Dzień turnieju był najgłośniejszym od początku roku. Szkoły zebrały się rano w sali, ustalając wszystkie planowane akcje dopingujące. Było dużo sprzeczek, odnośnie kolorów sztucznych ogni, dużo rechotania z nowo poznanymi uczniami, jak i kilka bezsensownych konkursów. Wszystko to działo się przed śniadaniem. Dużo osób kręciło się w tych momentach przy reprezentantach, klepiąc po ramionach, wrzeszcząc o wygranych i o dobrej zabawie. Kilkoro uczniów z Hogwartu i Durmstrangu zmówiło się, czego efektem końcowym były ich bieganiny po korytarzach z zawieszonymi na plecach flagami domów. Każdy z nich w dłoniach trzymał iskrzące kolorowo flary, które stworzyli Quint'owie. Za biegaczami kurzyło się kolorowym dymem, a ich śmiechy były słyszalne w holach. Nauczyciele tylko kręcili głowami na takie działania, twierdząc, że skoro nic jeszcze nie wybuchło, to nie jest to niedozwolone.
Pierwsze zadanie miało odbyć się o godzinie czternastej, na obrzeżach szkoły, gdzie przyszykowana była już widownia i miejsce startu. Reprezentantom wystarczyło tylko ubranie się we wcześniej naszykowane stroje z emblantami szkół. Tuż przed godziną dwunastą, zaczęli się wszyscy schodzić, by zająć najwygodniejsze miejsca. Trybuny wypełniły się niebiesko-czerwono-czarnymi flagami, wieloma maskotkami i chorągwiami. W namiocie dla uczestników byli już wszyscy. Yuuri stał bardziej z boku, miętosząc w rękach czarno-bordowy rękaw bluzy. Obok niego żywo rozmawiał Rosjanin, ciesząc się wszystkim jak dziecko: nawet słowiańskimi wzorami na swojej biało-czerwonej bluzie. Jedynie Mila nie uczestniczyła w tym małym zebraniu, stojąc po drugiej stronie namiotu. Z naciągniętym na głowę niebieskim kapturem wyglądała jak złodziej, a jej postawa mówiła to samo. Minister Magii obserwował ich spod przymrużonych oczu, obracając w dłoni długopis. Palcami drugiej ręki stukał o biurko, przy którym siedział, czekając na dyrektora i opiekunów tych trzech uczniów.
- Witam państwa - powiedział od razu po wejściu przez zasłonę dyrektor, kiwając na powitanie wszystkim obecnym. Za nim, z dumnie uniesionymi głowami szedł pan Fess, żywo rozmawiający z marszczącym brwi Yakovem Fletsmanem - nauczycielem Victora. Ku zdziwieniu Babichevej, nie było jej opiekunki. Dziewczyna zmarszczyła tylko brwi, krzyżując ze sobą ręce. Mogła się spodziewać, że jej wychowawczyni coś sobie zrobi. Była bardzo niezdarną kobietą.
- Możemy zaczynać, prawda? - spytał uprzejmie starszy Rosjanin, choć w jego głosie słyszalne było zirytowanie. Mężczyzna zmarszczył czoło, kiedy popatrzył na swojego ucznia. Chłopak nie zwracał uwagi na powagę sytuacji, zachowując się jak typowy lekkoduch. Chyba nawet nie brał na poważnie tego wszystkiego, a przecież powinien.
Dyrektor przywołał do siebie trzech kandydatów, na co ci przystąpili bliżej niego. Czarodziej pokiwał głową, splatając ręce za plecami.
- Zasady zostały wam wcześniej wytłumaczone, jednak powtórzę się: żadnych oszustw i używania nieodpowiednich zaklęć. Ma być uczciwie. Znam wasze relacje, więc w razie poważnego zagrożenia, co raczej jest mało możliwą sytuacją, macie się wspierać. Mam nadzieję, że będziecie się mimo wszystko dobrze bawić. Dajcie z siebie wszystko. Pokażcie, że jesteście niesamowicie zdolnymi ludźmi. - Okularnik uśmiechnął się kącikiem ust, ściszając głos do szeptu. - Bo widzicie, Czara Ognia to potężny artefakt. Skoro was wybrała, musi być w was coś wyjątkowego. Coś, co was wyróżnia od innych.
Yuuri uniósł głowę, przybierając zacięty wyraz twarzy. Coś w słowach staruszka było. Nie wiedział co, jednak napłynął na niego dziwnego rodzaju spokój. Da z siebie wszystko, choćby nie wie co.
- Pamiętajcie o szybkim bieganiu! - usłyszeli z zewnątrz krzyki starszych bliźniaków Quint. Andy i Fill zatrąbili donośnie, a ich cienie odbijające się na ścianie zniknęły tak szybko jak się pojawiły. Całe trybuny rozniosły się gwizdami i dudnieniem, wtórując inicjatorom.
CZYTASZ
Trochę magii*Victuuri*🔜
FanficYuuri Katsuki jako uczeń Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwartu. No cóż, główny motyw, to Turniej Trójmagiczny. IDK WHT I WRT THR