Czterdziesty dziewiąty bohater

421 70 91
                                    

Luke na tamten dzień miał zdecydowanie odmienne plany. Z pewnością nie zamierzał tego późnego poranka tracić swojej ostatniej nadziei, choć niewątpliwie tak właśnie się stało. Po paru tygodniach od przykrej sytuacji chłopcu wreszcie udało się skonfrontować z kimś, z kim porozmawiać powinien już dawno temu.

Młoda królowa podążała korytarzami za jedną ze swoich służek, która obiecała zabrać chłopca do rycerza Chanyeola, twierdząc, że doskonale wie, gdzie mężczyzna powinien się w tamtej chwili znajdować. Niespodziewanie po parunastu minutach nieustannego marszu wyszli na zewnątrz, a kobieta zapytana, czy aby na pewno wie, gdzie iść powinna, odpowiedziała, że to już niedaleko i królowa nie powinna się niepotrzebnie zamartwiać.

On się nie zamartwiał. Skądże. Przecież to nie tak, że od jednej rozmowy z zupełnie obcym człowiekiem zależała przyszłość jego związku oraz jego dziecka. Nie było się czym przejmować.

Tak więc już po paru krokach znaleźli się pod jakąś średniej wielkości bramą, którą patrolowało dwóch mężczyzn w lśniących zbrojach. Dziewczyna, która dotychczas prowadziła blondyna, oddaliła się pospiesznie, uprzednio nisko kłaniając się chłopcu. Takim oto sposobem królowa została sama z dwójką mężczyzn, nie mając pojęcia, gdzie dokładnie się znalazła. Luke westchnął cicho i stanął naprzeciw rycerzy, którzy rozpoznając w nim partnera ich króla, zaraz skłonili się w pas.

-Park Chanyeol? - przemówił w ich stronę, a wyższy i chudszy z mężczyzn wystąpił do przodu.

-Wasza wysokość - mężczyzna ponownie się ukłonił, a ciężarny chłopiec pomyślał, że faktycznie ma bardzo odstające uszy, ale było to raczej urocze niż odstraszające i brzydkie. Sam Park prezentował się dobrze, ze swoimi ciemnymi jak noc włosami, błyszczącymi oczętami oraz imponującym wzrostem. Zdecydowanie był typem osoby, która mogłaby spodobać się wielu, dlatego on sam nie dziwił się, że tak łatwo zagarnął serce jego... byłej przyjaciółki.

-Czy znajdzie się tu jakieś miejsce, gdzie mógłbym usiąść? - zapytał chłopiec, w obronnym geście układając swoje łapki na brzuszku skrytym pod warstwami bardzo luźnej i wygodnej bluzki, jaką miał na sobie.

-Ach tak, oczywiście - czarnowłosy natychmiast wskazał ruchem ręki nieco w lewo gdzie, jak się zaraz okazało, stała dość stara, drewniana ławeczka, na której blondyn wdzięcznie zasiadł. Był bardzo zmęczony tak długą drogą przez cały zamek, aby dotrzeć na to konkretne miejsce. Pomyślał nawet, że zdecydowanie łatwiej byłoby mu wezwać rycerza do siebie. Przynajmniej nie musiałby aż tak się męczyć. Był w czwartym miesiącu ciąży, dlatego starał się nie stwarzać niepotrzebnego zagrożenia dla swojego maluszka, jednak musiał działać.

-Proszę, usiądź obok mnie - poprosił uśmiechnięty, patrząc do góry na mężczyznę, który z takiej perspektywy wyglądał jak prawdziwy olbrzym. Zdezorientowany czarnowłosy powoli wykonał jego polecenie, odsuwając się na przeciwną krawędź drewnianego mebla, cały czas uważnie obserwując królową.

-Mam do ciebie wielką prośbę - zaczął bardzo niepewnie, nie do końca wiedząc, w jakie słowa ubrać swoje myśli. Chciał zabrzmieć jak najbardziej rzeczowo i poważnie. Widział, że mężczyzna jest od niego dużo starszy i mógłby niezbyt poważnie przyjąć jego słowa. - Chciałbym, abyś ty i Jennie... abyście po prostu wyjechali. Mógłbym zapewnić wam wszystko. Dom, pracę, pieniądze. Potrzebuję po prostu, aby ona zniknęła. To nie jest sprawa prywatna. Myślę, że rozumiesz... Sytuacja tego wymaga.

Chłopiec siedział sztywno, mechanicznie przesuwając rączkami po brzuszku. Stresował się tą całą sytuacją i dopiero wtedy zrozumiał, jak nisko upadł, skoro musiał prosić o takie rzeczy. Nie miał wyjścia, mały Vernonnie był jego priorytetem.

-Wasza wysokość, nie wiem, czy królowa zdaje sobie sprawę, o co prosi - zaczął mężczyzna, z którego oczu biło coś bardzo przykrego i łamiącego serce. - Chce królowa zniszczyć moje życie, tej kobiecie oraz niewinnemu dziecku.

Blondyn zmarszczył brwi i wbił spojrzenie w miejsce, w którym znajdowała się jego kruszynka. Kompletnie nie rozumiał słów rycerza. Przecież on i Jennie się kochali... Co prawda słyszał o tym, że było to bardzo dawno temu i czarnowłosy nie zniósł wiadomości o tym, co król zrobił dziewczynie, ale prawdziwa miłość powinna sobie z tym poradzić. Tak uważał Luke, gotowy przebaczyć mężowi każde przewinienie.

-Co ma do tego moje dziecko? - zapytał delikatnie, aby przynajmniej postarać się, nie wyprowadzić starszego z równowagi. Potrzebował go spokojnego, a już widział, jak jego noga niebezpiecznie drga.

-Wasza wysokość naprawdę nie wie... - wymamrotał pod nosem, a następnie uniósł głowę, aby spojrzeć w niewinne, niebieskie tęczówki. - Nie chodzi o dziecko królowej. - Powiedział powoli, niemrawo bawiąc się swoimi palcami, a niższy blondyn miał wrażenie, że jego serce zaraz wyskoczy z piersi. Tak bardzo bał się wysłuchać dalszych słów Parka. - Mowa o bękarcie króla Michaela.




taki tasiemiec się z tego ff zrobi, przepraszam?

Polishkookie.Sarahah.com

jak ktoś coś to dzisiaj założyłam sarahah no i ten (PolishKookie)

poproszę o bb mocne hejty. jeśli dostanę pożądnego kopa w pupę to może w końcu napiszę coś dobrego idk

za mniej niż tydzień zobaczę jeden z moich fav zespołów i tak bardzo się jaram, że nie umiem nawet tego powiedzieć

może ktoś zmienił plany i jedzie? chciałabym się jakoś z wami spotkać...

do następnego meow

Something Just Like This »Muke« ✔Where stories live. Discover now