Rozdział 5

1.8K 91 5
                                    

ETHAN

Czasami miałem taki tok myślenia, gdzie wyobrażałem sobie jak to by było, gdybym nie wyjechał. Moja sytuacja życiowa byłaby o niebo lepsza niż teraz. Mógłbym bardziej chronić Ellie, byłbym teraz na studiach pedagogicznych, co niektórym bardziej bym zatruwał życie. Oczywiście nie mam tu nikogo konkretnego na myśli. 

Zastanawiałem się, dlaczego to zrobiłem. Ewidentnie nie myślałem wtedy trzeźwo, znudziło mi się troszeczkę mój dotychczasowy styl życia. Chciałem spróbować czegoś nowego. I w idealnym momencie pojawiła się taka okazja. 

Dowódca - tak kazał się nazywać facet, który się pewnego dnia pojawił - zaproponował mi szansę, żeby robić coś ciekawego. Miałem przejść najpierw szkolenie, treningi, kursy i inne takie rzeczy potrzebne, abym na końcu stał się tajnym agentem. Byłem zafascynowany taką perspektywą. 

Wiadomo, że każdy z nas gdzieś kiedyś słyszał określenie "tajny agent", ale takie osoby wydawały się odległe i nieosiągalne, niczym jakieś duchy. 

Z początku było bardzo ciekawie. Miałem zapewnione treningi, umysłowe i fizyczne, jedzenie, znajomi z przedziału. Podobało mi się to. I byłem w tym dobry. Dowódca mnie chwalił. Dostawałem coraz wyższe rangą misje. I nawet nie zauważyłem, kiedy misje stały się coraz bardziej bezwzględne i okrutne. 

Już od dawna planowałem jakoś z tym skończyć i wrócić. Powiedziałem o tym jednej zaufanej mi stamtąd osobie. I ta osoba mnie wydała. Ukarano mnie za takie próby, po czym jak gdyby nigdy nic wróciłem do dalszej pracy. Pieniądze za misje były przesyłane na konto mojej rodziny. 

Wiadomo, przy niektórych zleceniach dziwiłem się skąd oni takie biorą. Jednak zaraz znowu wpadałem w tryb wypełniania swoich obowiązków i nawet nie miałem ani czasu ani siły, żeby o tym ponownie pomyśleć. 

Mój wolny czas ograniczał się do przerwami między wyjazdami na kolejne misję. Niekiedy odbywały się one poza krajem. Niektóre były na prawdę wymagające. 

Moja "obecna misja" spadła na mnie, jak grom z jasnego nieba. Nauczyłem się, że zlecenie zaczyna się wykonywać od razu, bez żadnych dodatkowych godzin do jego rozpoczęcia. Wiadomo, byłem zaskoczony, że akurat mi ją przydzielili, ale zbytnio się nad tym nie rozmyślałem. Kiedy tylko Dowódca zaczął omawiać szczegóły, w mojej głowie już zaczął się układać plan, jak podczas wykonywania się od nich wyrwę. 

Jednak właśnie przez to nie usłyszałem o specjalnych warunkach. Ona przebiegała wyjątkowo, a ja zabrałem się za nią, jak zawsze. I przez to uznano mnie za uciekiniera, a że wiedziałem na prawdę dużo o całym systemie, nie mogli sobie na takiego uciekiniera pozwolić. 

Nie byłem pewien, co zrobić w sprawie Pentagonu. Zostać tutaj na miejscu, czy po kryjomu jechać z nimi. Gdybym tam pojechał, musiałbym chyba chodzić w masce. I musiałbym się ujawnić Ellie, w końcu dotarlibyśmy w jedno miejsce. Jednak musiałem im wszystkim podpowiedzieć, jak sobie z nimi radzić. Ciężki orzech do zgryzienia. Gdybym został umarłbym z niepokoju i i tak bym się tam wybrał. 

Dustin właśnie podawał nazwiska, tych którzy dostali wezwania. Między innymi przyjaciel Dustina - Lucas i nasza mama. Ciekaw byłem skąd on to wszystko wie. 

Już w sumie prawie zapomniałem, dlaczego chcieliśmy z nim rozmawiać. Nic nie szło po mojej myśli. Chciałem tylko po cichu to załatwić, dowiedzieć się co mógł wiedzieć Dustin.

Przypadkowy plan (pierwsza i druga część)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz