Rozdział drugi (Walka z bezsilnością)

88 12 22
                                    

Kiedy dziewczyna dotarła do domu, nie mogła opanować targających nią emocji. Z jednej strony była zmęczona i czuła się przytłoczona przez chorobę, a z drugiej w jej sercu rozlało się przyjemne ciepło. Karolina usilnie wmawiała sobie, że Paweł nie miał z tym nic wspólnego, ale za każdym razem, kiedy przypomniała sobie jego uroczy uśmiech, działo się z nią coś dziwnego.

Do końca dnia dziewczyna nie potrafiła zebrać myśli i skupić się na jednej rzeczy. Miała w planach skończyć rozpoczętą dawno piosenkę, ale kiedy tylko usiadła przy biurku i chwyciła długopis, zdała sobie sprawę, że dzisiaj nic nie wymyśli. W głowie zamiast wyszukanych metafor i rymów miała tylko obraz chłopaka.

– Paweł, Paweł... – Wzdychała, leżąc na łóżku.

Chociaż spędziła z nim zaledwie kilkadziesiąt minut, już nie mogła się doczekać kolejnego spotkania. Kiedy tylko o tym pomyślała, ogarnęło ją przerażenie. Przecież znała tylko jego imię, nic więcej. Nie wymienili się nawet numerami telefonów. Radość, którą jeszcze przed chwilą czuła, zastąpił teraz ogromny smutek.

– Paweł... – Ponownie wyszeptała imię chłopaka.

Poczuła jak jej oczy robią się coraz cięższe, po czym zapadła w głęboki sen.

Następnego dnia obudził ją głos Bry'a Rice. Dziewczyna chwyciła na oślep telefon do ręki i odebrała połączenie, nie patrząc nawet na ekran.

– Halo! – rzuciła zaspanym tonem.

– Dzień dobry pani Karolino! – Usłyszała głos swojego lekarza prowadzącego. – Dzwonię do pani, ponieważ przemyślałem sprawę i chcę zawalczyć.

– Nie rozumiem?

– Jeszcze raz zrobimy wszystkie badania i spróbujemy podać chemię – wyjaśnił jej w skrócie

– Przecież mówił doktor, że ani operacja, ani chemia nie powstrzyma rozwoju choroby – zarzuciła mu.

– Owszem, ale możemy nieco spowolnić jej proces – wytłumaczył.

– I co z tego, skoro po kilku dawkach i tak skończę, jak leżące warzywko! – wrzasnęła.

Karolina usłyszała po drugiej stronie głośne westchnięcie lekarza, ale nie bacząc na tę reakcję, kontynuowała swój wywód.

– Będę miała coraz mniej sił, schudnę, wypadną mi włosy, mam wyliczać dalej?! Chemia to nie ratunek, to tylko wydłużenie męki.

– Czyli oddaje pani walkowera?

– Nie, zamierzam korzystać z pozostałych mi dni – odparła chłodno – To wszystko, czy chciał pan coś jeszcze?

– Proszę się nad tym zastanowić – poprosił niemal błagalnie.

Dziewczyna jednak podjęła już decyzję i rzucając krótkie nie, zakończyła rozmowę.

Dzisiejszego dnia Karolina miała tyle planów, niestety ledwie wstała z łóżka ponownie na nie opadła. Czuła się taka bezsilna niczym szmaciana lalka. Nogi miała jak z waty, a zrobienie choćby małego kroczka stanowiło dla niej nie lada wyzwanie. Po południu, kiedy poczuła się jeszcze gorzej, wybrała numer swojego lekarza. Chociaż robiła to bardzo niechętnie, wiedziała, że bez jego fachowej pomocy sobie nie poradzi. Zwłaszcza że zapisane leki przestały już działać.

– Skoro pani dzwoni, to pewnie zmieniła pani zdanie – powiedział w ramach powitania.

– Nie zmieniłam, ale tak mi łeb pęka, a te środki od doktora jakoś nie działają. – Ugasiła jego entuzjazm

Łap życie garściamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz