Para krótkich nóżek wesoło podrygiwała, zwisając z niewielkiego murku przed budynkiem szkoły. Ciemnowłosy chłopczyk nucił pod nosem jedną z popularniejszych piosenek dla dzieci, popijając przy tym czekoladowe mleko z kartonika. Nigdzie mu się nie śpieszyło, bo na pierwszą lekcję, jak co wtorek, miał zaplanowaną plastykę. Nie miał zmysłu plastycznego, więc nie koniecznie przepadał za tym przedmiotem. Znacznie bardziej wolał muzykę, gdzie mógł grać na swoim ukochanym instrumencie — fortepianie. Zresztą, nikt nawet nie zauważyłby jego nieobecności. Wszyscy go ignorowali, odkąd tylko się pojawił.
Uważnie obserwował każdego ucznia w zasięgu wzroku. Jedni szli grupami, głośno śmiejąc się i skacząc z radości, inni wysiadali z drogich samochodów swoich rodziców, uprzednio zostawiając słodkie buziaki na twarzach swoich opiekunów. Zdarzali się również samotnicy, którzy w ciszy stawiali kroki po kamiennych płytach, idąc przed siebie ze spuszczoną głową. To z nimi najbardziej identyfikował się Jungkook. Wierzył, że nie jest jedynym pomijanym przez środowisko dzieckiem. Czasami siadał nieopodal takich "wyrzutków", mając nadzieję, że zadziała solidarność sytuacyjna i może w końcu zyska przyjaciela, który bez względu na wszystko, będzie patrzył mu w oczy. Takie beztroskie myślenie wiele razy go zawiodło, bo nie ważne, ile razy próbował, nigdy nie zdołał zdobyć chociażby odrobiny uwagi od rówieśników, pozornie podobnych do niego.
Malutkie stópki, odziane w jasne trzewiki, w szybkim tempie pokonywały stopnie wysokich schodów, prowadzących do sali muzycznej, gdzie znajdowała się masa instrumentów. Przy użyciu większej ilości siły, otworzył masywne, mosiężne drzwi do wnętrza pomieszczania. Plecak rzucił niedbale w pierwszy lepszy kąt, od razu obierając kierunek ku ogromnemu fortepianowi, który stał na podwyższeniu. Biegnąc, potknął się dwa razy o różnego rodzaju stołki i podnóżki. Podwyższył siedzisko, dostosowując je do swojego wzrostu. Zanim zaczął grać, sprawdził również czy instrument jest wystarczająco nastrojony. Z zadowoleniem kiwał głową, słysząc czyste dźwięki wypływające z wnętrza lakierowanego pudła. Zaczął uderzać w klawisze z większą pasją. Melodia wystukiwana przez małe palce była słodka i spokojna. Momentami również melancholijna, jakby chciała opowiedzieć o goryczy istnienia, jaką przezywa grający ją muzyk. Jungkook jednak nie pozwalał, aby smutna atmosfera zbyt długo unosiła się w powietrzu, więc kilkoma dźwiękami zmienił tonację, powracając do radosnego konceptu grania.
Uśmiech nawet na chwilę nie opuścił pyzatej buzi chłopaka. Rumieńce spowodowane ekscytacją i delikatnym zmęczeniem, przybrały jaskrawo różowy odcień. Nie zauważył nawet, kiedy odrobinę większa on niego osoba pojawiła się nieopodal. Dopiero cichy szept wyrwał go z transu.
— Piękny. — Dziecięcy głos podsumował całokształt, który widziały właśnie jego duże, ciemne oczy.
Jungkook obrócił się i spotkał wzrok nieznajomego. Chłopak patrzył na niego. Wprost w jego oczy. Nie unikał go, nie udawał, że nie istnieje. Zanim zdążył o cokolwiek zapytać, do pokoju wpadło inne dziecko. Złapał za przedramię stojącego na środku jasnowłosego, który nie mógł oderwać wzroku od postaci siedzącej przed klawiszami fortepianu. Nowoprzybyły nieporadnie wypychał blondyna na korytarz.
— Kto to? — zapytał Taehyung, wskazując palcem na małego pianistę.
— Tam nikogo nie ma, Tae. Ten fortepian jest nawiedzony. Opowiem ci o tym później, teraz chodź, bo się spóźnimy.
Zanim zniknęli za drzwiami, jasnowłosy pomachał Jungkookowi na pożegnanie. Miłe ciepło wypełniło serduszko ciemnowłosego, a ciepłe łzy szczęścia powoli spływały po jego bladej buzi, ochładzając rozpalone policzki.
— Czy ja właśnie znalazłem przyjaciela? — zapytał na głos ośmiolatek, wycierając przy tym słoną ciecz z twarzy rękawem.
CZYTASZ
Filled With Water || Vkook
Fanfiction"Umieram, nie martw się Ty też, już jak się urodziliśmy to zaczęliśmy umierać." Kurt Cobain «Gdzie płuca Jungooka i Taehyunga na zawsze zostają wypełnione wodą.»