Jestem na polu, a przy mnie rodzice. Grabimy siano i jest niewyobrażalnie gorąco.
-Uff dobra idę się napić bo zaraz się roztopię. Powiedziałem do taty.
-To i mi przynieś, zostawiłem coca colę tam pod drzewem w cieniu żeby się nie nagrzała.
-Jasna sprawa. Zadowolonym głosem odpowiedziałem.
Położyłem grabie na ziemię i pobiegłem do drzewa było oddalone jakieś 200 metrów od naszej pozycji. Napiłem się po czym zaniosłem colę do rodziców, gdy i oni się napili tata do mnie powiedział:
-Idź znów ją tam zanieś bo się zagrzeje.
-ehh no dobra już idę.
,,Czemu nie może być trochę chłodniej? Nie idzie robić w takim upale'' Przeszło mi przez myśl.
Doniosłem picie, lecz nagle usłyszałem krzyk.
-Ania Ania Aniaaa!!!Tata się wydzierał na cały głos.
Zwinnym ruchem dobiegłem do rodziców.
-Co się stało? przestraszony powiedziałem.
-Ania gdzieś zniknęła nie widziałeś jej po drodze? Powiedział wystraszony tata.
-Niestety nie ale spokojnie poszukam jej.
Ania to moja młodsza siostra. Taki mały nicpoń co często lubi broić,, Pewnie gdzieś się schowała w drzewach które są trochę dalej'' pomyślałem i pewnym krokiem ruszyłem w ich stronę.
-Ania, Ania gdzie jesteś weź bo rodzice się martwią wyjdź!?! Krzyczałem.
Doszedł mnie szmer w jednym z zarośli.
-Tu się chowasz mały nicponiu. No wyłaź. Szczęśliwym głosem powiedziałem.
Lecz nikt nie wychodził. Podszedłem bliżej krzaków i gdy już wyciągałem rękę w ich kierunku, znowu to poczułem te dziwne uczucie,, Nie proszę ja już nie chcę'' przez myśl mi przeszło. Odsunąłem krzaki obiema rękoma.
-Jesteś chodź mała bo rodzice dostaną przez ciebie zawału. Wściekły powiedziałem.
-Eh z wami to nawet się nie można pobawić. Odburknęła.
-Weź mnie nawet nie denerwuj co to za zabawa, że my się martwimy co się z tobą dzieje, a ty nawet się nie odzywasz mały farfoclu. Często ją tak nazywałem.
-No dobra nie rób mi tu teraz wywodów. Znudzonym głosem powiedziała.
-Ja ci dam wywody teraz będziesz grabić razem z nami nie dam ci forów ty mały far........
-AAAAAAAA pomocy!!!!!! W oddali
-Matko to chyba rodzice szybko chodź.
Chwyciłem za rękę Ankę i biegliśmy w ich kierunku. Coś było nie tak krzyki nie ustępowały, niebo zaczęło nagle zmieniać barwę. Z pięknego bezchmurnego dnia zaczęły tworzyć się kłęby czerwonych chmur.
-Co się dzieje? Paweł nigdy takich chmur nie widziałam.Przestraszonym głosem powiedziała Anka.
-Spokojnie to normalne, chyba. Przestraszony odpowiedziałem.Nie chciałem żeby ona mi tu jeszcze spanikowała.
Dobiegliśmy do miejsca gdzie byli rodzice. Nikogo nie było zostały tylko grabie na sianie. Zaczęło się tak ściemniać od czerwieni wszystko było takie krwiste. Uderzył gdzieś piorun niedaleko nas. Huknęło, ale to nie był odgłos zwyczajnego pioruna o nie to brzmiało jak tysiące krzyków, lecz przecież byliśmy sami na tym polu nikogo w pobliżu. Więc jakim cudem mogły być krzyki. W oddali zobaczyłem jakąś krwistą mgiełkę;
-To chyba deszcz chodź idziemy do samochodu się schować. Przerażony odrzekłem.
-Ja chcę do domu Paweł co się dzieje gdzie mama i tata. Zapłakana odpowiedziała.
W biegu do samochodu krzyczeliśmy na zmianę.
-Mamo, tato gdzie jesteście!!!
Lecz była tylko cisza, znowu gdzieś w oddali uderzył piorun i znów te krzyki było słychać.Usiedliśmy w samochodzie mgła była coraz bliżej, lecz to nie była mgła to był czerwony deszcze widzieliśmy jak się zbliżała ta fala deszczu. Nagle nie wiadomo z kąd zaczęli biec rodzice w naszym kierunku byli przerażeni biegli ile sił w nogach.
-Zamknij szyby w samochodzie! Krzyczał przestraszony tata.
Szybko odruchem zamknąłem szyby. Gdy już byli tak blisko nas już dzieliło ich z 10 metrów od samochodu chwycił ich ten krwisty deszcze.
-Boże co się dzieje? Przerażony krzyczałem.
Rodzice oni się roztapiali żywcem na moich i Anki oczach. Zasłoniłem jej oczy ręką. Dziecko nie powinno widzieć takiego widoku, nikt nie powinien widzieć takiego widoku.Tata resztką sił wyciągnął kluczyki z kieszonki i wysunął z nimi rękę w moim kierunku
-Uciekajcie. Resztką sił powiedział.
Otworzyłem drzwi by chwycić kluczyki, chciałem też wciągnąć rodziców do środka przecież nie mogłem ich tak zostawić.Gdy tylko uchyliłem drzwi moje oczy zrobiły się czerwone sam podmuch wiatru zaczął mi wypalać powoli wzrok, lecz nie to było najgorsze kiedy wysunąłem rękę, żeby chwycić kluczyki deszcz wylał się na nią w życiu nie czułem takiego bólu na moich oczach widziałem jak się zaczęła topić ledwo co chwyciłem kluczyki i zamknąłem drzwi.
-Przepraszam, nie dam rady was wsadzić do środka. Zapłakany powiedziałem.
Oni już nie żyli my mieliśmy jeszcze szansę się wydostać z tego piekła. Wsadziłem kluczyk i przekręciłem nim na szczęście odpalił.
-Ania nie patrze w ich stronę musimy uciekać! Musiałem zachować zimną krew żeby się nie poddać.
-Ale oni czemu oni są roztopieni. Zapłakana wołała.
-Nie wiem, to chyba apokalipsa!
-Ja nie chcę umierać! Z płaczem krzyknęła Ania.
-I nie umrzesz tylko daj mi się skupić musimy wrócić jak najszybciej do domu!
Ruszyłem jak oszalały na pełnej prędkości. Jechaliśmy przez wiejskie piaszczyste drogi, rzucało samochodem w górę i w dół ,ponieważ droga była wyboista. Usłyszeliśmy samoloty lecące nad naszymi głowami, nagle wszystkie porozbijały się trochę dalej od nas.
-Co się do kurwy nędzy tutaj dzieje!!!
Deszcz lub to coś wyglądające jak krwawy deszcz zaczął się nasilać, wycieraczki nie dawały za dużo jechałem tak jakby z pamięci ponieważ nic już tak naprawdę nie widziałem.Przy mocniejszym skręcie kierownicą poczułem jak coś odpadło, to była moja ręka kompletnie o niej zapomniałem, stopiła się do końca. Czułem, że to koniec.
-Ania kocham cię przepraszam, że byłem złym bratem. Nie wytrzymałem i też się rozkleiłem.
-Ja też przepraszam.
Zrobiło się tak ciemno, to była ciemnokrwista barwa nieba. Włączyłem światła w samochodzie. Nagle usłyszałem głos.
-Podążaj za znakami możesz ich ocalić.
Nagły błysk światła oślepił mnie do końca i się obudziłem cały spocony a przy mnie stała Ania odruchowo ją przytuliłem....
YOU ARE READING
Kroniki Wojny
General FictionMłody chłopak ze wsi wiedzie spokojne życie gdy nagle dochodzi do wybuchu III wojny światowej. Co się stanie razem z nim i z jego rodziną tego dowiecie się w tym opowiadaniu.