągnął rękę do Natsu.
– Podejrzewamy, że uczyła się w domu, dlatego jest taka małomówna. – Mówiąc to, wskazał na mnie. Policzki mi płonęły i czułam, że się czerwienię. – Ale jest słodka jak diabli, dlatego wzięliśmy ją ze sobą. Ta tutaj to moja kuzynka – przedstawił Levy.
– Jeśli dobrze pamiętam, ty i ja chodziliśmy razem na zajęcia. Natsu przeniósł wzrok ze mnie na Grey'a. Pokiwał głową i uścisnął mu dłoń.

Utrata:Natsu x LucyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz