3

20 3 4
                                    

Kolejny beznadziejny dzień w gimnazjum. O dziwo nie lekcje są najgorsze. Do tego, że są zwykle nudne, Mikołaj przyzwyczaił się już w pierwszej klasie. Chodziło o jego sytuację ze znajomymi. Od zawsze nie umiał nawiązywać kontaktów. Myślał, że wszyscy uważają go, za nudną osobę. Z zazdrością patrzył na gości którzy mieli dziewczynę. Czuł się sam. Mógł tylko patrzeć, jak dobrze bawią się inni. Niby miał kilka koleżanek, z którymi lubił chodzić na przerwach, ale ostatnio wszystkie zaczęły jarać się k-popem. Praktycznie nic z tego nie rozumiał, a sam nowego tematu zacząć nie umiał. Tym bardziej szczerze z kimś porozmawiać. Gdyby ktoś usłyszał, co siedzi mu w głowie, uznałby go za osobę przynajmniej znacząco odbiegającą od ogółu. Cóż... takie życie.

~*~

Jimin obudził się w małym domku. W powietrzu aż czuć było kurz. Dopiero po chwili zauważył, że obok jego łóżka siedział Tae.
-No proszę, jednak sobie poradziłeś, towarzyszu.
-Gdzie ja jestem?
-W domu naszego meksykańskiego szpiega.
-Szpiega?
-Słuchaj Jimin. Chce cię przyłączyć do tajnej organizacji, której celem jest doprowadzenie do władzy odpowiednich osób, oraz odsunięcie od niej nieodpowiednich. Zabiorę cię do naszej kryjówki. Tam odbędzie się rytuał, zostaniesz przydzielony do oddziału i zobaczysz Mistrza.
-No...
-Wiem, wiem... Nie możesz powstrzymać emocji. Ja też tak miałem. Powinien cię tam zaprowadzić Jungkook, ale mówił, że nie może z powodu jakiegoś jednorożca.
-Jego choroba zaszła aż tak daleko?
-Niestety, ale dość gadania. Musimy jechać.

~*~

Jimin znajdował się w ciemnej sali pod ziemą. W rogach paliły się ogniska. Pomieszczenie było ogólnie zaniedbane. Jednak przede wszystkim budziło grozę. Wszedł tutaj przez pień drzewa w wietnamskiej dżungli. Tae został na zewnątrz. Powiedział, że to jego próba i musi ją przejść sam. Miał tam po prostu wejść i czekać na rozkazy. Po prostu czekać. Przecież był...
-Wstań!
-Kim jesteś?- odpowiedział przestraszony.
-Jestem twoim Panem.
-Gdzie jesteś?
-Jestem wszędzie, ale dosyć tego! Aby udowodnić swoją wierność, musisz wytrzymać chłostę.
W tym momencie z cienia wyszli ukrywani dotąd kapłani. Nosili krwistoczerwone,  powłóczyste szaty z kapturami. Każdy z nich w ręku miał bat. Po każdym ciosie Jimin odczuwał coraz większy ból. Tego, jakim cudem to przetrwał, nawet ja nie wiem. Kiedy myślał, że to już koniec, na ramionach poczuł coś ciężkiego. Bardzo ciężkiego.
-Biegnij!
Pobiegł. Musiał. Czuł, że musiał. Musiał, dla swojego Pana. Gdy dobiegł do przepaści znowu usłyszał ten głos. Tym razem nie był zimny i straszny. Tym razem był to głos kogoś, kto całemu światu zapewni  bezpieczeństwo i lepszą przyszłość. Tym razem był to głos jego Pana.
- Ostatnia próba. Musisz skoczyć w tę przepaść.
Skakać? Przecież to szaleństwo. Chcę jeszcze żyć. Co to? To to niosłem? Ten głaz jest przecież większy ode mnie. Jak dałem radę?
Pan dał mi siłę. Pan każe, ja muszę.
Skoro musiał, to skoczył. Leciał. Czuł, że zaraz umrze. Nie wiedział dlaczego skoczył. Już widział, zbliżające się dno, zamknął oczy i...
- Uspokój się. Możesz już otworzyć oczy.
W tym momencie ukazał mu się ogromny, lewitujący trójkąt z okiem w środku.
- Dajcie mu szatę i przydzielcie do oddziału. Teraz jest jednym z nas.
Dalej Jimin widział już tylko ogień. Ogień, który spali świat. Ogień, z którego popiołów powstanie lepszy świat. Ogień.... Ogień... Ogień...

~*~

Mikołaj obudził się zlany potem. Sprawdził w telefonie która godzina. 2:46. Śniło mu się coś strasznego. Pamiętał z tego tylko jakiś ogień. Kolejny chory sen. Cień, który przebiegł po jego pokoju, na początku też uznał za sen. Ale to nie był sen. Dziwna postać przestała się ukrywać. Podeszła do łóżka i wszystko wyjaśniła. Mikołaj już wtedy wiedział, co robić

A.R.M.Y.|| BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz