9: "Dwóch może grać w tę grę "

1.3K 127 51
                                    

Edie's POV


Przejście do windy wydaje się dzisiaj dłuższe niż zazwyczaj. Głównie dlatego, że muszę się oprzeć pokusie, by nie zawrócić do pokoju i rzucić się na Justina. Delikatnie spoglądam przez ramię czy wychodzi z pokoju.

Nie robi tego.

Drzwi do pokoju nadal są zamknięte, kiedy drzwi od windy się zasuwają. Pozwalam sobie wziąć głęboki oddech. Całe moje ciało drży. Kolana mam jak z waty. W palcach czuję mrowienie. Uda ściskam z całych sił, by uspokoić pulsowanie między nimi.

Nigdy jeszcze się tak nie czułam. Nigdy. I było o wiele lepiej, niż kiedykolwiek sobie wyobrażałam. Jego usta były niesamowite. Nigdy jeszcze się tak nie całowałam. Podczas tego pocałunku odkryłam w sobie część, o której nigdy nie wiedziałam, a raczej odkrył ją Justin. Wiedział co dokładnie zrobić ,by go pragnęła, do tego jego język, który doprowadzał mnie do szału.

Drzwi windy się otwierają, a ja wychodzę na hol. Od razu uderzają we mnie głośne rozmowy i stukot obcasów. Moje zmysły nadal szaleją. Idę w kierunku Sali konferencyjnej i teraz zdaję sobie sprawę, jak mokre są moje koronkowe majtki. Przypominam sobie, jak ocierał się o mnie. Nie mogę nic na to pomóc, ale w moim umyśle odtwarza się ten sam scenariusz tylko, że jesteśmy bez ubrań. Jego szorstkie, twarde ciało przyciśnięte do mojego, a jego imponująca erekcja pieszcząca moje wejście...

- Oh ! Edie ! Tu jesteś ! – Głos Jeanette przerywa moje marzenia.

- Cześć, Jeanette. Jak się masz? – Uśmiecham się do niej szeroko i pozbywam się Justina z mojego umysłu.

- Wszystko okej, kochanie – Odpowiada mi takim samym uśmiechem, a po chwili na jej twarzy pojawia się zmartwienie – Wszystko u ciebie w porządku ? Bob mówił, że wczoraj na was wpadł i ...

- Tak, wszystko w porządku, tylko trochę bolała mnie głowa, ale Justin o to zadbał – Zapewniam ją.

- Okej, ale jakbyście czegoś potrzebowali, to jesteśmy tu dla was. Chcemy ronić tego dużego chłopca jak naszego syna ...

- Dziękuję, Jeanette, ale naprawdę wszystko w porządku – Uśmiecham się do niej ponownie.
Jeanette patrzy na mnie przez chwilę, a potem się uśmiecha — On jest dobrym człowiekiem, Edie.

- Zaczynam się o tym przekonywać osobiście – Odpowiadam jej.

- Gdzie on w ogóle jest ? Bob i ja zajęliśmy wam miejsca z przodu – Jeanette wskazuje na długi stół w pierwszym rzędzie.

- Powinien tutaj zaraz być.

- Pewnie nadal nie umie zawiązać dobrze krawat, co ? – Nagle obok nas pojawia się Bob.

- Tak, musiałam to zrobić za niego – Śmieje się cicho i staram się ignorować sytuację, która nastąpiła, kiedy zawiązałam mu ten krawat.

- Cóż, miejmy nadzieję, że zaraz się tu pojawi. To pierwsza prezentacja dzisiaj i do tego on ją prowadzi.

- Chodźmy usiąść, bo nie mogę wytrzymać już w tych butach – Jeanette łapie mnie za dłoń i prowadzi do naszych miejsc.

Tutaj jest o wiele bardziej wygodnie. Więcej miejsca na nogi. Jest też miejsce na kubek i notes, a przede wszystkim nie ma tutaj irytujących dupków próbujących się przepchać, by złapać dobre miejsce.

- Gdzie do cholery jest Justin ? – Nagle rozlega się obok mnie szept głównego zarządcy konferencji.

- Zaraz tutaj będzie. Coś się stało ? – Bob szepcze do niego.

- Będzie musiał przedłużyć swoją prezentację o co najmniej pół godziny.

Światła zaczynają powoli gasnąć i rozbrzmiewa cicha muzyka. Zarządca pochyla się i ponownie coś szepcze do Boba.

After The Conference [zawieszone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz