Dziesiąty dzień miesiąca, godziny wczesnowieczorne.
Miejsce akcji: Centrum Zachodniej Cywilizacji, zwane potocznie Gliwicami.
Wracam sobie spokojnie z kina, rozglądając się, co jakiś czas dookoła. Trafiłem akurat na czerwone światło, wiec czasu na podziwianie widoków było aż nadto. Jak już wcześniej wspomniałem, było to dzień wypłaty. Co tu dużo mówić, naród "uderzył w puchara", cytując znanego polskiego rapera. Ścisłe centrum miasta, a tu takie rzeczy.
Obok budki z kebabem ktoś szcza, szczerząc przy tym zęby, niczym rozjuszony jeżozwierz. teraz mam już pewność, że żaden obcokrajowiec tego nie przeczyta, choć i tak nie liczę na międzynarodową karierę pisarską. Ale wracając do tematu, kilka sekund później, obok przechodzi lekko zachwiana para, pani krzyczy na pana, okładając go przy tym rękami, on zaś, krzyczy na kogoś, kto zdążył już oddalić się, w sobie tylko znanym kierunku.
Zielone światło okrutnie przerwało moje obserwacje, jednak dawało nadzieje, że to nie koniec wrażeń. I rzeczywiście, chwilę później, stoję sobie na przystanku, mijają mnie autobusy i tramwaje, choć w Gliwicach to akurat to samo, i widzę kolejnych przedstawicieli, jakże zacnego zawodu patologicznego.
Jeden siedzi na murku. Obok para, próbują odpalić skuter. Po twarzach widać, ze tego wieczoru nie tylko "uderzyli w puchara", a wręcz wskoczyli do niego, i tylko wystawiają co jakiś czas głowy ze środka, aby niczym surykatki zobaczyć, co się dzieje. Maszyna nie chce się uruchomić, więc aby wspomóc partnera, samiczka przebiega przez ulicę, w miejscu niedozwolonym, z gracją pokonując przy tym barierki, oddzielające chodnik od ulicy, i wdziera się do "Żabki", wychodząc po chwili tryumfalnie, z butelką piwa w dłoni.
Scenę przerywa jednak pojawienie się, najznamienitszego aktora tego wieczoru, a mianowicie niepozornego pana, wątłej budowy, trudniącego się zbieractwem. Pan podchodzi do kosza na śmieci, i zaczyna w nim grzebać. Po chwili wyjmuje z niego przedmiot swych poszukiwań, i z zawodowym zaskoczeniem w głosie mówi: "O, nowa butelka !" Sam pracuję w sklepie, i znam to uczucie, gdy rozpakowuje się np. nowy smartfon, bądź inną rzecz, którą można uznać za ciekawostkę. Jak powiedział mój kumpel, nawet w tym zawodzie może coś zaskoczyć.
A skoro już mowa o zaskoczeniu, to jakże zaskakująco zakończę ten tekst, zamykając tym samym X Zjazd Patologów. Dziękuje państwu za uwagę.