5

98 12 2
                                    

Trudno jest żyć – łatwiej jest umrzeć. Zamykasz oczy i więcej ich nie otwierasz. Co w tym trudnego? Nic – tyle tylko, że cholernie trudno zostawić tych, których się kocha.

Natsu

Powinienem odpuścić. Lekarz powiedziałby, że eksperymentuję z rzeczami, o których powinienem zapomnieć. Powiedziałby: ile czasu w końcu ci zostało? Miałem dość słuchania tych bzdur. To chore. Nawet mój ociec miał dość lekarzy. Ja miałem ich dość, odkąd poinformowali mnie – ośmiolatka – że moja mama nie przeżyje operacji.

Gdy w ubiegłym roku mój brat nie obudził się po tym, co się stało. Niektórzy twierdzą, że nad naszą rodziną ciąży jakaś klątwa. W końcu nie można być tak bogatym i wpływowym, nie ponosząc tego konsekwencji. Kiedy byłem mały, nauczyciel w szkółce niedzielnej powiedział, że czasami nieszczęścia dotykają nas po to, żebyśmy zaufali Panu Bogu.

Jak wielkiego zaufania oczekuje ode mnie Bóg? Straciłem wszystko. Mało brakowało, a w ubiegłym roku straciłbym reputację i miejsce w drużynie, tylko dlatego, że powiedziałem „nie". Zabawne, że nikt nie mówi o wykorzystywaniu facetów.

Ścisnąłem w dłoniach telefon. Miałem jej numer. Zrobiłem coś okropnego. Poważnie. Włamałem się do szkolnego systemu i wykradłem numer jej telefonu. Biedna dziewczyna, pewnie myślała, że ją prześladuję. Raczej nie poprawiłbym swoich notowań, gdybym teraz zadzwonił i powiedział „Cześć". Frajer. Byłem kompletnym frajerem. Nigdy nie miałem problemów z podrywaniem dziewczyn, ale po tym, co wydarzyło się w zeszłym roku, zrobiłem się przesadnie ostrożny.

Pomagała mi moja świta.

Nazywałem ich tak dlatego, że podobało mi się brzmienie tego słowa. Ktoś zapukał do drzwi. Chciałem wstać, ale drzwi się otworzyły, zanim zdążyłem zareagować. Do pokoju wszedł Droy, sto trzydzieści sześć kilogramów żywej wagi – i rzucił na stół moją receptę.

– Jak leci? – spytał.

– Świetnie – skłamałem i pospiesznie ukryłem skrawek papieru, na którym zapisałem numer Lucy.

– Dobrze się czujesz? – Pochylił się w moją stronę i zaświecił mi w oczy latarką jak jakiś uczony. Odepchnąłem jego rękę.

– W porządku. – Odchrząknąłem i poderwałem się z krzesła. Przez moment zakręciło mi się w głowie; miałem tak, kiedy zbyt gwałtownie wstawałem. – Gdzie Jet?

– Wyszedł – Droy westchnął, jakby dość miał moich ciągłych pytań. – Wróci, żeby odprowadzić cię na zajęcia. Dasz radę pójść, prawda?

Miałem dość.

– Jasne, że dam radę pójść. Nie jestem przecież pijany.

– Za szybko wstałeś – mruknął pod nosem, wyciągnął notatnik i zaczął notować. – Masz ostatnio zawroty głowy? Problemy z oddychaniem?

Hmm, czy fakt, że na widok Lucy zabrakło mi tchu, też się liczył? A to, że od zapachu jej perfum zakręciło mi się w głowie? Co powiedziałby na to Droy?

– Mój ojciec płaci ci, żebyś dbał o moje zdrowie psychiczne, nie żebyś mnie niańczył – warknąłem.

– Wyglądasz blado. – Droy zmrużył oczy.

– Do diabła. – Potarłem twarz rękami. – Mogę prosić o chociaż chwilę normalności? Jedną chwilę, kiedy przestaniesz bazgrać w swoim przeklętym notatniku i kiedy przestaniemy rozmawiać o pieniądzach mojego ojca, mojej przyszłości i...

Droy podniósł rękę, jakby chciał się obronić przed natłokiem słów.

– Zrozumiałem. Przepraszam, Nat.

Czułem się źle, a zarazem byłem poirytowany. Od miesięcy chodziłem podenerwowany i wiedziałem, że moje zachowanie względem Droy'a było kolejną rzeczą, o której poinformuje mojego ojca w raporcie.

– Masz ładny pokój – stwierdził.

- Bez gadek-szmatek - roześmiałem się.- Mój pokój wygląda dokładnie tak, jak powinien. Jest czysty i dostępny. Jestem przecież opiekunem roku.

- Tak, a ja jestem królową.- rzucił oschle Droy.

-Prawie bym zapomniał.- Mówiąc to, sięgnąłem po klucze i telefon.- Idziemy dziś na imprezę.

-My?- Uniósł brwi.

- Tak, my. Ty, Jet i ja. Muszę poznać resztę studentów z mojego akademika, a to się nie uda, jeśli będę siedział w pokoju jak jakiś chory....- Słowa uwięzły mi w gardle. Zagryzłem wargę i zaczekałem, aż miną zawroty głowy.- Idę na trening.

- Myślisz, że to dobry pomysł?...
-To wszystko, co mi zostało - sarknąłem znów. - Nie rezygnuję z futbolu, Droy. Zapisz to w swoim małym notatniczku i przekaż mojemu ojcu. To moja kariera. Nie zamierzam z niej rezygnować. Zostałem tu po to, żeby wszyscy byli szczęśliwi, ale teraz, kiedy... - Nie dokończyłem. Nie chciałem mówić tego na głos, jedynie pokręciłem głową.
Miałem wrażenie, że zrozumiał. Kiwając głową, razem ze mną wyszedł z pokoju i skierował się w stronę windy. Musiałem wypocić stres, ale przede wszystkim chciałem przestać myśleć o dziewczynie o pięknych oczach i jeszcze piękniejszych włosach. Były długie, sięgały niemal do pasa, i tak niewiarygodnie grube, że nie mogłem nie marzyć o tym, jak by to było zatopić w nich palce. Była pierwszą dziewczyną od czasu Lisanny, której pozwoliłem się się dotknąć. Może ,,dotknąć" to za dużo powiedziane, bardziej wpaść na siebie. Ale nie wzdrygnąłem się, czując na sobie jej dotyk. Wręcz przeciwnie, chciałem więcej.

Drzwi windy otworzyły się z cichym brzęknięciem. Droy i ja wysiedliśmy i poczułem, że ludzie się na mnie gapią, naprawdę gapią. Ktoś mógłby pomyśleć, że zdążyłem się do tego przyzwyczaić, ale tak nie było. Nienawidziłem tego. Ludzie zawsze czegoś ode mnie chcieli. Zabawne, bo dałbym sobie uciąć lewą rękę, żeby być jednym z nich. Chętnie zamieniłbym się z goście, który stał przy wejściu i dłubał w nosie, albo nawet z dziewczyną w okularach i z wystającymi zębami. Mógłbym nawet mieć pryszcze. Nie dlatego, że nienawidziłem swojego życia. Wręcz odwrotnie. Kochałem życie.

Drzwi do akademika się otworzyły. Kilka dziewczyn sięgnęło po komórki, prawdopodobnie po to, żeby zrobić mi zdjęcie. Westchnąłem. Pierwszoroczniaczki.

Pomachałem im i szedłem dalej. Chwilę później po mojej lewej ręce pojawił się Jet Dziewczyny chichotały, kiedy je mijałem. Jedna wyglądała, jakby lada chwila miała zemdleć.

Takie właśnie było moje życie.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Kolejny rozdział mam nadzieję że się podoba xDD przepraszam też z tak długą nie obecnością ale miała egzaminy gimnazjalne jak i sporo nauki...ale się postaram już pisać rozdziały  normalnie :D Pozdrawiam jak i też zapraszam do komentowania i zostawiania gwiazdki <3

Utrata:Natsu x LucyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz