Rozdział 2

5 2 0
                                    

Kolejny nudny dzień, zero zainteresowania. Budzę się tak jak co dzień, oburzona i przeklinając dzień poprzedni. Lecz nie dane było mi leżeć na łóżku i jeść śniadanie jak zwykle w samotni.
- Elizabeth, zejdź na dół, muszę ci kogoś przedstawić! - cudownie kolejny idiota. zapewne znalazł mi kolejnego kandydata. Nie miałam jednak wyboru, uczesałam jak zwykle włosy w koka i lekko podkreśliłam rzęsy tuszem.
- Co znowu, kolejny który mierzy za wysoko i chce się rozczarować? - powiedziałam bez cienia skromności. Widać że on się zawstydził. Usiadłam koło ojca.
- To jest ser John Dengłicz. Jest dyplomatą z dawnego Paryża i ubiega się o twoją rękę.- stwierdził z dumą.
Cudownie. Nie dość że imię ma kretyńskie, to mój ojciec znacznie go polubił. Ale ja nie dam zawygraną i tak jak zrobiłam z resztą kandydatów pokaże mu kto tu rządzi.
- A więc ser Johnie jakie ma pan kfalifikacje? Umie pan się bić, walczyć na cholo miecze, samemu się ubierać, czy robić jedzenie? - zapytam z ironią. Na te słowa ani matka, ani ojciec nic nie powiedział, zaś on...
- Oczywiście, że umiem księżniczko. Przecież jestem księciem. - stwierdził z dumą.
- Aha, czyli będziesz w stanie sam się ubrać i o siebie zadbać czy się obronić przed demną? - wstałam sięgnełam po mój kij jo (długi kijek, kiedyś były drewniane teraz już są takie rozkładane), jemu też rzuciłam i szłam w jego stronę. Za nim do niego podeszłam spojrzałam na mojego ojca który nic nie mówiąc rzucił mi złowrogie spojrzenie, za to ja odpowiedziałam mu spojrzenie mówiące ,,mam cię gdzieś". Podeszłam do nie go zamachnełam się i uderzyłam w nie go, zaś on zablokował, poczym wytrąciłam mu kijek z ręki, podcięłam i powaliłam go. Jego spojrzenie pełne zdziwienia typu ,,dziewczyna mnie pokonała?!" było bez błędne.
- Każdy który tu przychodzi obrywa w ten sam sposób i żadnemu się nie udało, myślałeś że tobie się uda? Jak widzisz nie. A teraz spierdalaj i przekaż reszcie żeby tu nie przłazili kiedy ich się tu nie chce, zacytuj jeśli chcesz.- żuciłam mu złowrogie spojrzenie i usiadłam na swoje miejsce. Mama dała mu znak na odejście i od razu jak wyszedł ojciec zaczą się wkurzać.
- JAK MOGŁAŚ. NIE MIAŁAŚ PRAWA!!!!- krzykną oburzony.
- A od kiedy mam jakieś prawo niczego mi nie pozwalasz. Trzymasz mnie tu jak jakiegoś więźnia i narzucasz mi jakiś debili, którzy myślą i wyłącznie o sobie, a ja nie mogę nic powiedzieć!!!- oburzona żuciłam złowrogie spojrzenie na rodziców i wyszłam. Ja im jeszcze pokażę, zobaczą jeszcze się ztąd wydostanę, za ich zgodą albo nie.

Nowy ŚwiatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz