Rozdział II

75 12 2
                                    

Obserwował. Zawsze tak robi, bez względu na cel. Stał w cieniu drzew, na samym skraju lasu. Spoglądał na dom wybudowany na samym środku polany. Dobrze wiedział kto tam mieszka, nie mógł jednak się tam dostać. Czekał na odpowiedni moment, gdy czujność dziecka spadnie do zera, co pozwoli podejść mu pod same drzwi, wtedy natomiast...

[***]

Thomas siedział w swoim pokoju, naburmuszony niemoralnym zachowaniem babci. 

~ Jak ta baba śmiała zrobić mi kanapki z tym ohydnym DŻEMEM!? ~Krzyczał w myślach do samego siebie. Nie miał zamiaru do niej schodzić, aż nie zrobi mu kanapek z jego Nutellką!

Minęła godzina, a babcia nie nadchodziła, w brzuchu chłopca burczało, jednak jego zawzięta mina mówiła za siebie - nie zejdę aby podać rękę na zgodę. Siedział na łóżku, nawet nie sięgał do książek, tylko czekał. Była dziesiąta rano, jednak słońce już paliło z pełną mocą. Nagle chłopca tknęła myśl, impuls. Poczuł się głupio, przypominając sobie jak zachowywał się wobec babci, która zawsze była wobec niego taka dobra. Postanowił, że postara się poprawić ich kontakty. O tak, będzie od dziś lepszym sobą!

Zerwał się z łóżka, chwycił portfel z odłożonymi pieniędzmi na konsolę PlayStation 4 i wyleciał z pokoju, o mało co nie wyrywając drzwi z zawiasów. Zbiegł po schodach, zwalniając na dole. 

- Idę do miasta babciu! - Zawołał do staruszki, która jak zawsze dziergała z szerokim uśmiechem.

- Dobrze kochanie, tylko uważaj na siebie. - Odparła z uśmiechem, nie przerywając swojej robótki. Kłębki czarnej oraz czerwonej wełny znikały jeden za drugim w jej sprawnych dłoniach, zmieniając się w ubiór.

Thomas wybiegł z domu i popędził ścieżką wśród drzew, mijając każdą przeszkodzę bez widocznego wysiłku. Nie pierwszy raz biegł tą drogą, pamiętał ją niemalże na pamięć. Trzymając mocno portfel pełen pieniędzy, mknął lasem do miasta nieopodal, aby zakupić małe co nieco dla babci.

[***]

To była jego szansa. Szczeniak właśnie wyszedł z domu, więc teraz mógł uderzyć. Starucha nawet się nie zorientuje, musi to tylko dobrze rozegrać. Dobrze wiedział, że ona nie będzie stawiać oporu, pójdzie jak po maśle. A nawet i lżej.

Szybkim krokiem zmierzał do drzwi domostwa, nie kryjąc się. Dobrze wiedział, że tak tylko wygląda się bardziej podejrzanie. Starał się sprawiać wrażenie wyluzowanego, spokojnego. Tak też wyglądał.

Zapukał cicho w drzwi. Wiedział po co tu jest. Wiedział co ma zrobić. Wiedział jak to zrobi. On nigdy nie partaczy roboty. Jest profesjonalistą, który...

Drzwi otworzyły się nagle, a mężczyznę przywitał szeroki uśmiech staruszki. 

- Taaak? Witam przemiłego pana - jej babciny głos zawierał radosne nutki, coś rzadko spotykanego - czym mogę pomóc?

- Dzień dobry. Nawet nie wie pani jaka okazja zagościła w pani progi! - zawołał John, akwizytor - tylko dziś TRZYDZIEŚCI TRZY PROCENT zniżki na ten oto ZABYTKOWY amulet odpędzający wszelakie zło z domu! - Pokazał staruszce złoty naszyjnik, ozdobiony dziwnym kamieniem. Sam nie wiedział co to za klejnot, jednak wiedział z doświadczenia, że takie babcie wezmą każdy bubel, zwłaszcza po promocji.

- Ojoj, ale ładny! - Zachwyciła się kobieta. Ujęła wisiorek w dłoń, sprawdziła. Prawdziwe złoto, do tego kruszec pozostawił złote ślady na jej dłoniach. - Jaka jest jego cena? - Zapytała staruszka, uśmiechając się szeroko. John uśmiechnął się i spojrzał przez ramię kobiety. Widział dość bogate wykończenie domu.

- Jedyne dwa tysiące pięćset dwadzieścia osiem euro, po promocji dla miłej Pani! - Zakrzyknął. Mina staruszki zrzedła nieco, cofnęła się do wnętrza domostwa

- Oh, proszę wybaczyć. Nie stać mnie w tej chwili na takie wydatki. - Odparła, tuż zanim zamknęła drzwi przed nosem osłupiałego Johna. Nie był w stanie nawet odpowiedzieć, tylko odwrócił się i odszedł w stronę miasta. Jak nie ona, są tysiące, setki tysięcy innych.

[***]

- Obserwator śledzić będzie tego kto ukradł jego skarb, a każdy kto go dotknie umrze - powiedział sprzedawca na Wielkim Bazarze - dlatego chłopcze kup moje amulety ochronne! - Wskazał na kilkanaście błyskotek, tandet za pięć złotych każda, których cena wynosiła ponad sto euro - tylko one mogą Cię ochronić przed straszliwą śmiercią!

- Nie, dziękuję - odpowiadał Thomas. Jasne, amulety ochronne. Tylko dziecko się nabierze na takie coś. Nie, on nie ma czasu na takie buble. Musi znaleźć dla babci jej ulubione ciasto marchewkowe i kilka kłębków wełny. - Będę szukać, dopóki nie znajdę! Dla babci wszystko!

ObserwatorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz