Rozdział 14

259 10 0
                                    

Maya POV
Razem z Lucasem pojechaliśmy po Riley i Farkle'a, a później pojechaliśmy na lotnisko.
Lot trwał dość długo. Ja i Riley zasnełyśmy. Obudziłam się oparta o szybę, a Riley leżała na mnie.
Lucas: Lądujemy już - dotknął mojego ramienia
Maya: Jeszcze chwileczkę - ułożyłam się w wygodniejszej pozycji
L: Będę musiał Cię stąd wynieść jeśli nie wstaniesz, chcesz tego?
M: Yhym - uśmiechnęłam się i wyciągnęłam ręce w stronę Lucasa

Blondyn wziął mój bagaż i mnie na ręce.
L: Obudź Riley, Farkle - powiedział blondyn i zaczął iść w stronę wyjścia. Wygodnie Ci? - przytaknęłam

Lucas zaniósł mnie aż do samochodu.
M: Nie sądziłam, że naprawdę mnie zaniesiesz... I tak na marginesie, mogłam iść sama, Huckleberry.
L: Wiem, obudziłaś się kiedy Cię podniosłem
M: Więc czemu mnie niosłeś? - spojrzałam na niego ze zdziwieniem

Lucas nie odpowiedział, ponieważ do auta wsiedli nasi przyjaciele i jakiś chłopak.
L: To jest Zay

Przywitaliśmy się, przedstawiliśmy i Zay ruszył. Po jakichś 30 minutach dojechaliśmy na ranczo.
R: To tu?
Z: Tak

Chłopcy zaprowadzili nas do domu. Kiedy weszliśmy, zobaczyliśmy starszego mężczyznę, okazało się, że był to Pappy Joe.
Pappy Joe: Lucas!
Lucas: Dziadzia Joe - uścisnęli się. To jest Maya, to Riley, a to Farkle - przedstawił nas
PJ: No, no, no... Cóż za piękne damy.
M: Może my pójdziemy się przebrać w coś... Bardziej pasującego do Teksasu
L: Jasne - pokazał nam gdzie możemy to zrobić.

Ubrałyśmy się i wróciłyśmy do reszty. Kiedy weszłyśmy Lucas i Farkle siedzieli na kanapie. Blondyn patrzył na nas dziwnie.
M: Co tak patrzysz, kowboju?
L: Ja... Wyglądasz pięknie, Maya
M: Dzięki - czułam się niezręcznie
R: A ja? - spytała ze smutkiem w głosie
L: Obie wyglądacie pięknie
Z: Mówiłeś prawdę
M: O czym? - podeszłam do Zaya
Z: Na temat Blonde Beauty
M: Lucas tak o sobie mówi? - uśmiechnęłam się
Z: Mówił tak o Tobie - spojrzałam na Lucasa
M: Oh... - uśmiech zniknął z mojej twarzy
L: Taa... - zaczerwienił się
F: Co powiecie na śniadanie? Zgłodniałem bardzo - powiedział brunet z aparatem w ręku
L: Jasne - blondyn zaprowadził mnie, Riley i Farkle'a do kuchni

M: Po co Ci ten aparat, Farkley? - spytałam i zaczęłam jeść
F: Uwielbiam nagrywać... I zamierzam spróbować uwiecznić to co się będzie działo tutaj
R: O której się to zaczyna?
L: Festyn zaraz się zacznie, a rodeo będzie za jakieś... hmmm... 3 godziny. Możemy zaraz wyjechać
F: Ja chętnie - wstał szybko
M: Spokojnie, ja jeszcze jem - zaczęłam znów jeść
F: Już? - spytał po kilkunastu sekundach
M: Nie.... - brunet patrzył na mnie i Riley
F: A teraz?!
M: Nie
F: A może... - przerwałam mu
M: Jeśli jeszcze raz spytasz - wskazałam na niego widelcem - pożałujesz... I chodźmy już - wstałam

Kiedy dotarliśmy na miejsce ja, Riley i Farkle poszliśmy do namiotu z jedzeniem i telewizorem, a Lucas i Zay poszli gdzieś z dziadkiem blondyna.
Dołączyli do nas po niedługim czasie.
Z: To był zły pomysł, Lucas... - zabrzmiał groźnie
L: Naprawdę, Zay? Serio? - był wystraszony
M: O co chodzi? - spytałam zmartwiona i podeszłam do Lucasa
L: Nic takiego... - uśmiechnął się
M: Zaay?
Z: Lucas zginie!
R&F&M: Co?! - spytaliśmy wszyscy naraz
L: Nie zginę
Z: On chce ujeżdżać Tombstone'a. To tak jakby już zginął!
M: Kto to Tombstone?
Z: Spójrz na telewizor - wskazał palcem na ekran
Głos w telewizorze: A teraz zanim rozpocznie się główna atrakcja, Eddy Colough i Tornado

Otworzyła się brama i byk z jeźdźcem na sobie wyskoczył rozwścieczony. Po mniej niż dwóch sekundach Eddy spadł. A kiedy leżał byk kopnął go trzy razy. Spojrzałam przerażona na Lucasa.
Głos z TV: Wygląda na to, że to nie był dobry dzień dla Eddy'iego. A już za chwilę Lucas Friar zmierzy się z Tombstonem. Dotychczasowy rekord to 3 sekundy i 7 milisekund.
M: Nie. Nie zgadzam się na to! - spojrzałam Lucasowi w oczy
L: Maya, ja muszę... Nie mogę zawieźć mojej rodziny ponownie
M: Przecież i tak będą Cię kochać nawet jeśli tego nie zrobisz. Prawda, Pappy Joe? - spojrzałam z nadzieją na starszego mężczyznę
PJ: Nie - powiedział poważnie
M: Co?! Przecież...
PJ: Słuchaj, Lucas. Mężczyzna musi się osiodłać swoje lęki, zanim to one osiodłają jego - Lucas spojrzał na mnie
M: A teraz słuchaj mnie! Jeśli to zrobisz... Nie odezwę się do Ciebie
R: Maya!? On musi to zrobić
L: I nie będzie tak źle... Uczyłem się od najlepszego jeźdźca w Teksasie
M: Kto to?
L: Eddy Calough - powiedziałam speszony
M: Wybór należy do Ciebie - czułam ogromny strach
L: Muszę... - ominęłam go i wyszłam z namiotu
R&L: Maya! - nie odwróciłam się

Usiadłam na jakimś murku, z którego mogłam obserwować co się dzieje na arenie.
Widziałam jak Lucas staje obok tego potwora, a później go dosiada. Następnie otworzoną blokadę... W tamtym momencie wstałam i patrzyłam w tamtą stronę trzymając kciuki za blondyna. Lucas przez dłuższą chwilę utrzymał się na byku, ale później spadł uderzając mocno o ziemię. Nie podnosił się... Riley, Zay i Farkle podbiegli do niego. Wstrzymywałam oddech dopóki kowboj nie wstał.
Później na tablicy pokazał się jego wynik: 5,18. Zobaczyłam jak Lucas podnosi ręce w górę w geście zwycięstwa...
Usiadłam z powrotem na murek i patrzyłam przed siebie zastanawiając się, co się właśnie wydarzyło.
Po chwili podeszła do mnie Riley...

Never Say Never | JBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz