10: "Jedyne, na co mam ochotę po tych wykładach, to zdjąć tę sukienkę"

872 96 23
                                    


Justin's POV

Mam już dość tego nędznego wykładu, a jedyne, na co mam ochotę to porwać Edie na górę i troszeczkę pogrzeszyć. Nigdy nie spodziewałbym się po niej czegoś takiego, co wydarzyło się dzisiaj rano. Pomyślałem, że tylko ją przetestuje jednym krótki pocałunkiem, ale to wszystko skończyło się inaczej. Zapaliła we mnie coś, nad czym nie mogłem zapanować. Pokochałem każdą sekundę, w której jej język stykał się z moim, każde jej sapniecie i paznokcie wbijające się w mój kark. Jej usta smakowały tak słodko. Do tego jeszcze wspaniałe cycki, które mógłbym nigdy nie puszczać.

Spoglądam na miejsce obok, gdzie siedzi i jest wpatrzona w telefon.

Na szczęście zostało piętnaście minut do przerwy. Siedzenie tutaj jest wyczerpujące, a, zwłaszcza że ona jest obok i zachowuje się, jakby nic się nie stało, kiedy mnie swędzą ręce, by podnieść jej sukienkę i rozłożyć jej kremowe uda.

Czuję, jak buduje się we mnie napięcie, przez to, że nie mogę jej teraz dotknąć bez zwracania na siebie uwagi. Przez mój umysł przewija się wiele fantazji z nami w roli głównej, ale Edie jest zbyt niezależna, by poddała się temu wszystkiemu. Cóż, przynajmniej publicznie się do tego nie przyzna, że również by trochę pogrzeszyła, ale wystarczy, że mój język dotknie miejsca pomiędzy jej szyją a ramieniem, a ona się rozpłynie.

– Kochanie, chodźcie z Edie na lunch z nami – Z zamyślenia wyrywa mnie Jeanett, która pochyla się nade mną.

– Chcesz ? – Pytam, przenosząc swój wzrok na Edie, a ona tylko kiwa twierdząco głową.

_______


Podążam z tyłu i podziwiam kołyszący się tyłek Edie. Jej ciało ubrane w czarną dopasowaną sukienkę do kolan jest jeszcze bardziej kuszące. Gruby złoty suwak znajdujący się za plecach tylko woła, by za niego pociągnąć.

– Lepiej chowaj ten język, bo się o niego przewrócisz, chłopcze – Bob mruczy obok mnie.

– Huh ?

– Nigdy bym nie pomyślał, że dożyje takiego dnia, w którym znajdziesz kobietę, która ci nie ulega.

Nie wiem co mu odpowiedzieć, więc dalej podążamy z tyłu w ciszy. Zastanawiam się tylko, co zrobić by Bob nie powiedział Jeanett, że ślinię się do Edie, bo kiedy ona się dowie, to wtedy również dowie się moja matka, a tego nie chcę.

– Nie wiem, o czym mówisz.

– Och, skoro zamierzasz tak grać to w porządku, tylko daj mi znać, jak będziesz gotowy pogadać o tym, jak duży chłopiec.

– Co mam z tym zrobić ?

Bob odczekuje chwilę, aż Edie i Jeanett odejdą dalej.

– Zajmij się na razie faktem, że musisz to wszystko ukryć przed matką.

Cholera jasna. Dlaczego to jest takie oczywiste, że chcę to ukryć przed matką ?

Wkładam ręce do kieszeni spodni i wzdycham.

– Jestem pewien, że mama by mnie zabiła.

– Jesteś tego pewien ? – Bob mruga i kieruje się na salę w poszukiwaniu swojej żony i Edie.
Cóż jestem w dupie. Matka byłaby wręcz szczęśliwa, bo kocha Edie i wyczekiwałaby tylko potwierdzenia naszego związku.

Kiedy mam już wchodzić na salę, słyszę piskliwy głos, który mnie woła. Odwracam się, by zobaczyć niską blondynkę biegnąca w moją stronę. Kurwa, jak ona miała na imię ? Lisa? Lena? Jebać.

