Rozdział 4.

29 4 2
                                    

Skończyły się lekcje. Po 10 minutach drogi doszłysmy do domu . Otworzyłam drzwi i odrazu było słychać przywitanie cioci.
-cześć słoneczka! Macie ochotę na gofry? Tosty? A może naleśniki?
- Wiesz ciociu, idziemy zaraz na imprezę naszej koleżanki, nie chcemy się najeść.- powiedziałam.
-E tam, jednej rzeczy zjeść nie zaszkodzi.
Rose uśmiechnęła się,
wzięła gofry, naleśniki i pobiegła
do pokoju. Ja popatrzyłam raz na stół raz na ciotkę, ale nic nie wzięłam. Również pobiegłam do pokoju.
- Jade wychodzę!
- Ok! Później do ciebie dojdę.
Kiedy Rose wyszła wzięłam z pod łóżka ukryte żelki. Zawiązałam w kok swoje czarne jak smoła włosy, ubrałam się w nowe ubrania i rownież poszłam.
- Papa ciociu!
- Papa, baw się dobrze!
Wyszłam z domu. Chciałam jeszcze znaleźć Rose. Pobiegłam, ale jej nie widziałam.
~~Pewnie już doszła..
Pomyślałam.
Zwolniłam...
Poszłam jeszcze do Delikatesów kupić prezent dla Katlin* Weszłam do sklepu. Popatrzyłam się raz na jedną, a raz na drugą półkę. Po ostatecznym przemyśleniu postanowiłam kupić dla niej coś słodkiego.

***
Z czekoladą zbliżałam się coraz bliżej jej domu.

Nagle zza krzaków usłyszałam jakieś głosy. Strasznie się przestraszyłam.

Zobaczyłam czarną postać z nożem zbliżającą się do mnie!! Tak jak to było z naszym ojcem. Wspomnienia przyszły... Zaczęłam krzyczeć!
-Ratunkuu!!!!!! Pomocy!!!!!-krzyczałam bez skutku.
Postać była coraz bliżej. Zamachnęła nożem, który był już prawie przy mnie. Zaczęłam biec przed siebie cały czas krzycząc na ratunek.
****
Dom Katlin był jeszcze tak daleko, a ja uciekałam przed goniącą mnie postacią z nożem.

Zgubiłam go!!!- wykrzyczałam patrząc dokładnie, że nigdzie go nie ma. I tak biegłam. Byłam bardzo przestraszona.
Minęło 5 minut, a ja coraz bardziej się bałam, że ta nieznajoma postać zaraz się pojawi. Szłam jeszcze chwilę.
W oddali widziałam już dom naszej znajomej i tłum ludzi z naszej szkoły.
Byłam już blisko furtki aż nagle.....
***
Czarna postać znowu tu jest!
Nie widziałam już wyjścia z tej sytuacji. Zamachnęła nożem!

W tej samej chwili zza krzaków wyskoczyła dziwna osoba. Miała granatową maskę, czarne oczy przypominające płacz i czarny kaptur.
Uratowała mnie! Wyrwała nóż z jego ręki.
-jeestemm Jack, Eyeless Jack.- powiedział mój wybawca i zaciągnął mnie do lasu.....

Cześć, to już czwarty rozdział z mojej historii. Mam nadzieję, że wam się podoba. Sorry za wszystkie błędy ortograficzne jak i interpunkcyjne. Staram się zawsze pisać jak najlepiej. Piszcie motywujące komentarze! Pozdrawiam czytających.

Początek Dark Queen... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz