Rozdział 1

45 0 4
                                    

Otworzyłem oczy

Nie wiedziałem co się dzieje

Pan farmer rozmawiał z jakimś panem

Moja mama była uwiązana na łańcuchu

A moje rodzeństwo siedziało ze mną w skrzyni

Co się dzieje?

Nagle skrzynia została zamknięta

Siedzieliśmy w niej jak w klatce

Bo chyba o to chodziło

Co oni chcą z nami zrobić

Jakieś obce ręce złapały skrzynkę

I włożyły do auta

Gdzie jedziemy spytałem siostry

Ona przestraszona odpowiedziała że nie wie i zapytała gdzie jest mama

-ja chce do mamy- jękła

Byłem tam najstarszy

Musiałem wszystkich uspokajać

W końcu zasnęli

Ja po jakimś czasie również

Obudziłem się w jakimś kojcu razem z moim rodzeństwem

Ten sam pan co rozmawiał z farmerem tym razem rozmawiał z panią a przy jej boku stała dziewczynka

- to wybierz sobie szczeniaczka-powiedział pan do dziewczynki

-chcę tego- wskazała na mnie

- córciu mówiłam że tata i ja zdecydowaliśmy się na suczkę a to jest pies

- ale mamo ja go chcę!!- wykrzyknęła dziewczynka

jednak jej mama wzięła jedną z moich sióstr i powiedziała- Albo ten albo żaden

Dziewczynka twierdząco pokiwała głową

I na pożegnanie pogłaskała mnie po głowie i wyszeptała do mojego ucha

- Jeszcze tu wrócę maleńki

Wsiadła do samochodu z mamą i odjechały razem z moją siostrą

Dobra czyli zostałem ja 5 moich braci i 4 siostry

Gdy pan już odszedł

Powiedziałem do reszty

- Podoba wam się tu? Bo mi nie, kto chce wiać a kto zostaje?

- Wiejemy- odpowiedzieli chórkiem

- żeby nie zauważył wiejemy dwójkami jasne?

- ok

- a więc trzy-czte-ry!

Każdy dobrał się w dwójki

Mi przypadł brat

On był najmłodszy

Jeszcze z krzaków obserwowaliśmy jak zareaguje pan

Po jakiejś godzinie wyszedł on z domu

Spojrzał do kojca

Nic tam nie było

Rozejrzał się po podwórku wtedy  jego wzrok zatrzymał się na nas

Podchodził do nas powoli a my powoli się odsuwaliśmy lecz nagle zaczęliśmy biec, a on za nami

Nim się obejrzeliśmy pan leżał z twarzą w ziemi

Wywrócił się o wystający korzeń

Pobiegliśmy dalej

Ruszamy w świat

Po dwugodzinnym marszu po lesie

Bratu zaburczało w brzuchu

- Głodny jestem- powiedział

- skąd mam ci wytrzasnąć jedzenie

- nie wiem

- patrz chyba to kawiarenka

- Są tam ludzie?

-tak, chyba tak, jeszcze widzę śmietnik

- super

- zbliżyliśmy się do śmietnika

Tak myślałem że będą tam resztki jedzenia

Zaczęliśmy się zajadać

Dochodziła już noc

Trzeba by się gdzieś schować

Mały zobaczył starą szafę wszedł do niej

- A może tu? Jest dość dużo miejsca

Włożyłem łepek do środka i weszłem

Spędziliśmy tam noc

I tak w kółko jedliśmy, spaliśmy, jedliśmy, spaliśmy czasami jak nikt nie widział wchodziliśmy do kawiarni i tam coś jedliśmy czasem jakiś dobry człowiek rzucił nam coś dobrego do jedzenia

*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Byliśmy już starsi i brudni

Błąkaliśmy się po miasteczku
Była zima
Sypał śnieg

Gdy nagle jakiś samochód podjechał złapał mojego brata w klatkę i zamknął

Nikt się tego nie spodziewał

Obejrzałem się a za mną stał drugi pan z jakąś smyczą

Jednak zdążyłem uciec

Biegłem przed siebie

Miałem dopiero dwa lata

I pełno kłopotów

Nie mieściłem się już w starej szafie

Więc leżałem na śniegu

W mroźną zimową noc

I jak pierwszy rozdział?
Jak są błędy to przepraszam wszystkiego nie zauważyłam

Pozdrawiam ❤️

To tylko pies 🐕Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz