Siedemnasty bohater

578 96 39
                                    

Luke przeleżał w ramionach Lisy bardzo długi czas i sam nawet nie zarejestrował momentu, w którym w pomieszczeniu znalazł się ktoś jeszcze. Jego twarz wtulona była w ramię przyjaciółki, która głaskała go uspokajająco po spiętych pleckach. 

-Luke... Um, myślę, że muszę już iść - delikatnie wyswobodziła się z żelaznego uścisku chłopca i smutno uśmiechnęła się w stronę załamanego księcia. - Chyba musicie sobie porozmawiać.

-Po to właśnie tu jestem - usłyszał trzeci głos, należący do osoby, której blondyn z pewnością w tamtej chwili nie chciał oglądać. Schował swoją twarz w puchate poduszki i bardziej okrył się kocykiem. Już od jakiegoś czasu nie płakał, jednak na jego twarzy mogły zostać mokre ścieżki, zaczerwienienia, czy inne oznaki słabości, których najzwyczajniej w świecie nie chciał okazywać.

Wziął parę głębszych oddechów i podniósł się, kiedy zostali z Michaelem sam na sam. Przetarł zmęczoną twarzyczkę dłonią i spojrzał zranionym wzrokiem na mężczyznę. Czuł się zraniony, dlatego postanowił zachowywać się jak rasowa księżniczka. Usiadł, mając za plecami parę poduszek, a on sam w dalszym ciągu leżał pod grubym kocykiem. Założył swoje ręce na kletce piersiowej i fuknął obrażony. Nie miał zamiaru jakkolwiek ulec starszemu i postanowił, że od tamtej chwili zostanie zimną suką. Nie wiedział tylko przez jak długi okres. Miał nadzieję, że da radę wytrzymać w swoim postanowieniu jak najdłużej.

-Pozwól mi wytłumaczyć...

-Masz dwie minuty - przerwał mu, unosząc swoją zaczerwienioną twarzyczkę wysoko, a Mike pomyślał, że to najbardziej uroczy widok, jaki przyszło mu oglądać przez całe swoje krótkie życie.

-Mówiłem ci, że moja matka chce cię podmienić - westchnął, będąc cholernie mocno przemęczony całą sytuacją. Przecież obiecał chłopcu szczerość, więc nie rozumiał dlaczego aż tak się spina. Nic wielkiego się nie stało. - Nie udało jej się, ale w pewnym stopniu postawiła na swoim. Jennie zamieszka w jednej z królewskich komnat, będzie, delikatnie mówiąc, panią lekkich obyczajów, od której królowa oczekuje mojego potomka...

-Żartujesz sobie ze mnie w tym momencie?!

-Możesz mi nie przerywać? - spojrzał na młodszego nieco gniewnie, ponieważ nie dał mu dokończyć swojego wywodu, a on miał wszystko ułożone. Przez tego księciunia pomieszał się w zeznaniach. - Dziękuję. Oczywiście nie masz o co się martwić, ponieważ nie zamierzam dopuścić się zdrady, a ta kobieta będzie jedynie tutaj mieszkała, aby moja matka nie miała się o co czepiać.

-Świetnie. Czuję się o wiele lepiej - rzucił blondyn, będąc urażony jak nigdy wcześniej. Nie tak to sobie wyobrażał, a kiedy już będzie mógł, zrobi w tym durnym królestwie porządek, nie pytając nikogo o zdanie.

Michael stał po środku komnaty, zastanawiając się skąd w tak krótkim czasie ten blondyn wytrzasnął tyle pewności siebie. Zrobił się wyszczekany, a on wiedział, że to nie wróży nic dobrego. Być może wreszcie będzie potrafił postawić na swoim, albo zadbać sam o siebie, choć to także nie było najlepszym wyjściem. Nikt nie oczekiwał od księżniczki butności, a zwłaszcza jakiś mocnych słów, których Mike wyczekiwał ze strony niebieskookiego.

-Wasza wysokość! - do komnaty wpadł zdyszany sługa, a Luke wywrócił oczy na jego nagłe pojawienie. Zawsze, kiedy zaczynali rozmowę, ktoś im przerywał i zaczynał myśleć, że to jakieś fatum, albo że przyszły król w jakiś sposób to ukartował, aby nie musieć odpowiadać na trudne i niewygodne pytania. Obie wersje brzmiały równie prawdziwie, co absurdalnie. - Przybył posłaniec z Castrly Rock.

Chłopak miał ochotę się zaśmiać, ale szybko wygramolił się ze stert posłań i stanął obok Clifforda. Jeszcze tylko wygładził swoje ubranie, które już nie prezentowało się tak dobrze, jak przedtem i ruszył w stronę drzwi. 

-Nie idziesz? - odwrócił się w stronę mężczyzny, który wlepiał w niego swoje zdziwione spojrzenie, które wyrażało czystą konsternację. Wciąż szedł, choć tak naprawdę nie wiedział dokąd, dlatego odrobinę zwolnił, aby czerwonowłosy zrównał się z nim krokiem. Oczywistym było, iż kroki starszego były dwa razy dłuższe, dlatego Luke prawie biegł, aby choć podjąć się próby dorównania zielonookiemu. 

Przeszli dość spory docinek, a niebieskooki ledwo łapał oddech, dlatego zatrzymał się w pewnym momencie i oparł o jasną ścianę. Wziął mnóstwo głębokich i ciężkich wdechów, a jego twarz na powrót stała się bordowa, tym razem ze zmęczenia.

-Weź trochę zwolnij, na litość Boską... - spojrzał na starszego, który był wyraźnie rozbawiony całą sytuacją, a Luke pomyślał, że skoro ma być sassy queen, to na całego i z rozbiegu wskoczył na plecy zaskoczonego księcia, który w tamtym momencie zachwiał się mocno. Zrobił parę chwiejnych kroków i zdezorientowany wbił spojrzenie w podłogę. Czuł szczupłe nogi oplatające go w pasie oraz rączki zawieszone na jego szyi. Próbował w jakiś sposób utrzymać chłopca, dlatego załapał go całkowicie mechanicznie za pośladki, ale kiedy zorientował się co najlepszego zrobił, puścił go natychmiast. Na całe szczęście młodszy nie upadł, albowiem bardzo mocno trzymał się jego szyi, ale mało brakowało, a jego pupa miałaby bliskie spotkanie z twardymi, zamkowymi kafelkami.

-Zejdź Lucas - powiedział zimnym głosem, przez zaciśnięte zęby, a Hemmings wiedział, że zabawa się skończyła. Natomiast Clifford miał w głowie tylko to, że przecież to jest tylko niewinne dziecko, a on nie ma prawa mieć takich grzesznych myśli względem jego osoby.

Wtedy myślał o sobie w tych najgorszych kategoriach. 

No i jego księżniczkowanie dobiegło brutalnego końca. 

Dziedzic tronu po chwili ogarnął siebie i w oczekiwaniu spojrzał na chłopca. Bez zbędnych słów ruszyli dalej, aż dotarli do odpowiedniej komnaty. Michael popchnął jedno skrzydło drzwi i razem zagłębili się w pomieszczeniu utrzymanym w jasnych barwach. Było tam bardzo przytulnie, jednak atmosfera, jaka wisiała w powietrzu z pewnością do przyjemnych nie należała. Dało się odczuć pewnego rodzaju odstraszające spięcie.

Dopiero po pewnym czasie Luke zwrócił uwagę na ludzi, znajdujących się w pomieszczeniu. Król i królowa, jakiś obcy mężczyzna, zapewne posłaniec, i on. Serce blondyna zatrzepotało na widok ładniutkiej twarzy, pięknych loków i łobuzerskiego uśmiechu, jaki zdobił jego usta.

Philip stał tam, nonszalancko opierając się o kolumnę, kiedy wszyscy inni spięci oczekiwali na ich przybycie. Widział w jego oczach pewien błysk i miał ochotę rzucić się w jego ramiona. Jednak nie opuszczało go przeczucie, że nie jest dobrze. Że nie wszystko jest tak, jak być powinno, a Philip z pewnością nie powinien znaleźć się na Sokolim Wzgórzu. Miał bardzo słabe przeczucia, a kiedy jego narzeczony stanął przed nim, zasłaniając mu wizję, tylko bardziej się zaniepokoił.

Something Just Like This »Muke« ✔Where stories live. Discover now