Wchodzę do pokoju cała nabuzowana. Jakim prawem!! Chwytak za stolik i rzucam nim na pół pokoju, przewracam szafki i lustro które się tłucze. Wychodzę na balkon, to jedyne miejsce naj bardziej oddalone od zamku na jakie mogę wyjść. Widać jeszcze pomarańczowe promyki słąńca które już zachodzi, a lekki wiaterek schładza moją twarz, cała zła energię powoli że mnie wypływa.ecz nagle słyszę z dołu głos.
- Hej Eliz! Dawaj tą chololine! - to mój przyjaciel, znaczy się brat cioteczny. Jego tata to brat mojego ojca, podobno mój wujek zrobił coś złego i mój ojciec go wygnał. Lecz raz przyszedł do zamku ubiegać się u powrót tu tak, ale się mu nie udało, ale przynajmniej poznałam się z Denym. A Eliz to skrót od mojego imienia, tylko Deny tak do mnie mówi, za to ja na niego mówię Den.
Jest jedyną osobą z którą mogę porozmawiać. Na porywczy balkonu przymocowałam cholo linę i kliknełam guzik, z małego urządonka wysunęła się niebieska rurka po której jako tako nie trzeba się wspinać wystarczy mieć w kombinezonie chwytak. Den przyczepił chwytak i już był na górze.
- Co tam?- zapytał z zaciekawieniem
- A jak może być? Jak zwykle, ojciec znowu przywlekli tu jakiegoś kretynami i jeszcze miał awanturę że mu przywaliłam. Jak by to było coś nowego.- powiedziałam zrezygnowana. Po twarzy Deniego było widać że to rozumie lecz nie wie jak mnie za specjalnie pocieszyć.
- Słuchaj przecież nie będzie cię wiecznie katować tymi kandydatami, przecież w końcu ich zabraknie.- widać było że chciał coś jeszcze dodać ale widocznie nie mógł złapać słów.
- Może, ale mój ojciec tak łatwo się nie podda. Więc poprostu muszę się stąd jakoś wyrwać. Nie wiem jak ale muszę to zrobić, a ty mi w tym pomożesz.- stwierdziłam z dumą.
- Co ja?! Pogięło cię, znaczy się pewnie pomogę ci ale nie wiem za spycjalnie jak.- stwierdził zrezygnowanie i nie pewnie.
- Po prostu ją dam ci forsę, pujdziesz do sklepu kupisz mi jeden z tych czarnych skafandrów, koniecznie z kapturem i butami na obcasie. Chyba jeden z tych nowszych, sobie też możesz coś kupić.- powiedziałam z dumą, na co jemu się to chyba spodobało, kiwną głową.
- Dobra, wiesz ile te nowe stroje mniej więcej kosztują?- zapytałam.
- Eeee, nie wiem. Tak z 5 tysięcy, jak nie więcej.- powiedział nie pewnie.
- Dobra, dam ci 50 tysięcy. Kupisz mi ten strój i sobie też taki możesz kupić, tylko nie cudój. A i jutro mi to przynieś, o tej samej porze, bo zapewne trochę się zejdzie więc zostanie mi mało czasu, to lepiej jutro.- mrógnełam do nie go, a on się uśmiechnął, dałam mu swoją cholokartę z pieniędzmi, pomachał mi ręką i znikną za barierką balkonu.
No i pięknie znów sama. No i co ja teraz będę robić? No nic może jeszcze poczytam i pójdę spać. Oby mu się udało.
CZYTASZ
Nowy Świat
PrzygodoweKtoś mi kiedyś powiedział, że jestem kimś ważnym i nie powinnam się narażać, lecz te słowa zmusiły mnie do działania. Myślą że nie dam sobie rady. Jasne, jeszcze się zdziwią. A ja tego dopilnuję. I niech się nie przyzwyczajają.