-- Przepraszam. -mruknął połszeptem nerwowo tarąc kciukiem o swój blady nadgarstek. Zażenowany starał się unikać wzroku Biszkopta, nawet pod wpływem emocji przygryzł wnętrze swojego policzka. Zachowywał się niczym dzieciak, który rozbił ukochany wazon mamy i bardzo chciał dobrowolnie przyznać się do winy. Serek nie przywykł do takich sytuacji, były dla niego zarówno stresujące jak i niezręczne. Sprawiały, że sangwinik tracił całą swoją dotychczasową odwagę. Nie miał nawet tyle dumy aby podnieść głowę, zrobił to dopiero po chwili gdy poczuł wspierającą dłoń Pierre na jego prawym ramieniu. Flegmatyk w pełni świadomie wspomógł blondyna, mimo że jego odczucia po wcześniejszej sytuacji wciąż były mieszane. W prawdzie nie wiedział co mężczyzna zamierza zrobić dalej, jednak ufał swojej intuicji, która podpowiadała mu, że zielonooki tym razem go nie zawiedzie.
Ujrzał przed sobą małą malinkę, która powoli kiwała głową by po chwili wyciągnąć do niego swoją niewielką łapkę. Czy to oznacza wybaczenie? Serek zaskoczony rozszerzył źrenice a jego dolna warga lekko drgnęła. Wybaczy mu? Tak po prostu? Dopiero po chwili oszołomienia blondyn był w stanie uścisnąć dłoń melancholika. Tą jakże wstydliwą chwilę przerwało głośne klaśnięcie dłoni Pierre i jego zdumiewająco pewny siebie głos. A przynajmniej taki się wydawał w tej niezręcznej sytuacji.
-- Skoro jesteśmy już pogodzeni... - zaczął powoli wymawiając każdą sylabę by zaraz szybkim ruchem wskazać kciukiem na zgniłozielony namiot -Pośpieszcie się i pomóżcie mi posprzątać. Musimy się zwijać.
Chłopcy porozumiewawczo kiwnęli głowami i bez zbędnego komentarza skierowali się w stronę obozowiska. Nie minęła chwila a wszyscy byli pochłonięci obowiązkami związanymi z rozbiorem namiotu. Podczas gdy Biszkopt starannie składał każde ubranie wyrzepując je z niewidzialnego kurzu, Serek siłował się ze śpiworem. Wciśnięcie go do worka sprawilo mu większy problem, niż mógłby przypuszczac. Pierre zaś był niesamowicie skupiony na wyjmowaniu śledzi z ziemi.
-- Jasna... -mruknał pod nosem słysząc chichot Pierre, który po chwili wyrwał mu przedmiot z ręki. Nie mógł znieść nieporadności sangwinika.
-- Spójrz jak to robią profesjonalni podróżnicy -zaśmiał się zwijając ową rzecz i bez problemowo wkładając ją do pokrowca. Pomachał workiem wokół własnej osi i rzucił w blondyna, który stał w oszołomieniu. Jego policzki były nadymane ze złości a pięści same zacisnęły się w nerwach. Nie chce być w końcu jakaś tam sierotka Marysią!
Zanim jednak Pierre wrócił do swoich obowiązków został zatrzymany przez dłoń, która zacisnęła się na jego opalonym nadgarstku. Można się chyba domyślić czyja to była dłoń. Sangwinik odwrócił wzrok, nie odezwał się jednak nawet słowem, jedynie pociągnął mężczyznę w stronę lasu. Chyba pora na szczera rozmowę w cztery oczy, dla któregoś z chłopców być może będzie ona niesamowicie bolesna, czas na poważne decyzję chłopców wkraczających w dorosłość.-- Hm? -Pierre uniósł brew udając zdziwienie, dobrze jednak zdawał sobie sprawę z ich sytuacji. Ta sprawa nie może zostać od tak zamieciona pod dywan. Udawanie, że wszystko jest dobrze nie sprawi iż będą szczęśliwi.
Podczas gdy Pierre był zajęty wpatrywaniem się we włosy blondyna, Serek starał się ubrać w słowa to, co tak bolesne. Jak mu to powiedzieć? Po prostu sypnąć "to koniec?". Przecież nawet nie byli w związku, to nie miało najmniejszego sensu. Więc może każe mu zapomnieć? Szepnąć, że to było pod wpływem impulsu, a może odwrócić się i odejść bez wyjaśnień? Nie, to nie w jego stylu. Jego kolejną myśl przerwało wyraźne chrząknięcie Piernika. Gwałtownie podniósł wzrok, nie zauważył nawet jak blisko stał jego kompan. Dosyć porządnie uderzył nosem o szczękę Pierre. Ból przeszył Sangwinika z zadziwiająca siłą, nie mógł powstrzymać wiązanki przekleństw.- Kurwa mać co za popierdolone gówno, kurwa jak boli, nienawidzę tego zasranego świata, co za.. - krzyczał zabawnym głośniej przez to, że uciskał swój obolały nos. Wszystko przerwał Pierre, który pomimo początkowej obawy o przyjaciela, zaśmiał się. Coraz głośniej i głośniej, w końcu przekrzykując wiązankę przekleństw młodszego. Tego mógł się spodziewać po Serku, poważna chwila w parę minut zmieniła się w komedie. Nawet główny pokrzywdzony zauważywszy swoje położenie w tej sytuacji, wybuchł niepohamowanym śmiechem. Już po chwili atmosfera się rozluźniła a obaj siedzieli pod drzewem opierając się o siebie ramionami. Jesienny wiatr zagościł w lesie otulając chłopców będących w stanie odprężenia. Flegmatyk właśnie zdał sobie sprawę, że za to uwielbia Serka. Za jego nieświadome głupoty, niby tak niewielkie rzeczy a jednak potrafią ocieplić atmosferę.