Dwunasta Gwiazda

318 28 25
                                    

(ratujcie mnie od tej piosenki, proszę, chyba znam teledysk na pamięć)


    Vivien zaproponowała, że zabierze ją na zakupy. Jinx leżała akurat na kanapie przewijając pilotem kanały w telewizji w poszukiwaniu czegoś ciekawego i co jakiś czas przegryzając płatki leżące obok niej. Spojrzała na opiekunkę z uniesioną brwią, nie miała pojęcia, co chodziło jej po głowie, ale Vivien nigdy nie zapraszała jej po prostu na zakupy.

— Jakaś okazja? — zapytała, jej ton był znudzony. I tak nie zamierzała nigdzie z nią jechać.

— Dostałam powiadomienie, że szkoła organizuje Bal, pomyślałyśmy z Cait, że może chciałabyś sobie coś kupić.

— Skąd w ogóle pomysł, że się tam wybieram?

— Dostałaś zaproszenie i...

    Jinx zajęczała zniecierpliwiona i rzuciła w Vivien poduszką, którą ta z refleksu złapała w ręce, patrząc jedynie na nią ze zdziwieniem.

- Nie chce dzisiaj nigdzie jechać, poza tym, jeżeli będę jechać na zakupy to nie z wami.

    Vivien pokiwała głową i odwróciła się, kiedy Jinx już myślała, że ma z głowy ten temat, odezwała się znowu.

— Moglibyśmy zabrać też Ekko, sama z Caitlyn muszę kupić parę nowych rzeczy, wzięlibyśmy twój nowy wóz.

    Myślała, że zwymiotuje, widząc ten „zachęcający" uśmiech. Odwróciła się do oparcia kanapy, przykrywając się różowym kocem, który na nim leżał.

— Nie.

    Nie chciała patrzeć na twarz Viven, bojąc się, że zobaczy na niej jakąś dziwną emocję, o którą jej nie podejrzewała. Słyszała jednak jej ciche westchnienie.

— Dobrze, jak chcesz.

— Idź, bo zasłaniasz mi ekran.

— Przecież jesteś odwrócona.

— Bo tam stoisz, i tak nic nie zobaczę.

— Lecą reklamy środków do prania — powiedziała Vivien, trochę rozbawiona.

- No i co? - wymamrotała do oparcia, zdenerwowana.

    Dźwięk nagich nóg, stąpających po posadzce, utwierdził Jinx w tym, że Vivien przeszła do kuchni. Odwróciła się i przełączyła reklamy.

    Soboty zawsze były trochę nudne, myślała, że z nowym wozem to się zmieni, ale odkryła, że na razie nie ma kogo nim wozić. Lux była zajętą sprawą swojego taty, a Ekko... Cóż Ekko i ona ostatnio się od siebie trochę odsunęli, zaczął z powrotem kolegować się z Ahri i pewnie mieli dzisiaj to grupowe spotkanie w macu, czy coś takiego.

    Zatrzymała się na jakiejś kreskówce, ale nie śledziła specjalnie akcji, tylko rozmyślała.

    W sumie mogła napisać do Lux. Może uda się ją przekonać na jakąś nocną przejażdżkę? Oczywiście spotka się to z falą protestów i tłumaczeń, dlaczego to nie jest rozsądne, ale ostatecznie to pewnie i tak będzie Jinx z Lux w samochodzie na drogach Pilltower, w ciemną bezgwiezdną noc.

    Uśmiechnęła się do tej myśli i pomyślała, że musi znaleźć zaraz telefon, ale zanim przeszła do aktualnego czynu, zasnęła na kanapie.

    Obudził ją trzask frontowych drzwi i głośne kroki. Zasnęła na brzuchu z twarzą przyłożona do kanapy, mogła się założyć, że na jej lewym policzku odbity był kwiecisty deseń, z jakiego była zrobiona tapicerka.

     Ktoś usiadł, gniotąc jej stopy. Jęknęła i szybko wyciągnęła je spod ciężkiego ciała. Podparła się na łokciach i spojrzała za siebie z grymasem, gotowa zastrzelić osobę, która w tak niedelikatny sposób obudziła ją i na chwilę odcięła dopływ krwi do dolnej części nóg.

     Ekko uśmiechał się do niej głupkowato. Bez większego zastanowienia, wzięła do ręki pilot i rzuciła w niego z całej siły, jaką mogła posiadać po drzemce w tak niewygodnej pozie. Ekko ze spokojem pozwolił, aby urządzenie odbiło się od jego klatki piersiowej i się zaśmiał.

— Co tu robisz? — zapytała, odwracając się od niego i patrząc w firanki, które znajdowały się przed nią.

— To takie mi sprawiasz powitanie? Przyszedłem cię odwiedzić, a co? Dowiedziałem się od Cailtyn, kogo jest ten czerwony wóz przed blokiem, podobno twój.

— Mm — zaczęła przecierać oczy i usiadła, przeciągając się leniwie.

— Ale jej nie uwierzyłem, bo skąd taka fura, co nie? Więc wpadłem i chciałem potwierdzić nieudolną próbę żartu, jakim Caitlyn miała ochotę mnie poczęstować.

    Popatrzyła na niego z odrobinę mniej zamglonym spojrzeniem i zmarszczyła brwi.

— Dlaczego uważasz, że to żart? Przecież mówiłam ci, że odkładam na auto od jakichś dwóch lat. Myślałeś, że dlaczego tak długo to trwało?

— Haha, mm — zaśmiał się z zakłopotaniem — Myślałem, że po prostu jesteś, aż taka biedna.

    Wzięła poduszkę i mocno zdzieliła go nią w twarz.

— Pieprz się Ekko.

— Oj, nie denerwuj się. Przecież się z tobą droczę. Ale dziwie się, że nie napisałaś do mnie o tym wcześniej.

    Spojrzała na niego z pewną ostrożnością. Przecież ostatnio naprawdę nie szła im za dobrze, nazwałaby to nawet kryzysem ich przyjaźni, ale w sumie nie miała pojęcia, czy to kryzys, czy po prostu jej koniec.

— Dlaczego?

    Wyglądał, jakby te słowa odrobinę go dotknęły, bo kąciki jego ust natychmiast opadły.

— Znaczy — zaczęła się tłumaczyć — Cieszę się, że tak mówisz. Po prostu myślałam, że jesteś na mnie zły.

— Zły? — zapytał, zdziwiony — O co?

— Nie wiem, ostatnio po prostu zachowywałeś się trochę inaczej. Zacząłeś się kolegować z Ahri i trzymać z Dariusem.

— To ci przeszkadza?

— Nie — powiedziała, trochę głośniej niż zamierzała, sfrustrowana tym, że nie potrafi mu tego wytłumaczyć — Po prostu mnie trochę olewałeś, więc myślałam, że coś jest nie tak. Ale to już nieważne, zapomnijmy.

     Ekko patrzył się na nią przez chwilę w zamyśleniu, a ona westchnęła. Na pewno nie uda im się tak łatwo uniknąć tego tematu. Oparła się bardziej na kanapie, przymknęła oczy i czekała.

— Wydawało mi się, że jest na odwrót — powiedział po chwili.

— Co masz na myśli?

— Praktycznie każdą wolną chwilę spędzasz z Crownguard — wskazał, z tonem, który świadczył o tym, że była to oczywistość.

     Nic na to nie odpowiedziała. Szczerze, to możliwe, że było tak, jak mówił Ekko. To ona go olała. Nie spotykała się z Lux tylko na korkach. Wychodziły razem prawie codziennie. Nie zauważyła nawet, jak bardzo odsunęła się przez ten czas od niego.

— Hmmm — usłyszała jego głos — Wnioskując po twojej minie, mam wrażenie, że tego nie zauważyłaś.

     Pokiwała głową i rzuciła mu szybkie spojrzenie. Uśmiechał się półgębkiem i wyglądał na strasznie z czegoś zadowolonego. Irytowało ją to, ponieważ, naprawdę, czasami zachowywał się zbyt głupkowato, nawet jak na jej gust. Mimo wszystko nie mogła po prostu zapomnieć o tej sprawie, zwłaszcza jeżeli ona zawiniła.

— Sorry, Ekko — wymamrotała, a jej wzrok natychmiast powędrował gdzie indziej.

     Zaśmiał się i przysunął do niej, tak, że ich uda się dotykały. Wyciągnął rękę i pogłaskał ją po nierozczesanej burzy niebieskich loków na jej głowie.

— Nic się nie stało, Jinx, przecież wpadłem i chce z tobą nawet jechać do maca, wiesz?

     Uśmiechnęła się do niego, co spowodowało, że jego ręka zamarła na jej głowie, a on odwrócił wzrok i podrapał się po szyi. Zamrugała kilka razy, ponieważ reakcja wydała jej się trochę dziwna, ale stwierdziła, że nie zapyta.

— Ale jeżeli mamy jechać do maca, to może powinnaś się przebrać — zasugerował.

     Jinx spojrzała na swoje starte materiałowe spodenki i koszulkę, która kiedyś miała na sobie jakiś nadruk, ale teraz nie był on niczym więcej, jak białą roztartą plamą.

— Racja — przyznała i wstała, zmierzając do pokoju — Zaczekaj.

nie martw się Lux, ja zawsze wracam [Lux Jinx]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz