Obudził mnie krzyk Caroline. Biedna, znowu ma te koszmary... Nie wiem co jej się dokładnie śni, ale współczuję jej. Zobaczyłem na zegarek. 5:57. Poszłem do kuchni i nalałem wody do szklanki. Otworzyłem cicho drzwi od mojego pokoju. Dziewczyna siedziała na łóżku i szlochała. Usiadłem koło niej.- Nie płacz. - Przytuliłem ją. Cała się trzęsła. Podałem jej szklankę. - Napij się. - Dziewczyna wzięła ode mnie wodę i szybo ją wypiła.
- Dziękuję. - powiedziała szlochając.
- Nie ma za co. Nie płacz już. - podałem jej chusteczkę. Wytarła łzy i wysmarkała nos.
- Obudziłam Cię??
- Tak, ale i tak miałem wstawać. - posłałem jej ciepły uśmiech. Najwidoczniej mi nie uwierzyła, bo uniosła jedną brew. - Chcesz się przejść??
- Mhm... Chodźmy.
**na plaży**
Szliśmy w ciszy. Postanowiłem zacząć rozmowę. Jakąkolwiek, tylko żeby chociaż na chwilę zapomniała o snach.
- Potem pójdziemy do sklepu. Okey??
- Po co?? Zapomniałeś czegoś??
- Balonów. - głupio się uśmiechnąłem.
- No tak! Przecież to jego DWUDZIESTE CZWARTE urodziny!! Balony najważniejsze!! Jak mogłeś zapomnieć?! - zaczęliśmy się śmiać.
**w domu**
Gdy byliśmy przed bramą z domu wychodziła Hole, a za nią szedł z torbami Gil.
- W końcu się wyśpimy. - powiedziałem na co się wszyscy zaśmialiśmy.
**w kuchni**
- Dobra to ja zrobię masę kokosową, a Ty pokroisz brzoskwinie, okej?? - chyba miałem zagubioną minę, bo po chwili dodała: - pokażę Ci jak to zrobić.
Kiedy Caro szykowała masę, przyglądałem się jej ruchom. Co chwila dodawała do miski różne produkty, poruszając się w rytm muzyki. I w tym momencie poczułem, jak mój palec płonie.
- JAYDEN!! - krzyknęła. - GDZIE MASZ WODE UTLENIONĄ I PLASTRY??
- Tu. - wskazałem na szafkę nad kuchenką. - Nie denerwuj się tak to tylko małe skalecze... - spojrzałem na mojego palca. Cały w krwi... Super...
- Chodź tu dzieciaku. - usiadła na blacie i wzięła moja rękę. - może trochę szczypać.
- Ja dzieciak?? Jeste... - syknąlem. Odrobinę piekło.
- Teraz się nie ruszaj. - powoli, dokładnie i delikatnie obmywała ranę gazikiem. Wzięła nowy gaźik i nakleiła na niego polo plaster. Opatrunek zaaplikowała na przecięcie. Palec owinęła wokół bandażem sitkowym. Uwielbiam jej dotyk. Ma takie małe i miękkie rączki. Jay wtf ogarnij się. Może od razu kucyki pony i tęcza?? Pff... - Gotowe. Powiedz mi jedną rzecz. Jak można się zaciąć krojąc brzoskwinie?? - zaśmialiśmy się.
- Nie mam pojęcia... - dopiero teraz zdałem sobie sprawę, ze zaciąłem się, ponieważ się zagapiłem. A na kogo?? Na nią. A dlaczego?? Nie mam pojęcia.
Kroiłem dalej brzoskwinie. Tym razem ostrożniej, ale czasami spogladałem na Caro. Nie wiem dlaczego, ale nie mogłem oderwać od niej wzroku.
☆CAROLINE☆
Po dłuższym czasie wszystko było już gotowe. Tort ozdobiłam kokosową masą, a na jego górze widniały brzoskwinie i napis z czekolady "Happy Birthday Gilmher!!". Jay włożył dwie pomarańczowe świeczki "2" i "4".