(ratujcie mnie od tej piosenki, proszę, chyba znam teledysk na pamięć)
Vivien zaproponowała, że zabierze ją na zakupy. Jinx leżała akurat na kanapie przewijając pilotem kanały w telewizji w poszukiwaniu czegoś ciekawego i co jakiś czas przegryzając płatki leżące obok niej. Spojrzała na opiekunkę z uniesioną brwią, nie miała pojęcia, co chodziło jej po głowie, ale Vivien nigdy nie zapraszała jej po prostu na zakupy.
— Jakaś okazja? — zapytała, jej ton był znudzony. I tak nie zamierzała nigdzie z nią jechać.
— Dostałam powiadomienie, że szkoła organizuje Bal, pomyślałyśmy z Cait, że może chciałabyś sobie coś kupić.
— Skąd w ogóle pomysł, że się tam wybieram?
— Dostałaś zaproszenie i...
Jinx zajęczała zniecierpliwiona i rzuciła w Vivien poduszką, którą ta z refleksu złapała w ręce, patrząc jedynie na nią ze zdziwieniem.
- Nie chce dzisiaj nigdzie jechać, poza tym, jeżeli będę jechać na zakupy to nie z wami.
Vivien pokiwała głową i odwróciła się, kiedy Jinx już myślała, że ma z głowy ten temat, odezwała się znowu.
— Moglibyśmy zabrać też Ekko, sama z Caitlyn muszę kupić parę nowych rzeczy, wzięlibyśmy twój nowy wóz.
Myślała, że zwymiotuje, widząc ten „zachęcający" uśmiech. Odwróciła się do oparcia kanapy, przykrywając się różowym kocem, który na nim leżał.
— Nie.
Nie chciała patrzeć na twarz Viven, bojąc się, że zobaczy na niej jakąś dziwną emocję, o którą jej nie podejrzewała. Słyszała jednak jej ciche westchnienie.
— Dobrze, jak chcesz.
— Idź, bo zasłaniasz mi ekran.
— Przecież jesteś odwrócona.
— Bo tam stoisz, i tak nic nie zobaczę.
— Lecą reklamy środków do prania — powiedziała Vivien, trochę rozbawiona.
- No i co? - wymamrotała do oparcia, zdenerwowana.
Dźwięk nagich nóg, stąpających po posadzce, utwierdził Jinx w tym, że Vivien przeszła do kuchni. Odwróciła się i przełączyła reklamy.
Soboty zawsze były trochę nudne, myślała, że z nowym wozem to się zmieni, ale odkryła, że na razie nie ma kogo nim wozić. Lux była zajętą sprawą swojego taty, a Ekko... Cóż Ekko i ona ostatnio się od siebie trochę odsunęli, zaczął z powrotem kolegować się z Ahri i pewnie mieli dzisiaj to grupowe spotkanie w macu, czy coś takiego.
Zatrzymała się na jakiejś kreskówce, ale nie śledziła specjalnie akcji, tylko rozmyślała.
W sumie mogła napisać do Lux. Może uda się ją przekonać na jakąś nocną przejażdżkę? Oczywiście spotka się to z falą protestów i tłumaczeń, dlaczego to nie jest rozsądne, ale ostatecznie to pewnie i tak będzie Jinx z Lux w samochodzie na drogach Pilltower, w ciemną bezgwiezdną noc.
Uśmiechnęła się do tej myśli i pomyślała, że musi znaleźć zaraz telefon, ale zanim przeszła do aktualnego czynu, zasnęła na kanapie.
Obudził ją trzask frontowych drzwi i głośne kroki. Zasnęła na brzuchu z twarzą przyłożona do kanapy, mogła się założyć, że na jej lewym policzku odbity był kwiecisty deseń, z jakiego była zrobiona tapicerka.
Ktoś usiadł, gniotąc jej stopy. Jęknęła i szybko wyciągnęła je spod ciężkiego ciała. Podparła się na łokciach i spojrzała za siebie z grymasem, gotowa zastrzelić osobę, która w tak niedelikatny sposób obudziła ją i na chwilę odcięła dopływ krwi do dolnej części nóg.
Ekko uśmiechał się do niej głupkowato. Bez większego zastanowienia, wzięła do ręki pilot i rzuciła w niego z całej siły, jaką mogła posiadać po drzemce w tak niewygodnej pozie. Ekko ze spokojem pozwolił, aby urządzenie odbiło się od jego klatki piersiowej i się zaśmiał.
— Co tu robisz? — zapytała, odwracając się od niego i patrząc w firanki, które znajdowały się przed nią.
— To takie mi sprawiasz powitanie? Przyszedłem cię odwiedzić, a co? Dowiedziałem się od Cailtyn, kogo jest ten czerwony wóz przed blokiem, podobno twój.
— Mm — zaczęła przecierać oczy i usiadła, przeciągając się leniwie.
— Ale jej nie uwierzyłem, bo skąd taka fura, co nie? Więc wpadłem i chciałem potwierdzić nieudolną próbę żartu, jakim Caitlyn miała ochotę mnie poczęstować.
Popatrzyła na niego z odrobinę mniej zamglonym spojrzeniem i zmarszczyła brwi.
— Dlaczego uważasz, że to żart? Przecież mówiłam ci, że odkładam na auto od jakichś dwóch lat. Myślałeś, że dlaczego tak długo to trwało?
— Haha, mm — zaśmiał się z zakłopotaniem — Myślałem, że po prostu jesteś, aż taka biedna.
Wzięła poduszkę i mocno zdzieliła go nią w twarz.
— Pieprz się Ekko.
— Oj, nie denerwuj się. Przecież się z tobą droczę. Ale dziwie się, że nie napisałaś do mnie o tym wcześniej.
Spojrzała na niego z pewną ostrożnością. Przecież ostatnio naprawdę nie szła im za dobrze, nazwałaby to nawet kryzysem ich przyjaźni, ale w sumie nie miała pojęcia, czy to kryzys, czy po prostu jej koniec.
— Dlaczego?
Wyglądał, jakby te słowa odrobinę go dotknęły, bo kąciki jego ust natychmiast opadły.
— Znaczy — zaczęła się tłumaczyć — Cieszę się, że tak mówisz. Po prostu myślałam, że jesteś na mnie zły.
— Zły? — zapytał, zdziwiony — O co?
— Nie wiem, ostatnio po prostu zachowywałeś się trochę inaczej. Zacząłeś się kolegować z Ahri i trzymać z Dariusem.
— To ci przeszkadza?
— Nie — powiedziała, trochę głośniej niż zamierzała, sfrustrowana tym, że nie potrafi mu tego wytłumaczyć — Po prostu mnie trochę olewałeś, więc myślałam, że coś jest nie tak. Ale to już nieważne, zapomnijmy.
Ekko patrzył się na nią przez chwilę w zamyśleniu, a ona westchnęła. Na pewno nie uda im się tak łatwo uniknąć tego tematu. Oparła się bardziej na kanapie, przymknęła oczy i czekała.
— Wydawało mi się, że jest na odwrót — powiedział po chwili.
— Co masz na myśli?
— Praktycznie każdą wolną chwilę spędzasz z Crownguard — wskazał, z tonem, który świadczył o tym, że była to oczywistość.
Nic na to nie odpowiedziała. Szczerze, to możliwe, że było tak, jak mówił Ekko. To ona go olała. Nie spotykała się z Lux tylko na korkach. Wychodziły razem prawie codziennie. Nie zauważyła nawet, jak bardzo odsunęła się przez ten czas od niego.
— Hmmm — usłyszała jego głos — Wnioskując po twojej minie, mam wrażenie, że tego nie zauważyłaś.
Pokiwała głową i rzuciła mu szybkie spojrzenie. Uśmiechał się półgębkiem i wyglądał na strasznie z czegoś zadowolonego. Irytowało ją to, ponieważ, naprawdę, czasami zachowywał się zbyt głupkowato, nawet jak na jej gust. Mimo wszystko nie mogła po prostu zapomnieć o tej sprawie, zwłaszcza jeżeli ona zawiniła.
— Sorry, Ekko — wymamrotała, a jej wzrok natychmiast powędrował gdzie indziej.
Zaśmiał się i przysunął do niej, tak, że ich uda się dotykały. Wyciągnął rękę i pogłaskał ją po nierozczesanej burzy niebieskich loków na jej głowie.
— Nic się nie stało, Jinx, przecież wpadłem i chce z tobą nawet jechać do maca, wiesz?
Uśmiechnęła się do niego, co spowodowało, że jego ręka zamarła na jej głowie, a on odwrócił wzrok i podrapał się po szyi. Zamrugała kilka razy, ponieważ reakcja wydała jej się trochę dziwna, ale stwierdziła, że nie zapyta.
— Ale jeżeli mamy jechać do maca, to może powinnaś się przebrać — zasugerował.
Jinx spojrzała na swoje starte materiałowe spodenki i koszulkę, która kiedyś miała na sobie jakiś nadruk, ale teraz nie był on niczym więcej, jak białą roztartą plamą.
— Racja — przyznała i wstała, zmierzając do pokoju — Zaczekaj.
CZYTASZ
nie martw się Lux, ja zawsze wracam [Lux Jinx]
FanfictionLux ma za dużo problemów. Jinx wydaje się nie mieć ich w ogóle.