Creepypasta family

Bella

Byłam wściekła. Znowu moi rodzice się pokłócili a winą obarczyli mnie. Sprawiedliwe. Wpadłam z impentem do pokoju i porządnie zamknęłam drzwi nie zwracając uwagi na krzyki mojej wkurwionej matki. Spojrzałam za okno. Basen. Po co mi basen skoro nie mam nie mam rodzeństwa ani normalnych rodziców. Podchodzę do toaletki. Patrzę w lustro. Po co ja jeszcze żyję? Wzięłam żyletkę do ręki, podwinęłam rękawy bluzki. Pierwsze cięcie. Ból. Drugie cięcie. Ból mija. Trzecie cięcie. Ulga. Cięłam się do póki nie spostrzegłam ile krwi straciłam. Trudno. Przebrałam się w pidżamę i położyłam się na łóżku. Na zegarku 23.06. Nagle usłyszałam szmery na balkonie. Wsunęłam rękę pod poduszkę. Wymacałam rękojeść noża. Zawsze go tam trzymam. Tak na wypadek. W tej chwili moje rozmyślania przerwało trzech facetów którzy niespodziewanie wkroczyli do mojego pokoju. Jeden miał na sobie białą maskę, drugi google i chustę a trzeci wycięty uśmiech. Fuj. Ten w googlach podszedł do mojego łóżka i chciał wziąść zamach, wtedy wyskoczyłam i stanęłam pod oknem. Chłopak rzucił jedną siekierą w górę a drugą zaatakował. Ja zablokowałam się nożem, pochwyciłam siekierkę i zaczęłam atakować. Szybko się bronił jednak kiedy próbował odpierać moje ataki to ja skorzystałam z jego nieywagi i dźgnęłam go nożem w brzuch, poślizgnęłam sie i wpadłam do basenu. Szybko się wynurzyłam i zaczęłam uciekać przez nasz dość spory ogród, przeskoczyłam przez płot i zaczęłam biec w stronę lasu. W lesie zauważyłam chłopaka jednak zorientowałam się że ma kominiarkę z odwróconym uśmiechem to biegłam jeszcze szybciej. A co jeśli on był z nimi? Nagle usłyszałam trzy strzały. Skierowane we mnie. Dostałam w udo, brzuch i ramię. Nie przejmowałam się tym. Nagle zauważyłam przed sobą ogromny, majestatyczny budynek. Podeszłam do drzwi, otworzyłam je i zaczęłam wrzeszczeć, błagając o pomoc. Tyle krwi straciłam. Nagle upadłam. Usłyszałam jakieś kroki, jednak nie zwracałam na nie uwagi. Zanużyłam się w czarnej otchłani.