Weekend minął dosyć szybko. Nic ciekawego się nie działo. Przyszły tylko przyjaciółki Signe i ćwiczył grę na perkusji. Był poniedziałek, więc jego córka szła do szkoły. On też musiał iść do pracy na ósmą. Dodatkowo nadgodziny... Razem dziesięć godzin pracy. Dun właśnie podwiózł swoją córeczkę. Sąsiadki miały przyjść później i ich popilnować.
----------------------------------------------------------Joshua padał od nadmiaru obowiązków. Nowa dostawa instrumentów = dużo papierkowej roboty. Dodatkowo był większy ruch, ponieważ jakiś zespół przyjechał na zakupy, jacyś nastolatkowie zrobili sobie wagary . Nagle przypomniał sobie o Joseph'ie. Nie myślał o nim już w ten sposób. Co on w nim widział? Zwykły nauczyciel. Więcej czasu na rozmyślania nie posiadał, gdyż ludzie dobijali się ze wszystkich stron.
Kilka godzin później cieszył już się ogromnym spokojem. Ogarniał jakieś papiery, gdy nagle zobaczył jego - Tyler. Istny anioł. Wszystko co czuł w piątek wróciło.
- Dzień dobry, proszę pana...
- Cześć. Mów mi Josh.
- Tyler.
- A więc, czego szukasz?
- Dobre ukulele sopranowe.
- Hmm... To chyba ten model z nowej dostawy.
- Super. Ile kosztuje?
- 40 dolarów.
- Poproszę.
Joseph zapłacił za instrument. Josh zaczął go pakować. Ty wziął przedmiot dziękując i miał zamiar wyjść.
- Może byśmy się jutro spotkali?
- Z chęcią, po południu na kawę?
- Ok. Znajdę Cie na Facebooku .
- Do zobaczenia! - Joseph wyszedł ze sklepu pozostawiając zamyślonego.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Siedzieli przy stoliku pijąc cappuccino i rozmawiając.
- Chciałbym założyć zespół. Moje życie jest tak nudne. Ja pracuje jako nauczyciel, moja żona w biurze. Mamy razem dziecko. Niby wszystko dobrze, ale szczerze, to mi się znudziło. Potrzebuję czegoś co wyrwie mnie z tej monotonii. Piszę czasem piosenki i gram na pianinie. Zacznę się uczyć na ukulele.
- Ja gram na perkusji oraz trąbce.
- Czasami myślę, żeby założyć zespół.
- Ja też bym chciał... - Josh skończył pić.
- Idziemy do centrum handlowego na zakupy?
- Z chęcią.
Po chwili byli na miejscu.
- Muszę kupić coś Jennie na urodziny. Doradzisz mi.
- Yhm.
Byli w kilku sklepach, aż wreszcie Tyler znalazł odpowiedni prezent.
- Niestety muszę już iść. Dziękuję za pomoc. Jesteś spoko gościem. Cześć, Josh.
-Ty też Tyler. Pa...
Po chwili Joseph zniknął w tłumie ludzi.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------Josh nie mógł przestać myśleć o nim.
- Niemożliwe bym się zakochał w mężczyźnie... I to w tak krótkim czasie, ale eh... Czarujący, miły, piękny i słodki... Zaraz... Co?! - walczył z myślami, gdy do pokoju weszła jego córeczka.
- Cześć, kochana. O co chodzi?
- Twój telefon dzwoni, tato...
- Dobrze. Już odbieram.
Dzwonił jego najlepszy przyjaciel - Brendon.
- Cześć. Co u ciebie słychać? - usłyszał spokojny głos. - Słyszałem, że się przeprowadziłeś. Wiem, że długo się nie odzywałem... Przepraszam.
- Hej. Ok, rozumiem. To tylko miesiąc, a poza tym... Pewnie miałeś powód.
- Uh... Tak miałem spory problem, ale... Wolałbym porozmawiać o nim na jakimś spotkaniu.
- Mógłbyś przyjechać na weekend do mnie. Co ty na to?
- Z chęcią... Niestety już idę. Pa.
Josh chciał się już pożegnać, ale Brendon się rozłączył.
- Kto to był tato?
- Mój przyjaciel. Przyjedzie do nas niedługo. Poza tym... Już jest późno. Trzeba iść spać.
- No dobrze...
***
Wiem krótko bez sensu i dużo time skip'ów i po długiej przerwie powinno być coś ciekawszego, ale wynagrodzę to wam następnym rozdziałem. Papa!
~MadBeanie