2.

59 6 0
                                    

Wychodzę z auta Chris'a i kieruję się w stronę damskiej toalety. Przeglądam się w lustrze i  wygładzam moje czarne spodenki do połowy ud, z trzema paskami po bokach i znaczkiem adidasa przy ściągaczu. Do tego czarny stanik sportowy. Wygodnie i praktycznie.

Załatwiam się i wychodzę z toalety. Podchodzę do szafki i otwieram ją. Biorę książki i chcę zamknąć szafkę, ale czyjaś ręka okazuje się szybsza i zamyka mi drzwiczki z trzaskiem przed nosem. Spoglądam na szatyna i wywracam oczami.

- Znów się spotykamy. - uśmiecha się szyderczo.

- Nie, to ty mnie śledzisz. - mówię i idę w kierunku klasy. Niestety nie zostaję sama.

- A może by tak przepraszam?

- Nie ma za co. - zbywam go i wchodzę do klasy matematycznej.

Ku mojemu zdumieniu, on w dalszym ciągu podąża za mną mimo, że lekcja trwa od 5 minut.

Dosiadam się do Clary Hill i przyglądam się Nate'owi. Z fałszywym uśmiechem podchodzi do Pani White i coś do niej mówi. Po chwili prostuje się i staje obok biurka nauczyciela.

- Uczniowie. - White rozgląda się po klasie. - Oto nowy uczeń - Nate Smith. - wskazuje na szatyna i odprowadza go do ławki.

Ławki po mojej prawej.

Spoglądam na niego ironicznie i macham, po czym opieram głowę na ręce, na której wystawiam dyskretnie środkowy palec. Chłopak wyszczerzony od ucha do ucha odmachuje mi i niespodziewanie oślepia fleszem. Spoglądam na niego zdziwiona, a on tylko ślepił się w telefon. Przechylił 'przypadkiem' telefon i pokazał mi moje zdjęcie z fuckiem.

Podchodze do biurka i mówię, że głowa mnie boli, po czym udaję się w stronę wyjścia. Wychodzę ze szkoły i kładę się na trybunach. Trwam tak w ciszy, dopóki nie słyszę skrzypienia krzesełka obok mnie. Podnoszę się i widzę Ashtona.

- Hej. - mówi cicho. - Jestem Ash, brat Nate'a.

- Wiem. - uśmiecham się. - Hej, jestem Vicky.

- Chciałem przeprosić za mojego brata. Bywa dupkiem. - peszy się.

- Mam pytanie. - mówię. - Jak to jest, że taki miły chłopak jest spokrewniony z takim idiotą?

Chłopak śmieje się i wzrusza ramionami po czym wstaje i podaje mi rękę. Korzystam z pomocy i wychodzimy z trybun.

- Dasz się zaprosić na kawę? - spogląda na mnie z nadzieją.

- Pewnie. - uśmiecham się.

Zielonooki podchodzi do białego mercedesa cabrio i otwiera mi drzwi pasażera, po czym sam zasiada za kierownicą. Jedziemy ulicami Los Angeles 15 minut, póki nie zatrzymujemy się pod ekskluzywną kafejką.

Wychodzimy z auta i wchodzimy do ,,Cafè blues". Kelner zaprowadza nas na taras i sadza przy kwiecistej altance. Podaje menu i odchodzi.

- Na co masz ochotę? - spogląda wyczekująco.

- Wezmę espresso. - mówię, odrywając nos od menu. Nie chcę się narzucać jakimiś specjalnymi zachciankami, gdyż tu za kawałek sernika płaci się 30 zł.

Chłopak spogląda na mnie z politowaniem i woła kelnera.

- Poproszę dwa razy frappe. - patrzy na mnie czy się zgadzam, na co wzruszam ramionami. - i dwa duże serniki. - mówi oddając menu, a ja robię to samo.

- To miała być zwykła kawa, a nie  frappe w złotym kubku i z bitą śmietanią z drobinkami brylantów.

- To tylko kawa z ciastkiem. - uśmiecha się nieśmiało, po chwili na jego policzkach pojawiają się różowe rumieńce.

***

- A to jest salon. - oprowadza mnie Ashton po jego ( i Nate'a ) wielkim, nowoczesnym apartamencie.

Siadamy na kanapie, wsłuchując się w ciszę, którą przerywa przekręcanie klucza.

Nagle na moje kolana wskakuje biały maltańczyk, usiłujący chyba zlizać mi skórę.

Przed kanapą staje szatyn ubrany w czarne dresy i szarą bluzę thrasher'a.

- Co tu się odkurwia? - syczy Nate, spoglądając to na mnie, to na brata.

- Nic, a co miałoby się dziać? - odpowiada ironicznie i głaska pieska, szalejącego na moich kolanach.

- To jest Lucas. - przedstawia mi czworonoga, ignorując morderczy wzrok czarnookiego. - Jest okropnym przystojniakiem.

Na te słowa pies prostuje się, dysząc głośno.

Nate prycha i siada obok mnie na kanapie. Chwyta pilot i zgłaśnia mecz piłki nożnej. Podnosi miskę z popcornem i mlaska najgłośniej jak się da.

- Nie przeszkadzaj sobie. - prycham.

Odwracam głowę do Ashtona, po czym czuję na mojej głowie coś jagby.. hm, popcorn.

- Ty szmato. -Krzyczę, traktując plaskaczem policzej szatyna.

Strzepałam parzący przysmak, wsmarowując masło z popcornu w moje ubrania.

- Szmatą, to możesz być ty. - słyszę za sobą i spoglądam w stronę masującego sobie policzek chłopaka.

Ashton wstał z pustą miską i opuścił pokój. Był wkurwiony. Każdy był.

Wstaję z kanapy i wychodzę za Ashton'em.

- Przepraszam. - szeptam za nim. Trochę mi wstyd.

- Wszystko ok, ale mam dość tego dziecinnego zachowania. - mówi, zauważając moją urażoną i smutną minę.

- Nie mam na myśli Ciebie. - mówi czule, przytulając mnie.

Nagle w pokoju znajduje się ktoś jeszcze..

I to nie był Nate.

*******

Czy ta okładka nie jest cudna?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Czy ta okładka nie jest cudna?

Gratulacje należą się KatyS122 💚💚

Jeśli szukasz okładki, to tam ją znajdziesz. 😉

Rozdział trochę krótszy, ale chciałabym podziękować za aktywność pod pierwszym rozdziałem. Nie spodziewałam się więcej od 4 wyświetleń, a tu 10 było!

:*

On i Ona |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz