3.

52 4 2
                                    

Przechadzając się korytarzami Hogwartu starałam się unikać plam słońca. Szczerze? Przeklinałam się za to, że nie zgodziłam się na zapisanie mnie do Durmnstrangu. Tam przynajmniej nie musiałabym unikać światła. A tu? Ja tylko zrobi się cieplej muszę siedzieć we wnętrzu Hogwartu i patrzeć jak bliźniacy i Dominique drażnią olbrzymią kałamarnicę i nawet nie mogę im im za to udzielić reprymendy, bo prędzej się spalę niż tam dotrę. Smętnie stanęłam przed oknem przypatrując się temu jak drażnią to robią. W myślach udzielałam im reprymendy, ale wiedziałam, że to nic nie da - nie mam takiego daru. Już wiele razy zastanawiałam się, czy ktoś taki jak ja ma dar przekazywania komuś wiadomości myślami. Poszłam w stronę wieży Gryffindoru modląc się w duchu, żeby nie natknąć się na Snape'a. Zza zakrętu znajdującego się za moim plecami usłyszałam szybkie kroki. Przyśpieszyłam kroku mając nadzieje, że umknę przed tym kimś kto tam szedł. I chyba umknęłam. Po chwili byłam w Pokoju Wspólnym domu Lwa. Lubię tu być. Jest tu tak przytulnie. Mój słuch zaalarmował mnie o tym, że ktoś się zbliża. Szybko opadłam na jeden z wielu foteli, które nie stoją w świetle, mając nadzieję, że ten kto się zbliża mnie nie zauważy. Skuliłam się w nim próbując stać się niewidoczna. Nic z tego. Nie posiadam żadnych dodatkowych umiejętności poza tymi standardowymi. Po chwili usłyszałam jak obraz Grubej Damy się otwiera, a do Pokoju Wspólnego wchodzi ktoś kto chodzi szybko. Cicho przełknęłam ślinę. Tylko dwoje nauczycieli tak chodziło, a po tym, że osoba stąpała dość ciężko wywnioskowałam, że to mężczyzna po trzydziestce, albo stara kobieta bądź mężczyzna. Ale szybko chodzi tylko McSztywna i Snape. Snape nie ma czego tu szukać, więc to McSztywna. Nie ma taryfy ulgowej. Zaraz będzie mnie wypytywać co się dzieje, że nie jestem na słońcu, na błoniach. Mogłabym odpowiedzieć, że jestem uczulona na słońce, ale ona powiedziałaby, że mogłabym szybko pobiec pod drzewo skoro jestem uczulona na słońce i tam zażywać świeżego powietrza. W ten sposób pozbawiłaby mnie tej wymówki. Chociaż mogłabym powiedzieć, że moje uczulenie jest strasznie ostre i nie wytrzymam na słońcu ani sekundy. Tak to będzie dobre. Słyszę jak to osoba dokładnie ogląda całe pomieszczenie, a ja jeszcze bardziej się kulę. Nie może mnie zauważyć. Nie wierzę, żeby moja wymówka na coś się zdała. Osoba poszła w kierunku drzwi do dormitorium dziewczyn. Oby się nie obejrzała, modliłam się o to w duchu. A może to któraś z dziewczyn przyszła zobaczyć gdzie jestem? A zresztą nie ważne. I tak nie mam ochoty na rozmowę z nikim. Po chwili tajemnicza osoba wyszła z pokoju wspólnego. Po paru minutach wróciła i, dość głośno, powiedziała:

 — Gzie ona jest?  Usłyszałam głos mojej mamy. Przeklęłam w myślach. Nie miałam zamiaru się ujawniać. Nigdy nie była dla mnie zbyt miła. Co prawda ciekawiło mnie co tu robi, ale nie wstałam z fotela.  Katherine, gdzie ty, do jasnej anielki, jesteś?!  Zapytała. 

Stwierdziłam, że bezpieczniej będzie się ujawnić. Wstałam z fotela, odwróciłam się w stronę rodzicielki i powiedziałam:

  Tu jestem, mamo.

Mama do mnie podeszła i mnie przytuliła. Zauważyłam, że ma łzy w oczach.

  Mamo, co się stało?  Zapytałam.

  Kath, tatę złapano. Odkryli, że jest wampirem i to on stoi za większością porwań mugoli. Wisi nad nim dożywocie w Azkabanie.

  Naprawdę?  Zapytałam. W gruncie rzeczy martwiłam się o tatę. Nie ważne jak okropny by nie był jest moim ojcem. Byłam wstrząśnięta tymi wieściami. Jednak kochałam ojca.

  Tak, córeczko.  Mama pierwszy raz od bodajże pięciu lat po raz pierwszy się tak do mnie zwróciła.  Boję się, że ty będziesz kolejna.  Czyli potrafi się martwić o swoją rodzinę, a nie tylko o jej dobre imię.

 — Spokojnie mamo. Mam mocny argument  powiedziałam, żeby ją uspokoić.

  Jaki?  Zapytała. Przestała płakać.

  Jeszcze nigdy nie zabiłam człowieka. Przecież żywię się ludzkim jedzeniem.  Powiedziałam.

  Racja  mruknęła. 

  Poradzę sobie. Możesz być spokojna. 

  Chciałam ci powiedzieć, że przenosimy się do Francji. Naukę dokończysz w Beauxbatons. 

  Nie ma mowy. Mam tu przyjaciół. Co ja mam im powiedzieć? Słuchajcie, mój tata ma trafić do Azkabanu, a ja muszę jechać do Francji, bo moja mama boi się, że też tam trafię za rzeczy, o których nie wiedziałam i nie zrobiłam? Tak to sobie wyobrażałaś? Przyjdziesz, powiesz, że przeprowadzamy się o Francji, a ja w poskokach pobiegnę za tobą? - Byłam mocno wściekła. Czy ona dokładnie tak to sobie wyobrażała? Przecież nie opuszczę przyjaciół. Byli la mnie jak rodzina. 

  No dobrze zostajesz, ale ja jadę do Francji. Może i nie jestem wampirem, ale jestem powiązana z największym rodem wampirów w całej Wielkiej Brytanii, jeśli nie  Europie. - Powiedziała, odwróciła się i na odchodne powiedziała:

 — Zamieszkasz z ciocią Sue i wujkiem Gary'm (wiecie do czego to nawiązanie? ~ przyp. aut.)! Wyślę im list z informacją, że nie jedziesz do Francji! Do widzenia!

I po prostu odeszła. Ciocia Sue i wujek Gary są rodzicami Julie i Samanthy, oraz ich ośmioletniego braciszka — Anthony'ego. W sumie dobrze trafiłam. Równie dobrze mogłam zamieszkać z Malfoy'ami. Ciocia i wujek są trochę mniej uprzedzeni do Gryfonów. W sumie o zawsze byłam ich ulubioną bratanicą. 

***

Cześć!

Ja wiem, że mnie dawno nie było i w ogóle, ale średnio miałam czas. W wakacje też. I w ferie. Postaram się teraz pisać regularniej. Poza tym mam pomysł na FF ze Zwiadowców. W przyszłym tygodniu wstawię prolog, a kolejna część tego opka pojawi się za dwa tygodnie. Myślę, że opowiadania będą się pojawiały raz w tygodniu, na zmianę.

Lady_Weasley

Zakazana miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz