Wstęp

23 2 0
                                    

Heh żebym wiedział że tak się stanie, żebym mógł cofnąć czas przynajmniej na ten jeden dzień. Ludzie których kochałem, nie zaraz dalej kocham są w moim sercu, tak są. Nie mogę się poddać czuje, że się uda musi się udać tyle wytrzymaliśmy damy rade dalej. Jeść tak bardzo jestem głodny nie wiem ile wytrzymam jeszcze, ale dam rade.

9 czerwiec 2017 roku - wstałem patrze na zegar pod telewizorem 10:26

-o kurde nie zdążę do szkoły!!! krzyknąłem.

-mamo zrób mi ze dwie bułki do szkoły ja w tym czasie szybko się uszykuje.

-dobra zaraz ci zrobię.

,,Ach moja mama wspaniała kobieta zawsze mnie rozumie i wspiera na każdym kroku. Czemu ja wtedy ci nie mówiłem jak ja cię kocham. Zawsze byłem skryty mogłem powiedzieć tyle ciepłych słów, ale zawsze ciężko mi było to zrobić. Może to przez to, że jestem tylko prostym chłopakiem, a może dlatego iż byłem skryty w sobie."

Ubrany zapakowałem potrzebne zeszyty na lekcje i bułki które dla mnie uszykowała mama coś mnie podkusiło żeby podziękować czego nigdy nie robiłem.

-dzięki za bułki. powiedziałem spokojnym głosem chwytając kluczyki i prawo jazdy z szafki.

-nie ma za co. odrzekła mama.

Już otworzyłem w biegu drzwi ponieważ zostało mi niewiele czasu na dojazd i wejście do sali lekcyjnej, aż nagle usłyszałem za plecami.

-tylko jedź ostrożnie.

-dobra będę uważać. Uśmiechnąłem się lekko i pobiegłem do samochodu.

Dobra ruszyłem. Podczas jazdy jak zwykle leciała muzyka na pół gwizdka a ja sobie nuciłem piosenki pod nosem uważając na drodze. Dojeżdżałem do wjazdu na miasto,, Kurde zawsze ciężko tam wjechać pomyślałem'' ściszyłem na chwile muzykę żeby się skupić. Zauważyłem lukę między samochodami liczyła się każda sekunda z ostrym piskiem opon wjechałem między oba samochody.

-Uff. Nienawidze tego momentu. cicho burknąłem pod nosem.

Dojechałem szybko zaparkowałem samochód i pobiegłem do szkoły spojrzałem na plan lekcji w telefonie:

-pierwszy polak nieee!!!

Nie lubiłem polskiego przez wymagającą nauczycielkę, ale przynajmniej czegoś mnie nauczyła.Lekcje się dłużyły ponieważ było niewyobrażalnie gorąco a ja kisłem w klasie. ,,Po co ja wogule dzisiaj przychodziłem do szkoły? Przecież już mam pewne oceny no ale przynajmniej z kumplami się spotkałem'' Przez myśl mi przeszły te słowa. Dobra w-f trochę się rozruszam. Szybko się przebrałem i byłem gotowy jak zwykle.

-Dobra panowie dzisiaj pobiegamy. Zaliczamy test Coopera.

-Ta pobiegamy, haha raczej my pobiegamy a nie ty. Cicho szepnął do mnie kolega.

Lekko się uśmiechnąłem do niego.Test Coopera to taki nieprzerwany bieg na 12 minut(dla niewiedzących). Zaczęło się ja ruszyłem w środku lubię biegać i na taki dystansowy bieg akurat wiem jak rozłożyć siły. Większość ruszyła z całej pary. Ja ciągle biegłem jednym tempem oddychając równomiernie zrobiłem 6 kółko wokół boiska.

-niecałe 6 minut minęło. usłyszałem od nauczyciela

,,Jest dobrze nawet bardzo muszę to tępo utrzymać'' pomyślałem. W połowie ósmego okrążenia poczułem się dziwnie tak jakby czyjąś obecność odruchem spojrzałem w prawą stronę zawsze spoglądam na ulice czy nie idzie jakaś ślicznotka, ale nikogo nie było. Nagle tak jakby zwolnił czas ustałem na chwile.

Co jest? Żadnego samochodu nikt nie przechodzi ? zdziwiony powiedziałem na głos.

Czarna zakapturzona postać nagle wyłoniła się zza drzewa i odwróciła się do mnie. Nie widziałem twarzy kaptur zasłaniał. Poczułem się dziwnie nogi się pode mną ugięły.

-Ty będziesz tym który może ocalić ludzkość. Lecz niech zasieje się w twoim sercu ziarno nieufności a cała ludzkość zniknie raz na zawsze. Ten głos był tak nienaturalny taki złowrogi.

Czarna postać wysunęła rękę w moim kierunku była cała spopielona i zacisnęła ją w pięść tak jakby coś gniotła. W tym momencie upadłem.

-Hej pobudka, hej Paweł nic ci nie jest? spytał lekko wystraszony przyjaciel który właśnie w tym momencie dobiegał do połowy okrążenia gdzie upadłem.

-C co? ten ktoś tam za drzewem. osłabłym głosem powiedziałem.

-Co ty pierdolisz? chodź może w cień bo zaczynasz od tego słońca majaczyć.

-Tak chyba masz racje pomóż mi wstać.

      Usiadłem na chwile pod drzewem miałem tysiące myśli. ,,Co to do cholery mogło być? to pewnie od niewyspania, tak na pewno od niewyspania''Poszedłem po chwili powoli do nauczyciela .

-Sorze będę mógł powtórzyć ten bieg kiedy indziej? dzisiaj słabo coś się czuję.

-Wiesz co ja ci go zaliczam na 4 może być? a jak będziesz chciał to go poprawisz. Uśmiechając się włefista puścił mi oczko.

-Dziękuje sorze na pewno poprawie. osłable się uśmiechnąłem.

-No dobra idź się przebrać.

-Tak jest stanąłem na baczność i odmaszerowałem.

        Zawsze tak musimy robić na zakończenie w-f. Reszta dnia jakoś minęła, lekcje się skończyły o 18;15 więc wróciłem do samochodu. Położyłem głowę na miękki fotel i odpaliłem silnik w tle zaczęła lecieć muzyka z radia.

-Ło jeju nareszcie koniec tego dnia, no tylko wrócić na chatę i od razu kładę się na łóżko. powiedziałem sobie spokojnie.

          To miał być zwykły powrót do domu hehe miał być ale nie był....




Kroniki WojnyWhere stories live. Discover now