Rozdział dwudziesty

1.5K 81 7
                                    

>Perspektywa Petri<

Dni mijały, a Aleksander nadal się nie odzywał. Myślałam nad zabraniem go do psychologa, ale Olivier mi zabronił... Jak już mówimy o nim, to ostatnimi czasy bardzo się zmienił. Mówiąc ostatnimi czasy mam na myśli okres czasu, odkąd Aleksander chciał się zabić. Brat był.. jak by to określić? Pusty? Tak, chyba to jest najlepsze określenie. Olivier nie wyrażał sobą zupełnie żadnych emocji. Potrafił siedzieć dwie godziny w jednym miejscu, nie ruszając się oraz cały czas nad czymś zawzięcie myśląc. Zaczęło mnie to przerażać. To nie był już mój dawny, zabawny braciszek... Teraz jedyną emocja jaką odczuwałam będąc przy nim był strach.

>Perspektywa Oliviera<

Pustka.. W tej pustce nie ma nic. Ciemność, przygnębienie, strach, obojętność... Nie wiem. Nie odróżniam już żadnych emocji. Zostałem okradziony z każdej. Leki przestają działać, powoli się kończą, a 'on' nie chce przepisać mi ich więcej. Ta dawka, która mi przepisał i tak była parę razy za duża niż normalna. Ale i tak nie ma efektów... Może przez chwilę na początku były gdy brałem ten lek nałogowo... Teraz gdy się kończy, muszę chociaż trochę go oszczędzać, w razie poważniejszego ataku. Boję się przebywać w towarzystwie Aleksandra. Zakochałem się w nim, pragnę mu to wyznać, ale on tego nie odwzajemnia po tym co mu zrobiłem. Poza tym w każdej chwili mogę postradać zmysły... Nie chcę tego. Petrii nie wie o moich problemach. Na razie jej nic nie będę mówił, bo i tak ma dużo zmarwień z Aleksandrem.

Jak już o nim wspominam... Aleks zamknął się w sobie. Nie odzywa się nawet do Petrii. Trochę się na szczęście rozgoscił u nas w domu, ale nadal jest przerażony, szczególnie wtedy gdy mnie widzi... Nie dziwię mu się. Lżałem tak na łóżku u mnie w pokoju i rozmyślałem.

Gdy już mi się zaczęło przysypiać usłyszałem głos Petrii z kuchni

-Kolacja gotowa! Aleks, Oliver do kuchni!- Zostawiając włączone radio w pokoju zszedłem do kuchni. Po drodze przechodziłem obok pokoju Aleksandra. Usłyszałem piosenkę Go to hell for Heaven's sake zespołu Bring Me The Horizon. Od pewnego czasu zorientowałem się. ze Aleksiątko również kocham BMTH, ale nawet gdy zaczynałem rozmawiać o tym zespole on i tak się nie odzywał. Wyrzucając rozmyślenia z głowy udałem się w stronę kuchni. Oczywiście spacerek nie mógł się normalnie skończyć, tylko musiało się coś popsuć. Nagle zrobiło mi się czarno przed oczami i zaczęło mi się kręcić w głowie.

-Yhm zaczyna się.. zajebiście- powiedziałem do siebie, podpierając się o ścianę. Stwierdziłem, że nie wezmę teraz tabletek, przedadzą się na poważniejszy atak.

(A ja głupi posłuchałem się siebie... to co się teraz stało to był wstęp do najgorszego ataku jaki będę mieć..)

Ból, a może przyjemność?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz