4. Super Ambasada Melodramatu

346 51 9
                                    

- Moje życie to kompletna katastrofa

Po co zaczynać rozmowę od schematów, zwyczajowego "dzień dobry, jak się masz?", skoro dzień wcale nie jest dobry, a główną motywacją spotkania wcale nie jest zdobycie wiedzy na temat samopoczucia rozmówcy, a egoistyczne wyzbycie się własnych negatywnych emocji. Żyjemy w wieku prędkości, gdzie czas jest najważniejszym surowcem, a w dodatku nieodnawialnym, przez co jego dostępne złoża wykorzystywane są w stu jeden procentach.

Dlatego też, ten długi wstęp jest szczytem ekonomii czasowej.

I nagle, jak na czacie grupowym przy wysłaniu w internetowy eter tego typu wiadomości, wokół sofy, na której zaległam, pojawiają się dwie niewiasty z pytaniami "jak to?" "dlaczego?"

Odczytano. Odczytano.

- Gdzie A? - mimo stanowczego skupienia całej mojej uwagi na własnej osobie, potrafiłam jeszcze dojrzeć nieobecność jednej z przyjaciółek.

- Robię kawę - odezwała się z kuchni i bez pośpiechu wyjrzała z pomieszczenia, by po chwilowym opóźnieniu znaleźć się obok nas z kubkiem parującego napoju. Mimo, że na zewnątrz panował upał, naczynie powędrowało z rąk do rąk. M i S sięgnęły po łyk kawy naumyślnie omijając w tym obrządku mnie.

Ohyda.

- Mam najgorszego kaca w życiu, a nawet nie jestem pewna ile mogłam wczoraj wypić - załamałam twarz w dłoniach, wstydząc się swoich występków.

- Prawdopodobnie dwa piwa - zaśmiała się M, a ja posłałam jej tylko mordercze spojrzenie. Nie mogłam zrobić nic więcej, ponieważ wszystkie informacje na temat mojej słabej głowy, były jak najbardziej prawdziwe. Powtórzę: alkohol to zło dzieci, trzymajcie się od niego z daleka. Nie musicie się potem za nic wstydzić przed przyjaciółkami, bo wtedy śmiejecie się z ich alkoholowych porażek. Piękne było życie abstynenta.

- Chwila moment - zanim cokolwiek zdążyłam powiedzieć zatrzymała mnie A - Byłaś na alkoholizacji bez nas? W takim razie z kim?

- Cieszę się, że dbasz o to, że nie byłam sama, a nie z jakiego powodu to uczyniłam.

- Właśnie - S odezwała się po raz pierwszy od zajęcia miejsc na kanapie - Wysyłałaś wczoraj zdjęcia z jakimś gościem, kto to był?

- Wysyłałam?

WYSYŁAŁAM?!!!

Podniosłam gwałtownie głowę i sięgnęłam po leżący najbliżej brzegu stolika telefon. Szybko przedarłam się przez wszelkie hasła dostępu - po co wszyscy je zakładają, skoro i tak, prędzej czy później, każdy potrafi włamać się do dowolnego telefonu. Znalazłam te zdjęcia. Niezbyt najlepszej jakości - w końcu to tylko smartfon - pod światło - w końcu zrobione w jakimś klubie - i niewyraźne - w końcu zrobione moją pijaną ręką. Widziałam tylko zarys dwóch postaci przy barze: siebie i jakiegoś jegomościa płci przeciwnej. Zapewne właściciela mieszkania, w którym dzisiaj rano się znalazłam. 

- Kto to? Bo nie widać - dopytywała M.

- Sama chciałabym wiedzieć - mruknęłam pod nosem.

- Co?! - krzyknęły w harmonii, co zawsze wydawało mi się zbyt przerażające, by nie doprowadzić do gęsiej skórki. Tym razem też im się udało.

- Postęp technologiczny mnie coraz bardziej przeraża - cały czas wpatrywałam się w ekran telefonu. Brak odpowiedzi ze strony dziewczyn miał skłonić mnie do dalszych wyjaśnień - Gdyby to zdjęcie było choć trochę lepiej zrobione miałabym gotową odpowiedź na nurtujące mnie od rana pytanie.

Ślubne Dzienniki Drey Langdon: Księga IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz