Cóż, zaginięcie pacjenta wywołało niemałe zamieszanie. Ludzie wzburzyli się jednak jeszcze bardziej, kiedy został on odnaleziony półnagi wraz ze swoim "przyjacielem" w jednej z kabin. Oczywiście, wszystko usprawiedliwialiśmy problemami żołądkowymi. Było mi gorąco, więc lekko się rozebrałem. O mało również nie zemdlałem, więc Levi musiał pilnować mnie z krótkiego dystansu.
W sumie to ciekaw jestem, ile osób uwierzyło w tę bajeczkę. Co niekiedy widziałem jak któraś z pielęgniarek patrzyła na mnie z pode łba. Jedna zaczepiła mnie nawet, mówiąc, że też pomogłaby mi w problemach.
Levi był wtedy obok i oczywiście odpowiedział jej, że jestem tylko jego i złapał mnie za rękę. Zrobiło mi się ciepło na sercu.
Po tym wszystkim wstyd mi poruszać się po korytarzach szpitalnych. Na szczęście Ackerman rozwiał moje wątpliwości.
- Nie słuchaj ich. Co cię obchodzi ich zdanie? To ty masz być usatysfakcjonowany.
Tak, fakt, byłem usatysfakcjonowany, a nawet za bardzo.
- Już nie mogę się doczekać, aż stąd wyjdziesz. - westchnął Levi obejmując mnie w ramionach.
Siedzieliśmy wtedy razem na moim łóżku szpitalnym. Pogoda była bardzo ładna, więc wpatrywaliśmy się w rozpromienione niebo. W środku tak okropnie ciągnęło mnie, żeby stąd uciec. Żeby wyjść na zewnątrz i jeszcze raz przyjrzeć się drzewom, wysłuchać ptaków i powąchać kwiaty.
Niestety z dnia na dzień czułem się coraz gorzej.
Bóle w klatce piersiowej nasilały się. Kaszel stawał się coraz częstszy i bardziej uporczywy. Krwioplucie stało się niemal codziennością. Gardło bolało, czasem nie potrafiłem się odezwać. Najgorsze jednak w tym wszystkim były ciągłe próby ukrycia tego przed Levim. Nawet nie wiecie jaki ból sprawia mi ukrywanie tego wszystkiego. Zwłaszcza, że chłopak jest inteligentny. Nie zdziwię się, jeśli już o wszystkim wie.
- Głowa mnie boli. - mruknąłem z niezadowoloną miną. Chłopak nachylił się nade mną i lekko pocałował w usta.
- Zaraz przestanie. Zadbam o to. - podrzucił mnie na uda, a ja jak panienka objąłem jego tors nogami. Tym razem ja lekko go pocałowałem. - Jesteś taki delikatny i wrażliwy. Co ty byś beze mnie zrobił?
- A co ty zrobiłbyś beze mnie? - niechcący pomyślałem na głos.
W tym momencie nastała krótka cisza. Po co się odzywałem..?
- Eren - odparł całkiem poważnie Levi. - Nie wiem co w sobie masz, ale nie mogę przestać o tobie myśleć. Kiedy się poznaliśmy, nie lubiłem cię. W tobie jest jednak coś... magicznego. Już wtedy, kiedy starałeś się ze mną zaprzyjaźnić, zaprzątałeś moje myśli. Powtarzałem sobie: "to zwykły głupek, nie warto poświęcać na niego czasu". Ale potem... nie potrafiłem żyć z myślą, że może nie odwzajemniasz moich uczuć. Zastanawiałem się jak zagadać, jak ci się spodobać. Na szczęście okazało się, że czujesz to samo. Nawet nie wiesz jak się wtedy cieszyłem. Pytasz, co zrobiłbym bez ciebie. Myślę, że dosłownie nic. Teraz nie jestem w stanie żyć z myślą, że mógłbym cię nie poznać. A gdybyś zniknął... Ja musiałbym zniknąć razem z tobą.
Chwila, czy on zdaje sobie sprawę z tego, co mówi? Przecież on nie może... Tak nie może być... Momentalnie zakręciło mi się w głowie.
- Levi, nie mów tak. - starałem się wypowiedzieć pocieszającym tonem, choć mój głos drżał. - To, że nie będzie mnie, nie znaczy, że nie możesz być szczęśliwy sam.
- A dlaczego miałoby cię nie być?
Tego pytania obawiałem się najbardziej. Co powiedzieć? Co powiedzieć? Panika coraz mocniej we mnie wzbierała. Nastała nieswoja cisza.
CZYTASZ
drugie odbicie [ereri/riren] ✓
Fanfiction[książka ma niski poziom, pisałam ją daaawno temu. proponuję poczekać, aż poprawię rozdziały, bo prawdopodobnie aktualna wersja wam się nie spodoba] ❝to dziwne, ale wystarczyło jedno ciepłe spojrzenie jego oczu, a na twarzy znów pojawiał mi się uśmi...