– Och, cieszę się, że udało mi się pana dogonić – Sapie, chwytając się za klatkę piersiową.

– W czym mogę ci pomóc ? – Pytam znudzony.

– Uh, cóż... – Spogląda na swoje stopy i uśmiecha się nie śmiało. W końcu podnosi wzrok, a z jej ust wydobywa się chichot.

Widziałem ten ruch już tysiąc razy.

– Kilka osób z mojego biura wpada do mojego pokoju na małą imprezę, no i ... chciałam cię zaprosić – Podaje mi kartę z numerem na odwrocie.

304

Czy powinienem jej zdradzać, że ja mieszkam w pokoju 302? Prawdopodobnie nie.

– Impreza ? Brzmi świetnie. Czyż nie, Justin?

Dźwięk głosu Edie sprawia, że odwracam głowę do tyłu, gdzie opiera się o ścianę z głupim uśmiechem.

– Hmmm... – Mruczy, patrząc na karteczkę w mojej dłoni, a po chwili podchodzi i zabiera mi ją.

– 304? To twój numer pokoju? Co za zbieg okoliczności... Justin, czy czasem nie mieszkamy w 302? – Zaciska wargi, czytając jej treść głośno.

Patrzę na nią zdziwiony. Co ona do cholery próbuje zrobić ?

– 302? Naprawdę? Cóż musisz się pojawić – Dziewczyna niemal piszczy.

Oczy Edie się rozszerzają, a na jej twarzy pojawi się szeroki uśmiech – Och, tak Justin musisz się tam pojawić.

– No cóż... Sądzę, że Edie i ja możemy wpaść na kilka minut, zgadza się? – Spoglądam na nią pytająco i odwzajemniam uśmiech.

– Och... oczywiście znajdzie się jeszcze jedno miejsce – Dziewczyna marszczy brwi, patrząc na Edie, jakby się litowała.

– Kochanie, nie martw się o mnie. Jedyne, na co mam ochotę po tych wykładach, to zdjąć tę sukienkę.

Rozszerzam oczy, słysząc jej wypowiedź i wiem, że teraz robi to specjalnie. Na wzmiankę o zdejmowaniu tej sukienki z niej mój kutas drga.

Mała, bezczelna gnida.

– Zobaczę, co mogę zrobić – Uśmiecham się delikatnie do dziewczyny, chcą jak najszybciej zakończyć tę rozmowę.

– W porządku. Mam nadzieję, że do zobaczenia – Chichocze i odchodzi.

– Bardzo ładne przedstawienie Edie – Burczę w jej stronę.

– Ładne? Myślałam, że było cholernie zabawne.

– Która część niby? Ta, w której nalegałaś, żebym tam poszedł czy... – Pochylam się nad nią, by szeptać jej do ucha – ta, kiedy drażniłaś mnie tym, że zdejmiesz sukienkę?

– Kto powiedział, że cię drażnię? – Pyta, poprawiając mój krawat.

– Jesteś bardzo arogancka, kiedy myślisz, że masz nade mną kontrolę – Mruczę pod nosem – Ale wiesz, że wystarczyłby mój język w tym miejscu – Lekko dotykam palcem jej szyję, a ona drży pod moim dotykiem – A roztopisz się.

– Ja? – Prycha, odrzucając mój krawat, a następnie wraca do Sali.








---///---

Żyjecie ?!?!!11?!

Wiem, że nie było mnie tu wieki, ale postanowiłam w końcu zdmuchnąć grubą warstwę kurzu z tej książki i coś napisać.

Mam nadzieję, że wam się podoba, a o kolejne nawet nie pytajcie.

Kocham was, starlet xx

EDIT BO ZAPOMNIAŁAM DAĆ REKLAMĘ MOJEO NOWEGO FF 😂 NO WIĘC KOCHNI ZAPRASZAM DO "i hope". MAM NADZIEJE, ŻE COŚ PO SOBIE ZOSTAWICIE 😏

After The Conference [zawieszone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz