Rozdział 5

1.3K 203 41
                                    

   Minęło już kilka dni od ostatniego incydentu, a czarnowłosy dalej nie odbiera ode mnie telefonu, ani nie odpowiada na żadne z moich wiadomości. Czuję się winny za to, co się stało, więc wczoraj kupiłem tego psa, którego pokazywał mi mój menadżer. Wabi się Cezar, jest dość sporych rozmiarów owczarkiem niemieckim o dość mieszanej sierści. Zachowuje się dość przyjacielsko w stosunku do mnie, ale jestem ciekaw, co zrobi gdy poraz kolejny dojdzie do włamania. Pogryzie go? Podkuli ogon i ucieknie szybciej ode mnie? Czy może po prostu położy się przed nim, merdając ogonem i zaczynając domagać się głaskania?

-Ech? -zamrugałem, wyrywając się z zamyślenia, gdy wielkie, czworonożne zwierzę wskoczyło na mnie, przewracając mnie tym samym na plecy. -Złaź ze mnie... -funknąłem lekko skrzywiony, leżąc na kanapie i wpatrując się w liżącego mnie po twarzy owczarka. Podniosłem się skrzywiony do siadu, zaczynając go drapać za uchem lekko zniesmaczony.

Zerknąłem po chwili na leżący na stoliku obok telefon i posmutniałem, biorąc go z nadzieją do ręki, drugą nieustannie drapiąc mojego pupila. Spojrzałem na wyświetlacz i westchnąłem, nie widząc żadnej wiadomości od czarnowłosego. Poraz kolejny z nikłą nadzieją wybrałem numer do niego i przystawiłem telefon do ucha w oczekiwaniu na jakąkolwiek odpowiedź. Po raz kolejny jednak odpowiedziała mi tylko sekretarka, irytująca mnie z połączenia na połączenie coraz bardziej.

-Proszę, odbierz... -wyszeptałem sam do siebie, zerkając na psa, który widząc mój brak zainteresowania nim po prostu zszedł ze mnie, a po chwili z kanapy, udając się w stronę kuchni.

Zaklnąłem cicho pod nosem, rezygnując z dalszych prób dodzwonienia się do mężczyzny. Sam tak naprawdę nie wiem, dlaczego w ogóle próbuję to zrobić. Nie znamy się. Powinienem olać go i całą tą sprawę, bo w końcu dlaczego ma mi zależeć na zdaniu obcej osoby? On jest jednak inny. Mam ochotę powiedzieć mu wszystko, co myślę, wytłumaczyć się z tego, przeprosić go, bo chyba nic aż tak wielkiego się chyba nie stało. Jednak ma racje, nie powinienem teraz wychodzić z domu, a co dopiero gdy na dworze jest już ciemno, jednak nie potrafię siedzieć bezczynnie cały dzień i chować się w swoim własnym domu. Tak się nie da żyć, a on powinien postarać się to zrozumieć.

-Kuso... -mruknąłem cicho, pisząc do niego kolejną wiadomość tego dnia.

(14:12) do Levi: Oddzwoń do mnie, proszę. Przepraszam za to, co się stało. Jeśli nie oddzwonisz, to rozumiem, nie będę już zawracać Ci głowy.

Patrzyłem kilka dobrych minut na wyświetlacz bez uśmiechu, czytając chyba poraz setny, napisaną przeze mnie wiadomość, po czym zdenerwowany rzuciłem telefon obok siebie, chowając twarz w dłoniach.

Nie mam zamiaru więcej do niego pisać, ani dzwonić. Zachowuje się, jak dziecko, ignorując mnie i uciekając przed problemami. Zwłaszcza, że nic takiego mu nie zrobiłem. Sam bym sobie zaszkodził, nie jemu. Więc o co tak naprawdę się złości? Zachowuje się, jakby mu na mnie zależało. Tylko... czy on taki nie jest w stosunku do wszystkich? W końcu jest policjantem. Może nie lubi, jak ktoś nie docenia jego pracy i fakt, że chce dla kogoś dobrze. Nie mam pojęcia.

Po chwili zamrugałem bardzo zdziwiony, słysząc dobrze mi znany dzwonek telefonu. Zerwałem się z miejsca, chwytając błyskawicznie za urządzenie. Zdziwiłem się jeszcze bardziej, a moje usta uchyliły się samowolnie, widząc, że to Levi. Bez zastanowienia przyłożyłem telefon do ucha, czując, jak serce niemal wyskakuje mi z piersi.

-Levi? To ty? Tak się cieszę, że oddz... -nie dokończyłem nawet. gdyż mężczyzna po drugiej stronie od razu mi przerwał.

-Spotkajmy się. -mruknął mój rozmówca tym swoim codziennym i zimnym chłodem w głosie. -Za pół godziny w kawiarni niedaleko, wiesz o jaką chodzi?

-Tak, wiem. -odparłem bez chwili zastanowienia, zerkając nerwowo na psa, który leniwym krokiem wszedł do pomieszczenia.

-W takim razie do zobaczenia. -odparł i nie dając mi dojść poraz kolejny tego dnia do słowa zakończył połączenie.

Uśmiechnąłem się delikatnie sam do siebie, zrywając się z miejsca i wychodząc szybko do sypialni aby się ubrać w coś porządnego. Gdy już udało mi się to zrobić zerknąłem na leżącą na stoliku pustą paczkę papiersów. Odwróciłem wzrok lekko skrzywiony i wyszedłem z pomieszczenia, mijając psa, który od razu pobiegł za mną.

Zacząłem po chwili zakładać buty, wpatrując się w głośno szczekającego na mnie psa, drażniącego tym samym moje coraz bardziej obolałe uszy.

-Cśśś... niedługo wrócę. -wyszeptałem, głaszcząc czworonoga po głowie. Ten tylko usiadł, zaczynając cicho piszczeć, machając przy tym powolnie ogonem na boki. Uśmiechnąłem się do niego lekko pocieszająco, wstając i wychodząc niespiesznie z domu.

Zerknąłem od razu na wyświetlacz swojego telefonu, a widząc, że minęło prawie dwadzieścia minut postanowiłem przyspieszyć tempa, rozglądając się w poszukiwaniu miejsca docelowego. Gdy już udało mi się to zrobić spojrzałem przez wielkie szyby do środka sklepu aby odnaleźć wzrokiem mężczyznę. Nikogo jednak nie zobaczyłem, poza jedną trzymającą się za dłonie parą, siedzącą przy jednym ze stolików i starszym panem, czytającego gazetę. Wszedłem więc do środka, zajmując jeden z wielu pustych stolików przy oknie. Podparłem się delikatnie łokciem o stolik, kładąc podbródek na dłoni, po czym zacząłem lekko stukać palcami o blat, wpatrując się w widok za oknem w zamyśleniu.

-Podać coś? -odezwał się głos obok mnie, na co przeniosłem lekko zdziwione spojrzenie swoich szmaragdowych oczu na niską, brązowowłosą kobietę, uśmiechającą się do mnie uprzejmie.

-A-Ach tak, herbatę poproszę. -wyszeptałem, odwzajemniając nieco sztucznie uśmiech w stronę dziewczyny. Ta tylko kiwnęła głową twierdząco, stojąc i przyglądając mi się uważnie, jakby w zamyśleniu. -Coś się stało?

-To ty jesteś Eren Jaeger? -wyszeptała, a na jej twarzy pojawił się rosnący z sekundy na sekundę grymas zdziwienia.

-Ekhem... -mruknął po chwili męski głos obok nas, na co oboje przenieśliśmy na niego swoje zdziwione spojrzenia. -Kawę poproszę. -dodał, siadając na przeciwko mnie, patrząc ze zmarszczonymi brwiami na drobną dziewczynę.

-J-Już podaję... -wyszeptała speszona, przeczesując lekko kosmyk swojej grzywki za ucho, po czym odeszła, zerkając przy tym poraz ostatni na mnie.

Spojrzałem na mężczyznę, wpatrującego się we mnie w nieustannym milczeniu, które z chwili na chwilę zaczęło mnie coraz bardziej krępować.

-Dziękuję, że oddzwoniłeś, żałuję tego, co zrobiłem... -zacząłem niepewnie -Chciałbym cię przeprosić za moje zachowanie i...

-To nieistotne. -przerwał mi, rozsiadając się wygodnie na krześle -Chodzi o to, że udało nam się znaleźć TEGO mężczyznę. -mruknął, a ja poczułem nagle, jak serce podchodzi mi do gardła.

*~
Witam! Mam nadzieje, że rozdział się spodobał i nie żałowaliście kolejnego czekania na niego :\ Jak już niektórzy zauważyli wcześniej zaczęłam pisanie kolejnego opowiadania, jednak chyba wezmę się za niego w wakacje, więc na razie cofnęłam publikacje. Co do tego rozdziału mam nadzieje, że ktoś to jeszcze czyta i ciepło przyjmie, tak jak poprzednie, bo to bardzo motywuje. Tak więc kochajcie i do nexta!
Pozdrawiam!
Lerenne~

Silence (Levi x Eren)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz