2 → тяzє¢ι ∂σ ραяу

332 57 26
                                    

     W ciągu ostatnich kilku godzin praktycznie się do siebie nie odzywali. Kiedy Nel próbowała skontaktować się z Jaydenem poprzez pocztę elektroniczną, ten zabawiał się w kasynie, zapominając kompletnie o swojej sprawie.
     Kasyno było dla niego jak drugi dom. Mało kto by się spodziewał, że Jayden był królem tego miejsca. Każdy go szanował i zawsze liczono się z jego słowami, dlatego też było to dla niego miejsce, gdzie czuł się najlepiej.
     Zirytowana Nel postanowiła więc podjąć inną taktykę. Zaczęła do niego wydzwaniać, jednak Jayden za każdym razem odrzucał jej połączenia. Z wyraźnym grymasem na twarzy i brakiem sił poszła po prostu do domu odpocząć. Musiała się w końcu przygotować na kolejny dzień.

***

     Nel siedziała na biurku z nogą założoną na nogę i czytała kartki ze spostrzeżeniami napisanymi przez Jaydena. Właśnie kończyła przeglądać drugą stronę, gdy autor tekstu wszedł do środka. Zlustrował dziewczynę od góry do dołu i zamknął za sobą drzwi głośniej, niż była taka potrzeba.
     — Patrzcie, patrzcie! Widzę, że panienka się już rozgościła u mnie w biurze. Czyżby krzesło było aż tak niewygodne? — zaczął chłopak.
     — Czyżbyś w końcu z łaski swojej postanowił wpaść? — odparowała Nel i nie dając mu dojść do głosu, dodała:
— Mam nadzieję, że to jest jakiś słaby żart. Rozumiem, że piszesz tak dużą czcionką, że potrzebujesz trzech kartek, by zapisać to, co można spokojnie zmieścić na jednej, ale... Ale tu nie ma nawet połowy tego, co ustaliliśmy — zatrzymała się na chwilę, przypominając sobie, że poprzedniego dnia nie mogła się z nim skontaktować. — Pominę już, że nie odbierałeś moich telefonów. Ale gdzie niby jest to, co ustaliliśmy w biurze?
     — O tutaj – odpowiedział i wskazał na swoją głowę. Nel westchnęła ciężko. Ich współpraca zaczęła się niecałą dobę temu, a ona już miała go dość. Bezgłośnie wypowiedziała słowo "palant", ale na tyle wolno i wyraźnie poruszając ustami, że Jayden mógł spokojnie odczytać tę wiadomość.
     — Nie nadajesz się, człowieku, do tej roboty.
     — I nigdy się o nią nie prosiłem, złotko. To twój szef przybył i postanowił, że zamiast za kratki przyjmie mnie do siebie. No i, nie oszukujmy się, to jest lepsze niż odsiadka.
     — To, czyli dręczenie mnie, dobrze rozumiem?
     — Oj, Nelcia, Nelcia, wszędzie widzisz drugie dno.
     — Moment, moment, powiedziałeś "twój szef", ale on nie jest tylko mój. Przecież ty też mu podlegasz. I to właściwie bezpośrednio jemu. Jedno jego słowo i wracasz do paki.
     — Już w niej jestem, jakbyś nie zauważyła, ale za to w jakim towarzystwie! – powiedział, a typowy dla niego drwiący uśmieszek znowu zagościł na jego twarzy.
     — Nie odpowiedziałeś mi.
     — Sam jestem panem swojego losu. Nikt mi nie będzie mówił, co mam robić — powiedział, na co Nel się uśmiechnęła, bo właśnie w tym momencie przypomniała sobie jej wczorajszą rozmowę z szefem.
     Chwilę później Kostanow była już ponownie skupiona na pracy, podczas gdy Jayden westchnął, jak gdyby był znudzony tym wszystkim, i oparł się o drzwi.
     Wielkim jego zdziwieniem było, kiedy kilkanaście minut później drzwi się otworzyły z całej siły, trafiając Jaydena w głowę. Wtem po pokoju rozległ się cichy śmiech, którego właściciel najwyraźniej starał się zachować powagę, co mu jednak nie wyszło w momencie, gdy jego śmiech wyrwał się mu spod kontroli. Chłopak pomasował się po głowie i odwrócił się, by móc zobaczyć, kto jest źródłem tego hałasu.
     — To bolało, szefie — rzekł Jay, a Nel wstała i podeszła do tej dwójki.
    — Witaj, szefie. O co chodzi? — spytała, ściskając mu rękę. — Halo, szefie?
     Szef spojrzał na nich, złapał oddech i na jednym wydechu rzekł:
     — Policja znalazła kolejne zwłoki.
     Nel spojrzała na Jaydena, który niezbyt się przejął tą wiadomością, po czym przejęła inicjatywę.
     — I co? Nowa sprawa?
     — Zwłoki te są usypane stokrotkami pospolitymi.
     Jayden od razu się włączył na słowo "stokrotkami". Mimo że marny był z niego agent, zawsze interesował się swoimi śledztwami, choć na pierwszy rzut oka nie było tego widać.
     — Gdzie je znaleźli? - zapytał przejęty, spoglądając raz w oczy Nel, raz w oczy szefa.
     — Za budynkiem Churchill County Swimming Pool, przy ulicy...
     — Wiem, gdzie to jest! — krzyknęła Nel. — To dziesięć minut samochodem stąd!
     Nel szybko ruszyła w stronę biurka Jaydena, by zabrać z niego swoją torbę i komórkę.
     Trzask.
     Szybko odwróciła głowę, by zobaczyć, co się stało. Zauważyła, że brakuje Jaydena, zaś drzwi są zamknięte.
     Tupnęła nogą zła, bo wiedziała, że zamierza on pojechać na miejsce sam. Chciała, by to on został z papierami, bo na co dwójka ludzi w jednym miejscu?
     Spojrzała na zdezorientowanego szefa i chwyciła mocno za klamkę. Drzwi nie chciały się otworzyć. Zamknął je!, pomyślała Nel i postanowiła zacząć w nie kopać.
     — Gdzie jest klucz? — zapytała nerwowo, szukając go po gabinecie.
     — Nie wiem — rzekł szef i również nacisnął na klamkę. — Jak on śmiał? Jestem jego szefem!
     — Mam! — wykrzyczała, znajdując klucz w szufladzie biurka. Szybko włożyła go do dziurki i próbowała przekręcić, lecz na nic. — No, co jest?
     W końcu drzwi się otworzyły, a zza nich wybiegła Nel, chcąc dogonić Jaydena. Nie zamierzała znowu siedzieć samotnie wśród trzech bezużytecznych stron kartek!
     Wyszła z budynku i spojrzała wpierw w prawo, a potem w lewo. Zauważając wsiadającego chłopaka do swojego wiśniowego Chevroleta, chciała do niego podbiec, lecz wtedy samochód ruszył z piskiem opon.
     Była więcej niż zdenerwowana, była wkurzona! W tamtym momencie naprawdę żałowała, że postanowiła z nim współpracować.
     — No i co ja mogę zrobić? — szepnęła do siebie i ruszyła na górę.
W końcu ktoś musi porządnie zapisać resztę kartek.

Catch you, DaisyWhere stories live. Discover now