Nie na podstawie opowiadania
Karola Chmielewskiego 'Wieczorem'Byliśmy w jakimś szarym mieście. Szare było nie tylko od wszechobecnego brudu, ale też od równie wszechobecnego smutku. Stare fiaty i trabanty jeździły po ulicach, wydając z siebie dość niepokojące dźwięki.
Było głośno. Ale nie głośno tak, jak głośne dziś są miasta. Nie było krzyczących ludzi, syren przeciwatomowych, sygnałów pędzących przez miasto karetek. Ta głośność była inna, ale nie można było właściwie powiedzieć, co ją powoduje.
Odkąd tu przybyliśmy, zacząłem się zastanawiać, gdzie na świecie istnieją tak smutne aglomeracje. Dopiero jeden budynek rozwiał moje wątpliwości. Weszliśmy właśnie w inną ulicę, a wtedy ukazał mi się w całej swej okazałości (to znaczy właściwie nie całej, nie był bowiem ukończony), choć inny od tego, jaki zapamiętałem z teraźniejszości.
Pałac Kultury.
Ogromny, strzelisty budynek był dużo bielszy niż reszta miasta. Tę biel w dużym stopniu zasłaniały dwa ogromne czerwone banery. Na jednym był sierp i młot, na drugim zaś wizerunek Stalina i podpis:
Отец России
Pod spodem widniała mała transkrypcja na język polski:
Ojciec Rosji
Ja sam Stalina znałem dosyć dobrze. Oprócz xiążek do historii, lubiłem poczytać sobie trochę porządnej radzieckiej propagandy. Jedyny problem polegał na tym, że te dzieła zwykle pisane były cyrylicą, której nie znałem. Ale moi koledzy przecież nie musieli o tym wiedzieć, prawda?
W każdym razie znałem towarzysza Stalina lepiej, niż przeciętny chłopak w moim wieku. Kiedy zobaczyłem więc wielką, pochwalną podobiznę na budynku, który tak dobrze znałem, poczułem w środku ciepło.
-Gdzie jesteśmy? - spytałem.
-W Warszawie. Nie poznajesz, mały chuju? - to przezwisko powoli zaczynało działać mi na nerwy.
-Eee... W takim razie... kiedy jesteśmy?
-W 1955. Dwa lata temu zmarł Józef Stalin, ale narody radzieckie wciąż trwają w żałobie. Z tego, co mi wiadomo, o godzinie 14.69 Mostem Poniatoskiego przejeżdżać będzie czarna wołga, w której to znajdować się będzie pewna wróżka. Owa wróżka jedzie ze Stalingrodu do Wrocławia, do naszego Pierwszego Sekretarza. Jeśli zamieni z nim choćby słówko, za parędziesiąt lat naród polski "wyzwoli się" spod panowania Związku Radzieckiego, co będzie początkiem jego upadku. Dlatego też nie możemy do tego dopuścić, rozumiesz, mały chuju? - skinąłem głową - Na dachu jednego z nadwiślańskich budynków czeka dwóch agentów specjalnych. Pod powierzchnią mostu są już zamontowane ładunki wybuchowe. Wystarczy tylko, że naciśniemy przycisk, a zapewnimy Związkowi Radzieckiemu kolejne dwieście lat.Nic chyba dziwnego, że chciałem jak najszybciej wspiąć się na ten budynek, z którego dokona się zamach na wróżkę. Niestety, okazało się, że pięćdziesiąt lat temu czas płynął zupełnie inaczej i 14.69 będzie dopiero za dwa dni. Pani Piast pozwoliła mi w tym czasie zwiedzić jakże inną od dzisiejszej Warszawę, sama zaś udała się na mało zabudowaną jeszcze Pragę Północ, w celu załatwienia, jak to powiedziała "męskich spraw".
Ja tymczasem udałem się na ulicę Nadwale, gdzie mieszkałem. Q swojemu zdumieniu stwierdziłem, że tylko nadwiślańska strona Nadwala jest zabudowana. Drugą, gdzie mieścił się mój dom i szkoła, pokrywał ogromny plac budowy, na jego środku rósł zaś leśny zagajnik.
![](https://img.wattpad.com/cover/110985140-288-k239650.jpg)