Rozdział 1

50 1 1
                                    


Miasto Śmierci... Tak właśnie nazwać można Airyth o poranku, gdzie promienie słoneczne dotarły już dawno. Nie słychać tu bawiących się dzieci czy kupców osiadłych na lokalnym straganie. Nie słychać już gwarnych rozmów na targu. Nie słychać dźwięku metalu uderzającego o metal w kantorku rzemieślnika. Wszystko jakby ucichło, a co gorsza, stało się to już dawno...

Przemierzałam opustoszałe ulice i z zaciekawieniem przyglądałam się domostwom. Wszystkie wyglądały tak samo. Białe ściany, słomiane wyściółki okalające dachy, a wszystko to ustawione w szeregu. Było w nich jednak coś, co przyciągało wzrok, a to zasługa wybitych okien. Stało się to przed tygodniem, kiedy żołnierze królowej przybyli do miasta i zażądali podwyższenia podatków. Randil, namiestnik Airyth, postąpił jak kazali i próbował przekonać nas do oddania ostatnich oszczędności. Mieszkańcy miasta zbuntowali się, a gwardziści pobili ich do nieprzytomności. Była to kara jaką musieli zapłacić za nieposłuszeństwo wobec Isadory, która od osiemnastu lat panuje na dalijskim tronie. Jest ona regentką, nie królową. A przynajmniej nie dla mnie...

A wszystko zaczęło się wraz z zamążpójściem iliońskiej księżniczki, Aliyah, za króla Bevana II Wspaniałego. Był on władcą Królestwa Dalii, niezmiernie zakochanym w młodej dziewczynie. Ich ślub był jednym z najbardziej omawianych wydarzeń ówczesnych czasów. Wkrótce po ceremonii, para królewska otrzymała cudowną wiadomość. Królowa była w pierwszej ciąży. Wszyscy na kontynencie geońskim mówili tylko o tym. Dzień porodu, nie był jednak najszczęśliwszym wydarzeniem. Jej Królewska Mość zmarła tuż po wydaniu na świat księcia Lukeriona, prawowitego dziedzica tronu dalijskiego. Załamany śmiercią swojej żony władca, postanowił zatopić swe smutki w winie. W państwie ogłoszono żałobę, a niczego nieświadomy książę został oddany w opiekę swemu nauczycielowi. Niedługo potem, do zamku dotarła Isadora, będąca córką jednego z wysokich rangą urzędników. Widząc smutek swego króla, postanowiła pocieszyć go swą osobą. Stała się jego kochanką, a zarazem nową prawą ręką. Była kobietą piękną, co nie przeszkadzało jej być także bezwzględną w dążeniu do celu. Od zawsze chciała być królową i nigdy się z tym nie kryła. Kiedy więc umarł Bevan II Wspaniały, mianowała się nową władczynią Dalii. Jej pierwszym dekretem było zgilotynowanie małego księcia. I choć rzuciła ludowi jego głowę, nie chcę wierzyć w to, że zginęła nasza ostatnia nadzieja... Nadzieja na zmianę.

Wojna nadchodzi, a my nie mamy innego wyjścia jak wziąć w niej udział. Cywile czy żołnierze... Dla Isadory nie ma to znaczenia. Nawet gdyby oznaczało to, że nie będzie miała już poddanych. Jej jedynym celem jest zagarnięcie Heliosy i Ilionu. Czy Geona będzie miała nowego władcę? Chyba już niedługo się przekonamy. Tak przynajmniej mówi Mina, moja opiekunka. Choć i tak za niedługo przestanie nią być, bo mam już siedemnaście lat. Zgodnie z prawem Dalii, pełnoletność osiąga się w wieku lat osiemnastu. Wtedy właśnie, zgodnie z tradycją, wyrusza się na swoją pierwszą wyprawę w nieznane. W obliczu wojny, moja eskapada wciąż pozostaje pod znakiem zapytania. Szczerze mówiąc, wolę zostać tu i spełniać swoje marzenia. Ale zaraz, zaraz... Jakie marzenia może mieć biedna dziewczyna z ludu? No tak, właściwie to pragnienia są dla naszej kasty zakazane.

Stałam właśnie przed piekarnią, w której pracowałam od ukończenia szkoły. Był to budynek ze strzechą, na którego dachu powiewała biało-czarna, dalijska flaga. Ze środka budynku dało się słyszeć poddenerwowany, męski głos. Najprawdopodobniej, głos mojego pracodawcy. Całkiem nieświadomie, pokonałam kilkustopniowe schody i stałam tuż przed drzwiami prowadzącymi do piekarni. Już miałam złapać za klamkę, gdy wrota otwarły się na oścież.

- Sethio, spóźniłaś się – zakomunikował, po czym na jego ustach zagościł nieprzyjemny grymas.

To właśnie Burdaruk Nisorgdrin, właściciel sklepu z wypiekami i jeden z członków parlamentu. Szczerze mówiąc, nie wiem po co mu własny interes, skoro i tak się nim nie interesuje. Że też musiał tu być akurat dzisiaj...

Łzy HeliosyWhere stories live. Discover now