Rozdział 2

308 24 7
                                    

Clarke Pov.

Hałaśliwy dźwięk budzika obudził mnie jak co ranek każąc mi wstać, lecz mój organizm opierał mu się poraz kolejny. Stwierdziłam, że kolejne 10 minut drzemki mi nie zaszkodzi. Niestety zanim zdążyłam zamknąć oczy i zapaść w przyjemny sen to znów był czas aby wstać. Ach, jak ja nie lubię poranków. Każdego dnia się zastanawiam jakim cudem w nocy nie mogę znaleźć wygodnej pozycji by zasnąć, rankiem jednak łóżko jest tak wygodne, jakbym leżała na tysiącach miękkich pianek. No trudno, czas wstać.

Poszłam do łazienki na poranną toaletę, po czym powędrowałam do kuchni i zajrzałam do lodówki. Jak zwykle nie było tam nic ciekawego. Chyba będę musiała zjeść coś na mieście. Poszłam się ubrać po czym spowrotem wróciłam zajrzeć do lodówki chociaż dobrze wiedziałam, że nic tam nie ma. Czemu tak zawsze robię? Moje rozmyślania przerwał Marcus, który właśnie wszedł do kuchni.
- Dzień dobry Clark, dobrze się spało? - Zapytał jak zwykle swoim zatroskanym tonem.
- Tak, dziękuję Marcusie. A tobie? -
- Nie najgorzej, zjadłaś już śniadanie?
- Nie ma nic ciekawego, chyba złapie coś po drodze na uniwerek.
- W porządku, to miłego dnia. Lecę do pracy. - z uśmiechem pożegnał się i wyszedł z pomieszczenia szybszym krokiem.
Naprawdę lubię Marcusa, jest bardzo troskliwy i dba o mamę. Ożenił się z Abi jakieś 9 lat temu i nie mogłabym być bardziej zadowolona, bo dzięki niemu mama wydaje się naprawdę szczęśliwa pomimo tego co się stało. Ale to było tak dawno temu, że nawet i ja staram się o tym nie myśleć. Próbuję być pozytywna w każdym aspekcie życia i polecam to każdemu, tak lekko na sercu z myślą, że wszystko będzie dobrze.

Spojrzałam na zegarek, jedyną rzecz jaka została mi po tacie. Kurcze już 7.20. Madi sie znowu nie obudziła, co za śpioch. Poszłam po schodach i otworzyłam drzwi na których widniał napis "TEREN PRYWATNY". Podeszłam do łóżka na którym leżało małe zawiniątko koców poduszek i uroczej dziewczynki śpiącej z otwartą buzią. Na ten widok prawie parsknęłam śmiechem. Szturchnęłam tego śpiocha ze słowami
- Madi wstawaj! Znowu spóźnisz się do szkoły.
- Mhhhmm - Zamruczała 9 latka zaspanym głosikiem.
- No już wstawaj bo cię wyciągnę za nogi! - Tutaj już nie mogłam powstrzymać chichotu.
- Ciiiicho ja śpię. - Wymamrotała Madi.
- No jak sobie życzysz młoda panno.
Złapałam ją za nogi i pociągnęłam tak by wylądowała na ziemi.
- Claaaark! To nie jest zabawne. - Pisknęła już totalnie rozbudzona.
- Ostrzegłam cię! - Zaśmiałam się ponownie.
- No dobra dobra, idź już. Dzięki, że mnie obudziłaś.
Wyszłam z pokoju i zamknęłam za sobą drzwi życząc dziewczynce miłego dnia w szkole. Ach jak ja ją uwielbiam. To moja przybrana siostra i jest przeurocza. Jest małym płomyczkiem mamy i Marcusa. No oczywiście moim też.

Wyszłam z domu i wsiadłam do auta. Dzisiaj miałam parę godzin zajęć z rysowania więc mam nadzieję, że jakaś wena przyjdzie do mnie szybko, bo jak narazie ani widu ani słychu. W drodze na uczelnię stwierdziłam, że dalej jestem trochę zaspana, chyba potrzebuje jakiegoś kopa w postaci kawy i cukru. Zza zakrętu wyłonił mi się zielony szyld sklepowy z napisem "Starbucks". Hmm chyba się nada. Otworzyłam drzwi a w moje nozdrza uderzył wspaniały zapach świeżo mielonej kawy. Oj tak, chyba tego właśnie potrzebowałam! Na szczęście nie musiałam stać długo w kolejce, ponieważ kasjerka była naprawdę szybka. Podeszłam do lady i uśmiechnęłam się jak zwykle. Uważam, że uśmiech w stosunkach między ludźmi powinien być jak najczęstszy. Nic tak nie poprawia humoru jak życzliwość.
- Dzień dobry, poproszę duże cappuccino i ciastko czekoladowe. - Odparłam, rozmarzając się na samą myśl czekolady.
Kasjerka wydawała się trochę speszona, pewnie to jej pierwszy dzień. Spojrzałam na nią i dostrzegłam piękny odcień jej oczu. Obwódka zgniłej zieleni na tle chłodnej skandynawskiej szarości. Skojarzyły mi się z koronami sosnowych drzew na tle zachmurzonego nieba tak jak jezioro, nad które uwielbiałam jeździć z moim tatą. Moje rozmyślania przerwał głos wypowiadający moje imię w niecodzienny sposób.
- Dziekuję, ile płacę?
- Na koszt firmy za ten piękny uśmiech. - Powiedziała dziewczyna z flirciarską nutką w głosie.
Zachichotałam, a moje policzki lekko zarumieniły się przez komplement. 
- Dziękuję bardzo, życzę miłego dnia i do zobaczenia. - Odpowiedziałam dalej nie mogąc przestać się uśmiechać i wyszłam jak najprędzej by moje rumieńce nie ujrzały światła dziennego.
Wsiadłam do auta i upiłam łyk kawy, która była naprawdę wyśmienita. Ugryzłam wielki kawałek ciastka i jak zwykle pełno okruszków wylądowało na moich kolanach.

Podwójna tożsamość | Clexa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz