Wstęp

767 37 13
                                    

Szybkim ruchem dłoni przejechałam ostrzem po jego gardle i poczulam jak gorąca ciecz wypływa z jego pulsujących żył. Mężczyzna przestał się wyrywać gdy życie zaczęło powoli z niego uchodzić. Gdy w końcu to nastąpiło, rzuciłam go na ziemie a jego ciało opadło na posadzkę niczym kukiełka.

Zaczęłam odprawiać swój rytułał, który towarzyszył mi po każdym następnym odebraniu czyjegoś życia. Wytarłam ostrze swojego noża o ramie mojej ofiary, która teraz wyglądała niczym porzucony śmieć na poboczu drogi. Podeszłam do bagażnika swojego terenowego "firmowego" wozu i wyjęłam plastikowy kanister wypełniony benzyną. Podeszłam do ciała i polałam je sporą ilością roztworu, którego drażniący zapach uderzył w moje nozdża. Wyjęłam z kieszeni metalową zapalniczkę, otworzyłam wieczko i od razu delikatny płomień zaczął powiewać na skutek wiatru. Spojrzałam ostatni raz na leżące obok mnie zwłoki i rzuciłam zapaliniczkę. Rażący płomień buchnął energicznie przed moim nosem i nieprzyjemny zapach palącego się człowieka ogarnął powietrze wokół mnie. - Twoja podróż nadeszła końca. - mruknęłam pod nosem i powlokłam się do swojego pojazdu.

Nie miałam co do zabijania żadnych skrupułów. Nie wiem czy to przez to, że robię to odkąd pamiętam lub przez to, że ludzie których zazwyczaj zabijałam wcale nie byli bez żadnej winy.

Wsiadłam do samochodu i pojechałam w kierunku swojego mieszkania. Przez całą drogę moje myśli krążyły wokół tego jak to się wszystko zaczęło. Moja mama zmarła podczas porodu a mój ojciec się załamał i stoczył na samo dno. Ledwo co wiązaliśmy koniec z końcem przez jego problemy alkoholowe więc zaciągnął długi u tutejszej mafii.

Gdy w końcu podnieśliśmy się na nogi nie chcieli pieniędzy spowrotem tylko kolejnego członka, który pracował by dla nich i wykonywał wszystkie dane mu zlecenia. Zaczęło się niewinnie od kilku kradzieży, potem porwań...a skończyło na zabijaniu. Jako dziecko dużo czasu spędziłam w gronie tych nikczemnych mężczyzn więc nauczono mnie tego i owego. Gdy mój ojciec miał już dość krwi na rękach próbował się wykręcić i uciec wraz ze mną. Nie udało się, był za słaby i zastrzelili go na moich oczach. Nigdy nie zapomnę jego powoli opadającego ciała i kałuży krwi. Po jego śmierci opiekę nademną przejął Titus, szef całej organizacji. Od samego początku zaczęli mnie przygotowywać i szkolić na osobę którą się stałam. Zostałam z nimi i wykonuję swoją pracę do dnia dzisiejszego z dwóch powodów:

1) Długi ojca przeszły na mnie do spłacenia.

2) Nie znam się na niczym innym oprócz tego co teraz robię. Tak się wychowałam i to właśnie płynie w mojej krwi.

Wkońcu dotarłam do domu. Od razu zdjęłam z siebie swój "strój roboczy". Weszłam pod prysznic by zmyć z siebie krew oraz czarną farbę z twarzy którą zawsze nakładałam na siebie ze względów bezpieczeństwa by nikt mnie nie rozpoznał. Woda, która powoli spływała nabrała bordowego koloru. Utkwiłam w niej wzrok i wpatrywałam się dopóki znowu nie stała się przeźroczysta.

Ubrałam na siebie starą piżamę i ułożyłam się wygodnie w łóżku. Było już grubo po północy więc nastawiłam tylko budzik by przypadkiem nie zaspać do pracy. Wcale jej nie potrzebowałam bo pieniędzy akurat mi nie brakowało ze względu na moje wieczorne wypady które mogły zapewnić mi dobrobyt lecz chciałam zachować pozory normalności i choć przez chwilę wejść w jakąś interakcje z ludźmi. Po drugie co ja miała bym niby robić przez cały dzień? Nie potrafię usiedzieć w domu z założonymi rękami.

__

Wybaczcie wszelkie błędy które napewno popełniłam. Nie mieszkam w Polsce więc powoli zdolności poprawnego pisania zanikają. Postaram się je poprawić jak najszybciej.

Jak narazie wstęp nie wydaje się szczególnie interesujący ale mam nadzieje, że jakaś interesująca akcja nastąpi w kolejnych rozdziałach ;)

Podwójna tożsamość | Clexa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz