iii.

273 19 6
                                    

Po zapoznaniu się ze wszystkimi domownikami, (a była to tylko Linn wraz z Eskildem) nareszcie razem z Noorą usiadłyśmy w jej pokoju.

— Wydają się naprawdę w porządku — stwierdziłam na co blondynka tylko się uśmiechnęła. Zaczęła grzebać w swoim telefonie, więc mogłam się w spokoju rozpakować.

— Możesz spać tutaj, a ja pójdę do salonu — nagle wypaliła, więc natychmiast na nią spojrzałam.

— Przestań! Nie dość, że będziesz mnie tu gościć przez dwa miesiące, dzięki czemu oszczędzam pieniądze nie wydając je na hotele, to chcesz mi oddać swoje łóżko? Nie jestem aż tak wybredna, więc to ja będę spać w salonie.

— Okej, okej — uniosła ręce w geście poddania się. Każdy kto mnie zna, wie że zawsze stawiam na swoim i zawsze wygrywam.

Wstając z podłogi, dopiero teraz zauważyłam cytat przyklejony na jej drzwiach.

Everyone you meet is fighting a battle you know nothing about. Be kind. Always.

Po przeczytaniu go natychmiast się uśmiechnęłam i zaczęłam rozglądać po całym pokoju. Praktycznie wszędzie stały jakieś zdjęcia, (w większości była na nich razem z Williamem) ale moją uwagę przykuły dwie ramki, które stały na biurku – jedna w brzoskwiniowym kolorze z kwiatem w prawym górnym rogu, a druga skromniejsza lecz widać było, że ktoś ręcznie ją ozdabiał.

Wzięłam do dłoni pierwszą, a kiedy dokładniej przyjrzałam się zdjęciu moje oczy natychmiast zaszły łzami. Znajdowałam się na nim ja i Noora. Dwie uśmiechnięte siedmiolatki i obie ubrudzone od czekoladowych lodów.

— Gorszego nie było? — Odwróciłam się do Noory i zaczęłam się śmiać a jednocześnie płakać ze wzruszenia. Dziewczyna wstała z łóżka i natychmiast mnie przytuliła.

— Uwierz mi, że to jest jedno z najlepszych jakie znalazłam — zaczęła się śmiać. Odłożyłam na miejsce zdjęcie i wzięłam drugie do dłoni.

Na fotografii znajdowały się cztery dziewczyny, których nie znałam a w samym środku stała Noora.

— Kiedyś ci o nich opowiadałam. Pewnie już nie pamiętasz — westchnęła i wskazując palcem od lewej strony, zaczęła wymieniać imiona każdej z dziewczyn. — Więc tak, to jest Chris, Eva, Sana i Vilde. Pozn... — nagle przerwała mówić, bo zaczął dzwonić jej telefon. Odłożyłam ramkę, a Noora w tym czasie odebrała telefon.

— Hej... Tak?! To super! Ale wiesz przyjechała Cait i nie wiem czy będzie miała ochotę, żeby... Ok, zobaczę co da się zrobić. Dam ci jeszcze znać, pa — blondynka rozłączyła się, a ja zmarszczyłam brwi. Kto to był i na co do jasnej cholery miałabym ochotę?

— O co chodziło?

— To Eva. Zadzwoniła, żeby powiedzieć mi, że Chris organizuje imprezę na cześć rozpoczęcia wakacji. Zapomniała, że do mnie przyjechałaś i... — Przerwała nagle, jakby nie chciała czegoś powiedzieć. — I po prostu zrozumiem, jeśli jesteś zmęczona po podróży i nie chcesz iść na tę imprezę.

— Przestań, jeśli mogę iść i się rozerwać na imprezie to wolę to, niż zostanie w domu z taką nudziarą — wywróciłam teatralnie oczami i parsknęłam śmiechem. — Oj, przecież wiesz, że żartuję. Nie jesteś nudziarą. Ale czekaj, skoro to organizuje ta twoja przyjaciółka Chris to nie mogła sama do ciebie zadzwonić?

— Ah, to nie nasza Chris. To organizuje Chris Schistad. Taki fuckboy, niestały w uczuciach i związkach, zawsze szuka zabawy na jedną noc. Jakby cię zaczepiał to go spław, bo serio jedyne co potrafi zrobić to zaczarować dziewczynę gadką, zabrać ją do łóżka, wykorzystać ją i zostawić tak, jak zostawia zużyte prezerwatywy w śmietniku.

— Okej, zapamiętam — pokiwałam z niedowierzaniem głową i spojrzałam na swoje torby. — Musisz mi pomóc się jakoś ogarnąć, bo w Meksyku to zbyt często nie bywałam na imprezach — przeniosłam wzrok na Noorę, a ona natychmiast wstała z łóżka i podekscytowana zaczęła przeszukiwać moje ubrania.

true love; CHRIS SCHISTADOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz