-Możesz mi powiedzieć, dlaczego idziemy na grilla do ludzi, których nigdy w życiu nie widziałam na oczy?-Selena, która siedziała na miejscu pasażera, zabijała mnie wzrokiem, choć starałem się udawać, że tego nie widzę. Ta dziewczyna była najbardziej irytującą istotą na tej planecie, jak nie w całym wszechświecie. Gdybym mógł, wyrzuciłbym ją z tego samochodu.
To takie złe, że ta dziewczyna jest moim kluczem do kariery. Szef powiedział jasno, że jeżeli chce coś osiągnąć, po prostu muszę ją znosić. Tak, takie sytuacje zdarzają się w prawdziwym życiu i coż, to akurart ja miałem tą (jakże wątpliwą) przyjemność.
-To moi znajomi z którymi dawno się nie widziałem. Właśnie po to zorganizowali to spotkanie, Selena. Żeby odnowić kontakty, które zostały poprzerywane przez czas.- wytłumaczyłem najspokojniej jak potrafiłem, choć w środku mnie się gotowało, a moje dłonie boleśnie zaciskały się na kierownicy luksusowego samochodu.
Nawigacja poinformowała nas, że zostało mniej więcej dziesięć minut drogi, a ja odetchnąłem z ulgą, gdy zacząłem poznawać krajobrazy. To tu się wychowałem przed wyjazdem do Londynu. To na tych polach pracowałem razem z moim, świętej już pamięci, ojcem. Najlepsze czasy mojego życia i najcudowniejsze wspomnienia.
Właśnie takie powroty sprawiały, że żałowałem decyzji o wyjeździe do wielkiego miasta. Dover było miejscem piękniejszym od tych wszystkich miast, od luksusowych aut i mieszkań. Realia przedstawiały się jednak inaczej.Tutaj nie było mowy o pracy, gdzie zarobki były co najmniej dobre. Nie było perspektyw. Tutaj mogłem prowadzić spokojne życie, lecz nie o to mi chodziło. Chciałem się spełniać i rozwijać.
-I że niby to tutaj mamy być dwa dni? Przecież ja tutaj z nudów umrę! W tej wsi jest w ogóle zasięg?- zaczęła nawijać, jak to tylko ona potrafiła, a mi flaki zaczęły się powoli skręcać i tylko czekałem, aż wiadę w dobrze znaną mi drogę, wyłączę silnik i spędzę czas ze znajomymi. Po co ona tu ze mną przyjechała? Ja rozumiałem, że nie miałem głosu w tej sprawie, ale ona chyba mogła się postawić? Jej ojciec był złym człowiekiem, zapatrzonym tylko w dobro firmy, ale nie można mu było odmówić, że swoją córkę kochał. Naprawdę, była dla niego najważniejsza na świecie. Jego pieprzone oczko w głowie. I chyba właśnie z tego powodu zostałem wplątany w ten układ.
Mężczyzna kochał ją tak bardzo, że chciał zapewnić jej przyszłość u boku oddanego pracownika JEGO firmy, który po jego śmierci ją przejmie, który będzie wierny swojej małżoncę, bo w razie rozwodu straciłby zbyt wiele. Ja widziałem to tak. Czy chciałem się w to pchać? Nie. Czy miałem wybór? No z tym było odrobinę gorzej. Mężczyzna by mnie po prostu zniszczył. Nikt nie chciałby mnie zatrudnić w jakiejś lepszej pracy, moja reputacja padłaby jak domek z kart. Wiedziałem o tym. To było w pieprzonej umowie!
Byłem tak bardzo zajęty swoimi myślami, że nie zauważyłem, jak mój piękny, kupiony za pieniądze przyszłego teścia samochód, właśnie wjechał w wjazd posesji Pitera i Olivii Stocker'ów. Nie zmieniło się tu nic. Duże połacie trawy, gdzieniegdzie posadzone kwiaty, duży staw i huśtawka. Było dokładnie tak samo jak to zapamiętałem. Dom również się nie zmienił. Ogromny, drewniany budynek stał pośród drzew i zadziwiał swoim ogromem. Wszystko idealnie do siebie pasowało. To tu spędziłem najlepsze lata mojego życia, to w tym stawie kąpałem się jako dziecko i to z tej starej, drewnianej huśtawki spadłem, gdy miałem osiem lat, a Olivia była w ciąży ze swoim pierwszym dzieckiem.
Zatrzymałem samochód na specjalnym miejscu do tego przeznaczonym i uśmiechnąłem się, wdychając świeże powietrze. Bolały mnie nogi, chciało mi się spać, a Selena swoim jęczniem wcale mi niczego nie ułatwiała.
Z oddali zobaczyłem biegnącą w moim kierunku Olivie, a za nią wolnym krokiem szła wysoka, chuda brunetka, która wydawała mi się dziwnie znajoma.
Panie Boże, co ty, anioły na Ziemie zrzuciłeś?
CZYTASZ
young people
RomansaBył od niej starszy o dziesięć lat. Wiedziała, że ma zupełnie inne potrzeby, inne podejście do życia i inne obowiązki. Nie jej potrzebował w swoim dorosłym życiu. To nie nastolatka była kimś, kto by go zaspokoił. Jednak ona nie miała wpływu na swoje...