III

41 5 0
                                    

Poprawiłam sukienkę w kolorze pudrowego różu i wysiadłam z samochodu przed domem mojego chłopaka. Udałam się do drzwi myśląc czy na pewno wyglądam odpowiednio. Starałam nie ubrać się wyzywająco na ten wieczór. Jego rodzice mieli układy z moimi i nie mogłam zrobić na nich złego wrażenia. Patrząc na mój styl bycia, dziwne mogło się wydawać to, że przejmowałam się opinią innych, jednak mimo, że rodzice mnie kochali, potrafili stworzyć mi piekło kiedy coś szło nie po ich myśli.
Zapukałam w końcu w drewnianą powłokę, którą po chwili oczekiwania otworzył przede mną Noel.

- Cześć skarbie. - Posłał mi uśmiech i mnie pocałował.

Położyłam ręce na jego karku i przysunęłam się bliżej jego ciała. Musiałam w końcu dać sobie spokój z chłopakiem z imprezy. Nie cofnę czasu, ale nikt nie musi wiedzieć, że coś się wtedy wydarzyło.

- Noel! - Usłyszałam kobiecy krzyk z wnętrza budynku.

- Tak mamo? - Odpowiedział, zamykając za nami drzwi i ciągnąc mnie za rękę do jadalni.

- Mógłbyś oprowadzić gości po do... - Przerwała widząc moją twarz i promiennie się uśmiechnęła. - Witaj Cassandro, miło cię znowu widzieć. - Uścisnęła mnie krótko na powitanie. - Usiądź przy stole, czekaliśmy już tylko na ciebie.

Skinęłam i ruszyłam w stronę stołu. Uniosłam głowę do góry, czując jak ktoś wywierca we mnie dziurę swoim spojrzeniem. Prawie padłam na ziemię widząc osobę która sprawiała mi ten dyskomfort. Szatyn gapił się na mnie równie zaskoczony. No to pięknie. Nie mogłam wydusić z siebie słowa, wszystko wokół mnie zaczęło wirować, czułam jak moja głowa pulsuje. Często tak miałam kiedy się stresowałam. Złapałam się za pulsujące czoło i z trudem spojrzałam na Noel'a.

- Muszę iść do toalety, okropnie boli mnie głowa. - Z bólu przymrużyłam oczy.

- Po schodach i pierwsze drzwi po prawo, zaprowadzić cię? - Zatroskany złapał mnie za rękę. To urocze jak mu na mnie zależało.

- Dam radę. - Puściłam jego rękę i ruszyłam w stronę schodów, cały czas trzymając się za głowę.

Nie wierzę w to jaką jestem idiotką, naprawdę nie wierzę. Weszłam do toalety i oparłam się ręką o umywalkę. Wzięłam głęboki wdech i wyciągnęłam z torebki tabletki przeciwbólowe. Zawsze nosiłam je ze sobą, bo przeważnie się przydawały. Umyłam ręcę i wyszłam z toalety, musiałam zachowywać się naturalnie. Gdybym teraz zaczęła odwalać, wszystko by się wydało. Wystarczyło tylko nałożyć odpowiednią maskę i liczyć na to, że chłopak zachowa wszystko dla siebie.
Wróciłam do jadalni i usiadłam na miejscu obok Noel'a, które było niestety naprzeciwko krzesła szatyna. Rodzice obu chłopaków wdali się w dyskusję, a ja sztucznie uśmiechałam się grzebiąc w groszku. Z ich rozmowy dowiedziałam się, że chłopak jest rok starszym kuzynem mojego chłopaka i przeprowadził się tutaj prawdopodobnie na stałe. Nie jest też zbyt majętny, ale przyznam, że wygląda bosko.

- Synu, pokaż gościom ogród, dopiero co go skończyliśmy. Nasi pracownicy wykonali świetną robotę. - Odezwał się ojciec blondyna, pewnie chciał poruszyć temat o którym nie powinniśmy wiedzieć. Moi rodzice robili dokładnie to samo.

Kiedy Benson wstał, podniosłam się równo z szatynem, którego imienia dalej nie znałam. Wszyscy skierowaliśmy się w stronę drzwi tarasowych. Atmosfera była napięta, wbrew pozorom to między chłopakami działała ta dziwna aura, a ja byłam jakby wykluczona. Wyszliśmy na zewnątrz, a mi zaparło dech w piersi. Nocne niebo, kolorowe kwiaty i płytkie, podświetlane fontanny wyglądały cudownie. Nie mogłam oderwać wzroku od tego widoku. Poczułam dotyk na swoim ramieniu, który wyprowadził mnie z transu.

- Chcesz coś do picia? - Zapytał nieśmiało brązowooki. Miał aksamitny głos, przyjemny dla uszu.

- Tylko woda. - Odwróciłam wzrok, dziwnie było mi patrzeć na tego chłopaka.

- Woda. - Powtórzył do Noel'a, a tamten zniknął na szklanymi drzwiami.

Love Bitch || S.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz